Czy może być opowieść bez komplikacji?


Monika Górska | 22 lipca 2021

Jak wiesz, w każdej dobrej opowieści musi być sporo komplikacji, ale uprzedzam Cię lojalnie, że w tej mojej dzisiejszej ich nie będzie.  

Wszystkie komplikacje zdarzyły mi się wcześniej. Kiedy czułam, że skaczę z kry na krę i nie wiem, czy dokądś w ogóle dopłynę, czy obsunę się w lodowatą toń. 

To było ZANIM w pustelni, w lipcu 2020 r, w końcu ostatecznie poddałam się i powiedziałam Bogu:

– Ok już nie mam siły. Przejmuj stery w Fabryce! 

Nie pozostaje mi już nic innego jak totalnie zaufać i… puścić się!

Co było dalej?

Zostałam “zheadhuntowana” na LinkedInie. 

Nieznana mi Ella pisze: “Szukamy polskich trenerów z doświadczeniem w mediach i dziennikarstwie do nowego projektu online dla kogoś z rodziny GAFAM. twój profil wygląda na “perfect match”. Czy to cię interesuje?”

– Hmm. GAFAM… Co to jest? – Już chcę pytać, ale nie chcę się zbłaźnić, więc sama sprawdzam.

Czytam i oczom nie wierzę.

Ta “rodzinka” to…: Google, Amazon, Facebook, Apple i Microsoft.

W ułamku sekundy tętno przyspiesza mi do galopu! 

Właśnie jedna z tych firm od wielu, wielu lat, jest na moim celowniku. Jak dotąd tylko w marzeniach!

I od tak dawna marzę, by wziąć udział w jakimś wielkim, globalnym projekcie. 

10 lat mieszkałam i pracowałam poza Polską, w sumie w 10 krajach, mówię w kilku językach i tak bym chciała znowu wypłynąć na szersze wody…  

Zapraszają mnie na pierwsze spotkanie rekrutacyjne. Zaraz potem drugie i trzecie. 

– Ale się spieszą! – Opowiadam o tym, co robię, przesyłam CV, referencje, pokazuję próbki szkoleń.

Nie wiem, co się dzieje, ale z mojej strony po raz pierwszy – zero stresu.

Za to oni, coraz bardziej podekscytowani. Moje ego już dawno nie dostało tylu kalorii!  

Cały wielki Dacquoise, karton rożków od Sowy i kilka kubków czekoladowych Häagen-Dazs przy tym to pikuś.

Kończy się tym, że to oni mnie przekonują, żebym do nich dołączyła!

Ty to rozumiesz? Bo ja nie! 

Ciągle niestety nie wiem, kto jest tajemniczym klientem. 

Podpytuję jak mogę. Opowiadam jak to dwa lata temu pojechałam do Doliny Krzemowej, jak zwiedzałam Google, i nawet udało mi się stanąć na scenie, na której poprzedniego dnia stali w czasie swojego cotygodniowego spotkania z pracownikami Larry Page i Sergey Brin. I jak szukałam grobu Steva Jobsa i byłam pod jego domem i garażem, gdzie zaczynał Apple…

I, że mam wielką nadzieję, że to będzie praca dla którejś z tych firm…

Milczą. Tylko taki lekki uśmieszek pojawia się na ich twarzach…

A mi serce znowu przyspiesza… 

Kiedyś nie mogłabym spać z niecierpliwości. 

Teraz aż sama sobie się dziwię. “Zaufaj i puść się”… to nie są już tylko słowa i moje pobożne życzenie. Naprawdę ufam… i – jak od dawna mi się nie zdarzało – śpię jak niemowlę!

Następnego dnia dostaję maila od Michaela: 

– Już mogę Ci to powiedzieć oficjalnie. Myślę, że się ucieszysz! 

To Google!

– A ten projekt, nazywa się…

Czytam opis projektu na stronie. Nie wierzę! Czytam jeszcze raz.

Mam wrażenie, jakby sam Prezes z góry puszczał do mnie wielkie oko. I nawet… ale nie… czy ja słyszę Jego śmiech? Jak chłopca, który cieszy się, że tak mu się udał żart!

Mam prowadzić szkolenia w ramach Google News Initiative. 

To program który narodził się z troski o poziom dziennikarstwa w naszym infotyłym świecie.

A wiesz, skąd się wzięła Fabryka Opowieści? 

Kiedy odchodziłam z TVP i zakładałam moją fabrykę, miałam jeden cel. Uczyć dziennikarzy wszystkich mediów opowiadać historie – słowem, obrazem, dźwiękiem i… ciszą. By i oni, i nasz świat, mieli się lepiej.

To było w lutym 2011 roku…

Niestety w takiej formie, jak sobie wymarzyłam na starcie, mój projekt nie wypalił. 

Mówiąc wprost, to była finansowa porażka. 

Po 6 miesiącach ciężkiej pracy okazało się, że jednak z samej pasji człowiek nie wyżyje… A dziennikarze chcieli się uczyć, ale… bezpłatnie.

Teraz posłuchaj tego. 

Program, w ramach którego będę szkolić, jest adresowany do dziennikarzy i do właścicieli mediów – wszystkich, którzy myślą o przeniesieniu choćby części swoich działań do Internetu. Także dla blogerów!

By mogli szerzej rozwinąć skrzydła w epoce cyfrowej, pogłębić swoje kompetencje, zapobiegać fake-newsom…

I jest on dostępny dla nich… za darmo!

Co powiesz na to?

Kropki się łączą… 

A mi z wdzięczności chce się śpiewać z Whoopi Goldberg Oh Happy day!

No i jak tu nie wierzyć w strategię Bożej Opatrzności? 

I wiesz co jeszcze się wydarzyło? Kiedy opisałam tę historię na LinkedIn, mój post dotarł do ponad 60 tysięcy osób! Bez żadnej płatnej promocji! 

Taka jest MOC opowieści. Wsparta promocją Z GÓRY 🙂 

Od tamtego czasu minął rok. Za mną seria fantastycznych szkoleń, gdzie Google uczyło nas jak szkolić i jak być Googly 🙂 I jeszcze nam za to płacili. I kupili sprzęt do emisji online. 

Z Polski jest nas czterech trenerów. Jedna edycja GNI już za nami. Teraz przygotowujemy się do kolejnej – prawdopodobnie we wrześniu. 

Czy to jest praca marzeń? 

Szczerze…? Nie 🙂 

Na pewno jest to doświadczenie z marzeń. Tyyyyle się nauczyłam!

A najważniejsze dla mnie jest to, że wtedy, w tym największym kryzysie poczułam, jakby Najlepszy Scenarzysta Świata sam poklepał mnie po plecach i powiedział, jak prorokowi Aggeuszowi: 

– Nabierz Ducha. I… do pracy! 

A jeśli nie wierzymy podobnie, to mam nadzieję, że Ci te moje duchowe opowieści bardzo nie przeszkadzają. Że traktujesz te moje doświadczenia po prostu jako pocztówkę z egzotycznej krainy, o której z wielkim zachwytem chcę Tobie opowiedzieć, choć wcale nie musisz się tam wybierać 🙂

Choć wiesz, w sumie, jak mówił Pascal: Lepiej wierzyć, niż nie wierzyć. Bo jeśli Bóg jest, to wygrasz i zyskujesz wszystko. A jeśli przegrasz, nie tracisz nic.

I niech to będzie przesłanie na Twoją kolejną opowieść. 

Lepiej wierzyć, niż nie wierzyć.

Opowiesz mi o tym? Jeśli chcesz…

Podziel się tym wpisem:
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter
Share on LinkedIn
Linkedin


Dołącz do dyskusji: