Ojciec uważał go za nieudacznika, choć cały świat chciał go słuchać


Monika Górska | 17 marca 2016

Jeśli czasem czujesz się, jakbyś był niewidzialny, jakby ludzie z którymi na co dzień spotykasz się w pracy, na uczelni, a nawet w domu, tylko omiatali Cię wzrokiem, ale prawdziwego CIEBIE nie WIDZIELI, ten wpis może Ci pomóc.

Wiem, jak to potrafi boleć. Jak z czasem rośnie poziom frustracji. A wtedy jeszcze bardziej stajesz się niewidzialny. Zamykasz się w sobie.

Czasami dzieje się tak, bo jesteś zbyt nieśmiały albo zbyt skromny, żeby zwracać na siebie czyjąś uwagę. Przechodzisz codziennie obok biurka kolegi, który stuka w klawiaturę, jakby chciał zagłuszyć odgłos Twoich kroków. Wiesz, że mielibyście wiele ciekawych tematów. Ale kiedy zaczynasz, nie bardzo wiesz co powiedzieć. Albo chciałabyś zjeść obiad z, sympatycznie wyglądającą, koleżanką, ale nigdy Ci tego nie zaproponowała, a Ty nie chcesz się narzucać. Dookoła ciebie tłum. A Ty sam.

Czasem to Twoja marka, której z pasją poświęcasz prawie cały twój czas jest ciągle za mało widoczna. Nie wiesz już sam, co masz zrobić, żeby zwrócić na nią uwagę. Ma na Facebooku już tysiące fanów, ale firmowe konto nadal świeci pustkami.

Może też być tak, że jesteś osobą tak bardzo znaną, podziwianą, popularną, że ludzie widzą w tobie Twój publiczny wizerunek, a przestają widzieć człowieka.

Jest kilka sposobów na to, żeby inni dostrzegli, ZOBACZYLI Ciebie, albo twoją markę.

Zdradzę Ci mój – wypróbowany, choć niekoniecznie łatwy.

Kiedyś miałam taką przygodę z pewnym wybitnym dyrygentem, o którym kręciłam film. Był świetnym gawędziarzem. Opowiadał mi różny historie. Wiele z z nich już wczesniej słyszałam. Było miło, ale miałam wrażenie, że ślizgamy się po powierzchni. W duchu nawet zaczynałam już być zła na siebie, że się zgodziłam na tę produkcję.

Aż wtedy ten 90. letni wtedy starszy pan opowiedział mi historię o swoim ojcu, który przez kilkadziesiąt lat nie mógł zaakceptować, że syn nie został kupcem, tylko muzykiem. Że kiedy jego chór podbijał Polskę i świat, śpiewając nawet dla prezydenta Kennedy’ego,  w jego rodzinie uważano go za odmieńca i nieudacznika.

I, że dopiero po wielu, wielu latach, ojciec odwiedził go w czasie chóralnego obozu… zobaczył, jak wspaniale uczy ich nie tylko śpiewu, ale i życia… Łza pojawiła się w jego oku, kiedy wspominał wieczorny spacer w sierpniową noc, kiedy tata przeprosił go, że tak go wcześniej nie rozumiał.

To jego opowieść o rodzinnej porażce sprawiła, że zobaczyłam Profesora na nowo. Że pod marmurowym pomnikiem, zobaczyłam nerwy i żyłki. Instynktownie polubiłam go. I zaczęłam się cieszyć robieniem tego filmu. Tutaj możesz zobaczyć fragment.

Wiele razy, zarówno w filmowych jak osobistych rozmowach, doświadczałam tego magicznego momentu, kiedy nagle ZOBACZYŁAM mojego rozmówcę. Zaczynałam go rozumieć, stawał mi się dziwnie bliski, jakbyśmy się znali od lat.

Założę się, że też dobrze znasz to uczucie.

Analizowałam tysiące rozmów, które przeprowadziłam do filmów. Aż wreszcie odkryłam formułę czapki-WIDKI, która przynosi według mnie najszybszy i najtrwalszy efekt.

To przyznanie się do jakieś swoje słabości, porażki, skazy. Wstydliwego sekretu. Bycie sobą. W 100%. W końcu jaką masz inną opcję? Wszyscy inni są już zajęci 🙂

Nie mówię, że jest to proste. Trudno jest przyznać, że los, lub ludzie okrutnie się ze mną obeszli. Kto lubi się przyznawać, do popełnionych błędów. Jako nieuleczalna perfekcjonistka coś o tym wiem.

Ale żebyśmy się dobrze zrozumieli. Nie namawiam Cię do bicia się w piersi i prezentowania siebie jako ofiary. W przypadku relacji w pracy, wystąpień publicznych, czy w opowiadaniu o marce, chodzi bardziej o historie porażek z HAPPY ENDEM.

„Tak, tego dnia zadziałały wszystkie Prawa Murphy’go. Na dodatek była to tylko moja wina. Ale patrząc na to z dystansu widzę, że dzięki tej porażce nauczyłem się czegoś ważnego, zdobyłem cenne doświadczenie”.

Nie ma znaczenia, czy opowiesz o tym lepiej, czy gorzej. Ładunek emocjonalny takiej opowieści działa jak dynamit, który w jednej chwili wysadza wszystko to, co zasłaniało Cię do tej pory. Ale uwaga, może też sprawić, że ta osoba za bardzo się do ciebie przywiąże.

To jak? Spróbujesz?

 

Podziel się tym wpisem:
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter
Share on LinkedIn
Linkedin


Dołącz do dyskusji: