O matko!


Monika Górska | 25 kwietnia 2019

Dzień dobry! Mam nadzieję, że po tych Pięknych Świętach czujesz przypływ mocy, energii i chęci do działania!

Powiem wprost. Czy mogę się do niej egoistycznie podpiąć?

Bo u nas w domu też od niej furczy. Mój syn, Tymoteusz (niestety, nie jest już Tymkiem), razem ze swoją drużyną pełną parą przygotowuje się do wyjazdu do USA na Mistrzostwa świata w kreatywności. I powiem tak… mają ogromne szanse, żeby wygrać. Dobra, każda mama powie to samo, tylko że tym razem mieli na Mistrzostwach Polski tyle punktów, że skala się już prawie kończyła. No, więc nadzieje szybują w górę.

Właśnie tłumaczą przeróbkę Bohemian Rapsody z motywem Leonarda da Vinci i jego mamy z powrotem na angielski… 

Mamaaa, uuuuuu… Ale… nie chciałabyś być taką mamą, jak w tym spektaklu.

Ja chcę być trochę lepszą, wspierającą, a nie podcinającą skrzydłą, dlatego robię, co mogę, żeby dodać im skrzydeł, tych samolotowych i pomóc w zrzutce pieniędzy na bilety dla całej drużyny do USA.

Bardzo proszę, dorzuć się i TY! Uzbierali już 3 tysiące, ale brakuje jeszcze 17 tysięcy. Nie wygrają, jeśli nie dolecą 🙂 Każda złotówka się liczy! A finały już za miesiąc, od 21 maja!!! 

Zobacz filmik, który nakręcili:

https://zrzutka.pl/9w86sy

Mogę na Ciebie liczyć?

A ja mam dzisiaj dla Ciebie opowieść absolwenta naszej Mistrzowskiej Szkoły Storytellingu Biznesowego, Rafała Markiewicza. O lataniu właśnie… Bo rodzina, to drużyna.

„Mały Tomek zrezygnował z gry w piłkę z kolegami i siedział cały rozemocjonowany tym, co się miało zaraz wydarzyć. Na stole leżały papiery, kredki, flamastry, bibuła, klej i listewki.

Drzwi skrzypnęły i do pokoju wszedł jedyny brakujący element układanki – tata! Prace nad latawcem wystartowały. 

Przez kolejne wieczory pracowali przy oświetlającej stolik lampce. 

Nie było jednak łatwo. Najpierw okazało się, że kolory flamastrów przebijają się na drugą stronę kartki. 

Potem Tomek niechcący wylał na wszystko herbatę. 

Płakał godzinę wtulając się w ojca, który tłumaczył mu, że takie wypadki zdarzają się nawet najlepszym inżynierom. 

Największy dramat wydarzył się jednak wtedy, kiedy Tomek zobaczył, że jego piękny kolorowy latawiec zamiast wisieć na ścianie, leży cały podarty na podłodze a nad nim stoi kot. 

Tomek obraził się na kota i cały świat. Sytuację uratował dopiero tata, obiecując budowę dwa razy większego latawca. 

Plaża była pusta i wiał silny wiatr. Słońce dumnie oświetlało rysunek smoka, a latawiec podskakiwał i wywijał najprzeróżniejsze figury w powietrzu. 

Brzdęk… to pękła linka podtrzymująca latawiec, a ten zaczął się wzbijać coraz wyżej. 

Tata zamarł a do oczu malca napłynęły łzy. 

Nim jednak spadła pierwsza z nich, kąciki jego ust z trudem uniosły się do góry i wyszeptał: 

– To nic. Teraz znowu będziesz musiał do mnie przychodzić wieczorami, żeby zbudować kolejny.”

W Odysei Umysłu rodzice i w ogóle dorośli nie mogą pomagać w tworzeniu projektu. Ale mogą im pomóc dolecieć do celu.

Bardzo na Ciebie liczę!

Podziel się tym wpisem:
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter
Share on LinkedIn
Linkedin


Dołącz do dyskusji: