Nie martw się na zapas. Na zapas się ciesz!


Monika Górska | 18 listopada 2021

Rok temu wszystko wokół mnie było takie szare… A ja byłam bardzo smutna. Tak smutna, że nawet wierzba płacząca, na skwerku obok, mi zazdrościła.

Ale życie podobno jest w kolorze, jaki ma Twoja wyobraźnia. Tak mówił mój ulubiony Marek Aureliusz.

Więc rok temu wyobraziłam sobie, że ten kolejny rok mojego życia, będzie rokiem RADOŚCI.

A wszystko zaczęło się od snu…

Rok temu przyśnił mi się po raz pierwszy w życiu mój ojciec chrzestny. Najlepszy, jakiego można sobie tylko wymarzyć! Szlachetny, dobry, z poczuciem humoru. Kochany przez wszystkich ordynator toksykologii szpitala Raszei w Poznaniu.

17 lat temu szedł za wnukiem granią w stronę Wołowca. Kiedy Kuba się obrócił, wujka Andrzeja już za nim nie było. Zginął w swoich ukochanych Tatrach.

I nagle we śnie widzę go, jak stoi w białym kitlu, i z błyskiem w oku, mówi:

– Moniko, mam coś dla ciebie! I podaje mi ciemną, brezentową torbę.

– Ale ciężka! Próbuję zgadnąć, co w niej jest. Tak po dotyku, to chyba jakieś narzędzia.

Zaglądam do środka… I wtedy się budzę. Nadal jednak taka szczęśliwa, że się spotkaliśmy i, że dostałam od niego prezent.

Leżę jeszcze przez chwilę z zamkniętymi oczami, kiedy przypływa do mnie taka myśl:

– To są kilofy.

– Ale do czego?

– Kilofy do wydobywania radości!

Taki piękny prezent od Wujka Andrzeja!

Znowu wiedział, czego mi teraz najbardziej potrzeba… Bo kiedy się traktuje życie, jako zadanie, bez trudu pamięta się o kilofach.

A tak łatwo zapomnieć czasem o radości.

Zastanawiałam się, czy mogę jakoś to zmienić? A nie czekać i czekać, aż “samo się zmieni”? Postanowiłam więc, tuż przed moimi urodzinami, w końcu listopada 2020, być uważna, tak na co dzień, na każdy, nawet najmniejszy, powód do radości.

I wiesz, co odkryłam? To wdzięczność otwiera do niej najszerzej bramy!

A kiedy już ją poczułam, to za radą Mirona Białoszewskiego, robiłam wszystko, żeby łapać radość za ogon. Bo wtedy, nawet, jak się wyrwie, zostaną mi choć pióra 🙂

Jak myślisz, zostało coś po tym roku w mojej ręce?

I zgadnij, co mam dla Ciebie w drugiej? Napiszę Ci o tym na końcu.

Uprzedzam lojalnie, ten list będzie długi. Bo na jednym piórze się nie skończy 🙂

Dopiero patrząc teraz na cały ten rok z lotu ptaka, dociera do mnie, że jeśli moja radość byłaby ptakiem, to jednak pawiem. Z feerią kolorów tęczy. Nawet jeśli ostatnio ich kompletnie nie dostrzegałam…

Jakbym zapomniała, że jeśli ich nie widzę, to nie znaczy, że tych piór nie ma. Tylko może ten paw na chwilę zwinął swój ogon? A dzięki Twojemu wsparciu i ogniskom palonym na górach, potrafiłam to znowu zobaczyć. Dziękuję Ci za to!

Przecież tych kolorów tyle… Ciągle czuję tak ogromną radość, kiedy mogę się dzielić moją pasją i wiedzą storytellingową. Tu już chyba u mnie nieuleczalne, co?

Bo nie ma to, jak opowieści, które dają tyle sensu, naszemu tak często bezsensownemu światu. Dodają tyle nadziei i mocy, by te nadzieje realizować.

Nie tylko ich słuchanie, ale ich pisanie! Chociaż wymaga i cierpliwości, i wysiłku, jaką radość to daje!!! Przekonuję się o tym codziennie, kiedy tylko piszę kolejną kartkę mojej książki “Zaufaj i puść się”, w której powstawaniu cudownie towarzyszysz mi od maja. Ma już 111 stron i jestem mniej więcej w połowie 🙂

A chyba najbardziej się cieszę, kiedy mogę uczyć innych tej przepięknej sztuki opowiadania innych. Do dzisiaj mam banana na buzi, jak sobie przypomnę serię zajęć dla studentów MBA, którą poprowadziłam online na WSB, mimo, że covid robił wszystko, co mógł, żeby mi w tym przeszkodzić.

Nie poddałam się i w efekcie powstały przepiękne opowieści, choć śmialiśmy się, że zamiast storytellingu uprawiam storykaszling.
Covid za to się poddał i przeżyłam!

A potem kolejne szkolenia dla pracowników Politechniki Poznańskiej, doktorantów Uniwersytetu Jagiellońskiego i wykładowców WSB. Mimo lockdownu przeszkoliłam kilkaset osób i upewniłam ich, że można się zaprzyjaźnić nawet z kamerą 🙂 Tak mnie cieszy, kiedy ktoś, przekracza zasieki w swojej głowie i odkrywa, że może móc!

Zaraz potem wrócił temat kolejnej edycji Google News Initiative i fantastyczne szkolenie Trenuj Trenera. Całkiem przyjemne to uczucie, kiedy samemu się szkolisz i jeszcze Ci za to płacą 🙂

Z mocną grupą pracowników jednej z najważniejszych firm farmaceutycznych w Polsce spotkaliśmy się wreszcie na żywo – i taka była energia, że miało być tylko jedno szkolenie, a zrobiły się dwa. Podobnie z Urzędem Miasta Poznania.

To, co jest chyba jednak największym moim odkryciem tego roku, w każdym razie od strony zawodowej, to, ile radości dają mi mentoringi 1:1 . Zwłaszcza te, kiedy ktoś już przerobi któryś z moich kursów online. Wtedy koncentrujemy się już tylko na tym, co najważniejsze i tak szybko widać efekty!

Tyle dobrej energii, tyle synergii się wtedy między nami wytwarza… i tyle zadziwiająco pięknych “skutków ubocznych”.

A kilkanaście dni temu, skończyłam czteromiesięczny proces mentoringowy z samym CEO technicznym jednej z największych firm komputerowych na świecie.

Możesz sobie wyobrazić, jakie to było ogromne wyzwanie! I jaka moja radość, kiedy na końcu usłyszałam “Dostałem wszystko, co chciałem, a nawet więcej. Najważniejsze, że jak większość coachów nie próbowałaś mnie przerabiać na swoje kopyto, ale pozwoliłaś mi być w tym wszystkim sobą. A Twój kurs online Storytellingowy Program Sprzedaży, to najwyższa półka. Pełny profesjonalizm”.

No… tylko nie mów mi: “nie pękaj”, bo i tak pękam z dumy i radości!

W ten czwartek skończyłam kolejną serię mentoringów w ramach Academic Mentors Program we Wielkiej Brytanii. Cudownie jest pracować z takimi młodymi, pełnymi pasji, ale też lęku, niepewności i nadziei ludźmi… Tyle możemy sobie dać!

Boże… jak ja lubię tę moją pracę. Choć kiedy to piszę, to dziwnie mi brzmi, by to, co robię, nawet nazywać pracą…

A wiesz, co w tym wszystkim sprawia mi największą radość?… Że tacy fantastyczni klienci sami się do mnie zgłaszają! I nadal jestem w stanie pisać przy tym książkę.

Czy to nie cudowne, jak działa moja biznesowa strategia Bożej Opatrzności? Kiedy tylko zamykają się jakieś drzwi, to natychmiast otwiera się okno.

No pomyśl tylko… 29 października o 9.30 mam ostatnią sesję mentoringową dla Intela. Już zaczynam się lekko niepokoić… Co teraz?

Na szczęście mam niezawodną gorącą linię modlitewną Przyjaciół, która czyni cuda. I sama też bombarduję Tego, któremu rok temu z kawałkiem, oddałam stery Fabryki Opowieści.

– No Szefie, jeśli mam dalej pisać książkę, to musisz teraz coś zrobić.

Nie uwierzysz… Tego samego dnia o 15.30 dzwoni telefon…. Krótka, dobra rozmowa. I nawet nie muszę pisać oferty! Od razu mam przesłać umowę.

I już w ten czwartek zaczynamy 3-miesięczny nowy proces szkoleniowo-mentoringowy dla szefów i kadry zarządzającej lidera prywatnej opieki medycznej w Polsce.

No i jak tu się nie cieszyć?

W tym roku odkryłam też zaskakującą i bardzo ważną dla mnie rzecz… Tylko się ze mnie nie śmiej…

Moje życie nie kończy się na pracy. No, trochę musiałam pożyć, żeby się wreszcie o tym przekonać.

A wszystko zaczęło się pewnego wieczoru, 22 kwietnia 2021 r., kiedy dostałam do spróbowania lampkę polskiego wina, z winnicy Na Dziole. Jak myślisz, jak się nazywa to wino?

No sama bym sobie tego nie wymyśliła…

Radość.

A później już nic nie było w moim życiu tak samo. Tyle pięknych, radosnych, nowych wątków się pojawiło.

Ale o tym może kiedy indziej.

Jeszcze czytasz? Podziwiam Cię! I cieszę, bo tak bardzo chciałam się podzielić z tym Tobą moimi radościami. Tyle razy dzieliłam się smutkami, a wiesz, najlepszym lekarstwem na duże kłopoty są właśnie radości. Choćby najmniejsze!

I marzy mi się, żebyśmy w ten mój urodzinowy czas sprawili sobie wzajemnie jak najwięcej radości.

Ty mi – a ja Tobie.

-Jak?

Wiadomo 🙂 Dzięki opowieściom. Tym mówionym, tym pisanym i tym na video.

Kiedy wreszcie je stworzysz:)

Rozejrzyj się teraz na naszej stronie: www.fabrykaopowiesci.pl/sklep

-To gdzie tu prezent?

Już mówię. Jeśli chodzi Ci po głowie napisanie własnej opowieści albo chcesz nakręcić film, albo po prostu dobrze czuć się przed kamerą w czasie live’ów, i chcesz się tego uczyć razem ze mną, nie rób tego teraz!

Poczekaj jeszcze tydzień.

– Po co?

Bo w prezencie urodzinowym, którym wzajemnie możemy się obdarować, mam zamiar tak odchudzić ceny za wszystkie kursy online, dostępne w naszym sklepie, że grzechem będzie nie kupić i nie spróbować swych sił w jednej z najstarszych sztuk świata. Serio 🙂

I jeszcze coś. Jeśli zastanawiasz się, jak Ty możesz zrobić swój własny kurs online, i masz jeszcze ochotę mnie posłuchać, to w tym podcaście dla WP Idea zdradzam, jak ja je robię: https://wpidea.pl/blog/podcast-monika-gorska/

A co Tobie, od czasu Twoich ostatnich urodzin sprawiło najwięcej radości?

Podziel się tym wpisem:
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter
Share on LinkedIn
Linkedin


Dołącz do dyskusji: