Pomożesz mi? Bez Ciebie się nie uda!
Monika Górska | 21 kwietnia 2016
W poniedziałek rano obudził mnie dzwonek domofonu. Lekko zdenerwowana pytam kto tam, już w duchu przeklinając roznosicieli ulotek, robotników remontujących mieszkanie pode mną i wszystkich, którzy o tak nieprzyzwoitej porze zakłócają mi sen. OK. przesadziłam z tą porą. Była 7.30. Ale przecież wczoraj był niedziela, więc trzeba odespać.
Odpowiada sympatyczny męski głos: Pani syn chyba zgubił portfel, przyszedłem oddać.
Otwieram drzwi, zaplątując węzeł szlafroka. Ostrzyżony na jeża pan w okularach uśmiecha się do mnie, sprawdza jeszcze imię syna, i podaje mi saszetkę Tymka, a w niej – legitymacja (z adresem), klucze, karta PEKA i nowiutka karta z banku, z której Tymek jest taki dumny. Aż mi się gorąco zrobiło! Chciałam dać „znaleźne”, ale Pan się tylko uśmiechnął, machnął ręką i mówi: Niech pani zadzwoni szybko do syna, bo pewnie się martwi.
Z wrażenia chyba mu nawet nie podziękowałam, przynajmniej nie tak serdecznie, jak na to zasłużył. Szkoda, że nie zapytałam go chociaż o imię.
Jacy ludzie są dobrzy, mamo – to były pierwsze słowa Tymka, kiedy się dowiedział o znalezionej zgubie. A Tymek, nie jest szybki do ferowania takich opinii. Wręcz przeciwnie.
Ten nieznajomy Pan, który pewnie spieszył się rano do pracy, a chciało mu się wdrapać na czwarte piętro, by oddać zgubę, sprawił, że moje serce zaczęło tańczyć kankana i każdym koniuszkiem zaspanego ciała poczułam wdzięczność. Dostaliśmy takiego energetycznego kopa na cały dzień i tydzień, i pomyślałam, że tacy ludzie sprawiają, że świat nabiera sensu.
Tak samo dzieje się ze słuchaczami, kiedy im opowiadasz opowieść. A raczej… tak się może zdarzyć, jeśli Twoją opowieść zbudujesz kierując się trzema zasadami, które są samą najczystszą esencją storytellingu. Jeśli masz ochotę je poznać, albo sobie przypomnieć, to zapraszam Cię dzisiaj wyjątkowo na stronę Sprawnego Marketingu, gdzie przez weekend, mój artykuł „Trzy najważniejsze zasady storytellingu” zdążył przebić trzykrotnie ilością lajków i udostępnień mój najsłynniejszy jak dotąd post o naszej rozmowie z Kevinem Spacey. Na dodatek średni czas, którzy ludzie spędzają na tej stronie to podobno 6 minut i 30 sekund, czyli dokładnie tyle, ile zajmuje przeczytanie całego artykułu. A tak się bałam, że za długi.
Wiesz, to dla mnie bardzo ważny artykuł. Zabierałam się za niego aż 9 miesięcy. I bardzo chciałabym, żeby dotarł do jak największej liczby osób. Tylko jak mam to zrobić?
A gdybym właśnie Ciebie poprosiła o pomoc? Przecież tak się robi z bliskimi, prawda?
Oczywiście bardzo bym chciała żebyś mi pomógł, ale nie będę Cię naciskać, bo sama nie lubię, jak ktoś mnie do czegoś zmusza. Serio, możesz powiedzieć nie. Nie obrażę się.
Choć najchętniej to bym Ciebie uwiodła, żebyś nie mógł mi tego powiedzieć 🙂 Tylko jak? Pomarszczona pięćdziesięciolatka i to w dodatku na odległość?
Nie wiem czy to, o czym napisałam w artykule jest tak ważne również dla Ciebie. Ale ponieważ nie mam Cię jak teraz o to zapytać, mogę Ci jedynie powiedzieć dlaczego to jest tak ważne dla mnie. Albo się w tym przejrzysz, jak w lustrze, albo nie.
Wiesz za co pokochałam storytelling? Za tę jego totalną moc wytwarzania niezwykle silnych więzi między ludźmi. Ale tak jak tym samym nożem można pokroić chleb, ale i kogoś zabić tak i tego cudownego narzędzia komunikacji można używać w różny sposób.
Nie chcę żeby ktoś wykorzystał opowieść, by Ciebie skrzywdzić. Bo kiedy człowiek idzie ze swoimi emocjami, to traci głowę. A ja bym nie bardzo nie chciała, żebyś ją stracił dla tego co nie jest Ciebie warte! Ani prawdziwe.
Wierzę, że tylko autentyczna opowieść jest naprawdę skuteczna. Autentyczna, to znaczy taka, która jest z Ciebie, jest kawałkiem Twojej prawdziwej historii. Jeśli Twoja opowieść nie jest autentyczna, to choćbyś nauczył się ode mnie wszystkich storytellingowych narzędzi, i zastosował wszystkie szablony i struktury, to i tak na dłuższą metę to nie zadziała. Albo nie zadziała tak bardzo, jak byś tego chciał. Jeżeli nie chcesz, żeby pierwszy lepszy klient zdmuchnął Twoją opowieść jak świeczkę, to musi mieć ona korzenie.
A dokładniej, musi być zakorzeniona w Tobie. Musi czerpać z Twoich wartości, z tego co jest dla ciebie ważne, z tego, w co wierzysz, co kochasz i z tego po co żyjesz. Tylko taka opowieść będzie żywa. Jak prawdziwa, pachnąca jodła na Wigilię, a nie plastikowe drzewko z ozdóbkami, które wyciągasz z kartonu co roku.
Tylko wtedy masz szansę, że Twoja opowieść ukorzeni się na dłużej również w Twoim słuchaczu. A on będzie ją opowiadał dalej. Nie dlatego, że szef mu kazał albo czuje się do tego jakoś zobowiązany, ale bo sam nie może się powstrzymać, żeby jej nie opowiadać. Pomyśl tylko, jakich skrzydeł dostanie wtedy Twój biznes!
O takim właśnie storytellingu przeczytasz w moim artykule na Sprawnym Marketingu.
Wiesz, co by mi dało jeszcze większą radość i kopa energetycznego niż oddana zguba mojego syna? Żeby za Twoją sprawą link do tego artykuł pojawił się wszędzie tam, gdzie zbierają się w sieci dobrzy, wartościowi ludzie. W Twoich grupach branżowych na Facebooku, na forach, stronach, blogach, Twitterze, LinkedInie… Przyznam się, że nie miałabym nic przeciwko temu, żeby mój artykuł ktoś nawet znalazł, jak zaglądnie do lodówki 🙂
Dlaczego mi tak bardzo na tym zależy? Bo piszę tam o tym, czym storytelling jest, czemu służy, a czemu służyć nie powinien. I marzy mi się, żeby ten artykuł był dla biznesu takim storytellingowym wzorcem. Coś na kształt wzorca metra czy kilograma z Sèvres po Paryżem.
Wysoko mierzę? No Górska przecież jestem. Doliny nie dla mnie. Zawsze wolałam Orlą Perć.
Tego, co Tymek odkrył w poniedziałek rano, ja doświadczam każdego dnia. Każdy człowiek ma dobre strony. I każdy biznes ma swoje dobre strony. Wystarczy przekartkować te złe. Tego uczą mnie opowieści, tego uczy mnie storytelling.
To jak? Dałeś się uwieść? Zostajesz w dolinie, czy idziesz ze mną na szczyt?
Jeśli tak, to ruszajmy od razu, póki pogoda. Tutaj znajdziesz mój artykuł >> https://sprawnymarketing.pl/zasady-storytelling