A co z Tobą?


Monika Górska | 27 maja 2016

Prawdopodobnie nie jesteś jak samica albo samiec Alfa, który sądzi, że przy nim wszyscy bledną jak kolorowa koszula wyprana z wybielaczem.

Myślę, że jestem podobna do Ciebie. Od dziecka chciałam czuć, że jestem ważna i potrzebna. Chciałam, żeby ktoś na kim mi zależało, zauważył mnie i docenił to, co robię nieraz zarywając nocki.

Marzyłam, by ktoś mnie pokochał tak po prostu, „za darmo”. A jeszcze lepiej, żebym sama siebie potrafiła pokochać, bez tych nadających w tyle głowy gremlinów. Żeby moja mama, przytuliła mnie i zaakceptowała taką, jaka jestem, mimo, że nie pasowałam do jej wizji idealnej córki. Może dlatego wszystko, co później robiłam, starałam się robić najbardziej perfekcyjnie, jak tylko potrafiłam.

Było raz lepiej, raz gorzej. Kiedy wydawało mi się, że wreszcie wychodzę na prostą, droga robiła nagły zwrot i znowu budziłam się o trzeciej nad ranem. Serce waliło jak młot, a w głowie gonitwa myśli. Dlaczego zawsze muszę coś zepsuć?

Dawno, dawno temu umówiłam się z koleżankami, że razem wrócimy po lekcjach do domu. Ależ byłam szczęśliwa, że mnie zaprosiły! Byłam wtedy gruba, jako jedyna w klasie nie miałam jeansów, nie było mnie stać na wycieczki szkolne. Nie umiałam dobrze skakać w gumę, ani w linkę, więc najczęściej inne skakały, a ja stałam w gumie i kręciłam skakanką. No cóż. Nie można powiedzieć, żebym była specjalnie popularna w klasie.

Pamiętam ten słoneczny dzień. Stoję przed żółtą szkołą im. Wladimira Komarowa i rozglądam się za dziewczynami. Nigdzie ich nie ma. Idę w kierunku boiska, ale tam też jest pusto. Odwracam się i nagle widzę plecy moich koleżanek szybko znikające w uliczce naprzeciw szkoły… Do dziś czuję tamten ścisk w żołądku… Nie lubiana. Odrzucona. Niepotrzebna. Mama mnie nie pocieszyła. – Jeśli uciekły przed tobą, to zastanów się, co z tobą jest nie tak? Ciekawe, że przed Agnieszką, albo Nulą jakoś nie uciekają…
Jeszcze kilka razy w życiu miałam poczuć w żołądku to znajome, obezwładniające uczucie.

Minęło kilkadziesiąt lat, a ja ciągle starałam się wyrosnąć z tej małej, odrzuconej dziewczynki. Dziesiątki warsztatów rozwoju osobistego, tyle mądrych książek i rozmów, setki godzin kontemplacji natury, modlitwy i medytacji… Nie powiem, momentami całkiem dobrze mi szło.

A kiedy mama przed śmiercią przytuliła się do mnie i powiedział mi:Jaka ty ładna jesteś, a potem jeszcze kilka razy powtórzyła „kocham cię” poczułam się jak motyl uwalniający się wreszcie z kokonu.

Kiedy jednak mamy zabrakło, motyla już nie było. Został opuszczony kokon. I moja przerażająca samotność. Byłam jak pusty pokój, obdarty z tapet, z sypiącym się tynkiem i zygzakami pęknięć na ścianie, w którym hula wiatr. I właśnie wtedy postanowiłam spełnić najstarsze marzenie mojego życia i zobaczyć Wielki Kanion.

Miesiąc później zobaczyłam Wielki Kanion i… przeżyłam olśnienie. Że marzenia się nie spełniają, ale że marzenia SIĘ SPEŁNIA. I wtedy nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, bez guru, bez rytuałów, poczułam kiełkującą gdzieś na dnie obezwładniającą miłość do siebie i do świata. Idąc krętą drogą wśród pomarańczowo – żółtych skalnych ścian, bez skrępowania rozkładałam szeroko ręce i mówiłam całkiem głośno: Jak ja kocham ten świat. Jak ja kocham siebie.

Wreszcie poczułam całkowity spokój. I spełnienie. To była moja lekcja numer 1 od Wielkiego Kanionu. Potem przyszedł czas na kolejne dwanaście, z których w ciągu kolejnych czterdziestu dni powstała książka Spełnij marzenie, marzenie spełni Ciebie. 12 lekcji życia od Wielkiego Kanionu. Opowieść o podróży w głąb samej siebie. Jeśli chcesz wyruszyć w tę podróż razem ze mną, podaj mi rękę i chodźmy monikagorska.com/moje-książki

Nie czekaj, jak ja, 40 lat na spełnienie Twoich marzeń. Możesz to zrobić już dzisiaj. A ja Ci w tym z przyjemnością pomogę.

To jest bardzo osobista historia. Dla mnie i dla wielu czytelników, którzy do mnie po jej lekturze napisali, jest ona jak mapa wskazująca drogę do tego, co w życiu najważniejsze. Do samego życia. Nadal pełnego niedoskonałości, ale spełnionego, przepełnionego miłością do siebie i wiarą w siebie.

Zauważyłeś, że im jesteśmy starsi, tym częściej wstawiamy nasze marzenia do poczekalni?
Dobrze wiesz, że jeśli chcesz, znajdziesz sposób, jeśli nie chcesz, znajdziesz powód.
A powodów, żeby marzenia czekały „na swój czas”, masz całe stada.

Pomyśl jakby to było, gdybyś bez skrępowania umiał poprosić innych o pomoc i nie bał się, że odmówią. Wyobraź sobie, że rozmawiasz z kimś, na kim Ci zależy, albo występujesz przed większa grupą i nie widzisz na ich twarzach jakieś szczególnej reakcji na to, co mówisz. Ale już Ci to nie przeszkadza, bo nie potrzebujesz akceptacji innych, by wiedzieć, że jesteś KIMŚ.

Uwierz, że w każdej sytuacji możesz być w pełni sobą, wolny jak orzeł wśród szczytów, z dystansem oglądający świat. By tego doświadczyć, czasem wystarczy tylko spełnić swoje wielkie marzenie. I stać się pierwszoplanowym bohaterem opowieści, którą jesteś.

 


Dołącz do dyskusji: