Niemożliwe! Właśnie stuknęła nam DWUSETKA!


Monika Górska | 19 października 2017

W miniony wtorek napisałam 202. storytellingowy list! Jestem ciekawa, ilu spośród naszych 11 tysięcy czytelników pamięta jeszcze te pierwsze listy, cztery lata temu…

Wybacz, ale dzisiaj będzie bardzo sentymentalnie. Bo aż mnie w gardle ściska, jak pomyślę o tej naszej wspólnej drodze. Ile rzeczy się przez ten czas po drodze wydarzyło u Ciebie. I u mnie…

Ilu kochanych ludzi pożegnałam, ilu nowych, fantastycznych zaczęło podróżować ze mną. Ile gorzkich chwil przeżyłam i ile lekcji się nauczyłam. Jedna z najważniejszych jest taka:

Żeby gdzieś dojść, musisz najpierw wyjść. A żeby dojść daleko, musisz się zobowiązać, przed sobą, a jeszcze lepiej przed innymi, że nie zawrócisz przy pierwszej przeszkodzie. Ani przed kolejnymi.

Wytrwałość, konsekwencja i cierpliwość to Twój pomost. Budujesz go każdym Twoim krokiem w przód.

Nawet gdyby miał być w złym kierunku, nie szkodzi. Kiedy jesteś w ruchu, Twój wewnętrzny kompas skoryguje kurs. Gdy stoisz w miejscu, nie będziesz wiedział, który kierunek jest dla Ciebie dobry.

Nie spodziewaj się wdzięczności. Jak mówił bohater jednego z moich filmów: “Ta ręka, którą karmisz, najmocniej Cię ugryzie”. Ludzie często sami nie wiedzą, co robią. Opatrz szybko rany i ruszaj dalej, bo Ty przecież wiesz. NIC Cię nie powstrzyma!

Dziękuję Wam, że tu jesteście, że możemy wzajemnie się ubogacać. Dziękuję za Wasze maile i za odpowiedzi w ankietach. Wszystkie uważnie i z wielką przyjemnością czytam. Dzięki za cenne wskazówki, szczere opinie, żarty i tonę głasków. Bardzo, ale to baaaaardzo jestem Wam wdzięczna, że poświęcacie mi to, co każdy ma najcenniejszego… swój czas!

I dlatego chcę Wam dzisiaj zadedykować opowieść, która sama się prosiła, żeby Wam ją dzisiaj opowiedzieć.

Dwaj bracia, z których jeden był kawalerem, a drugi był żonaty, mieli farmę.
Ziemia była żyzna i wydawała obfite plony. Połowę ziarna otrzymywał jeden brat, a połowę drugi. Na początku wszystko układało się dobrze. Potem żonaty brat zaczął budzić się w nocy i rozmyślać:
-To niesprawiedliwe. Mój brat nie jest żonaty, a otrzymuje połowę żywności z naszej farmy. A ja mam żonę i pięcioro dzieci, więc mam podporę, której będę potrzebował na stare lata. A kto zatroszczy się o niego biednego, gdy się zestarzeje? Musi oszczędzić dużo więcej na przyszłość, niż dostaje teraz, a więc jego potrzeba jest oczywiście większa od mojej.
Po tym wstawał z łóżka, przekradał się do domu swego brata i wsypywał worek ziarna do jego spichrza.
Brata kawalera również zaczęły nękać po nocach niespokojne myśli. Często budził się ze snu i mówił do siebie:
– To po prostu nieuczciwe. Mój brat ma żonę i pięcioro dzieci, a dostaje połowę płodów ziemi. Ja nie mam nikogo na utrzymaniu oprócz siebie samego. Czy to sprawiedliwe, by mój biedny brat, którego potrzeba jest większa od mojej, dostawał dokładnie tyle samo, co ja?
Następnie wstawał z łóżka i wsypywał worek ziarna do spichrza brata.
Pewnego razu obaj wstali z łóżka o tej samej porze i natknęli się jeden na drugiego, każdy z workiem ziarna na plecach.
Wiele lat później, po ich śmierci, historia wyszła na jaw. A gdy ludność miasteczka postanowiła wznieść świątynię, wybrano miejsce, w którym obaj bracia się spotkali, ponieważ nikt nie mógł znaleźć innego miejsca, które byłoby świętsze od tego*.

Przejdź do historii.

* Opowieść z książki A. De Mello „Modlitwa żaby”.

Podziel się tym wpisem:
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter
Share on LinkedIn
Linkedin


Dołącz do dyskusji: