Co Cię trzyma


Monika Górska | 28 października 2014

Nie wiem jak Ty, ale ja zrywam się w góry. Górska jestem przecież. Może odnajdę tam ślad pustelnika…

Student, kupiec i namiestnik zostali napadnięci przez zbójców podczas podróży przez pustynię. Ograbieni ze wszystkiego, długo się błąkali, zanim udzielił im pomocy pustelnik. Zaprowadził nieszczęśników do swojej chatki, a po nakarmieniu ich i opatrzeniu, rzekł:

– Jesteśmy tu z dala od świata. Niebawem przyjdzie zima, a moja chatynka, jak widzicie, jest maleńka. Każdy z was musi więc zbudować sobie jakieś schronienie, inaczej wszyscy możemy pomrzeć.

Trzej mężczyźni odparli chórem:

– Ale my chcemy jechać dalej w podróż!
– To niemożliwe – uciął krótko eremita. – Przełęcze są już zawalone śniegiem i dolina jest praktycznie nie do przejścia.
– Cóż ja pocznę bez moich książek? – jęknął student.
– Cóż ja pocznę bez moich interesów? – poskarżył się kupiec.
– Cóż ja pocznę bez moich poddanych? – zaprotestował namiestnik.
„A cóż ja mam począć z tymi trzema?” – pomyślał pustelnik.

Owi zaś trzej, choć z narzekaniem, zabrali się do pracy. Wybudowali trzy kamienne domki, ale dach kładli, kiedy już spadał pierwszy śnieg.

Zima była długa. Wydała się jednak dziwnie krótka, gdyż trzej mężczyźni, nie mając nic do roboty, odkrywali uroki bycia razem, wspólnych rozmów, rąbania drew, odgarniania śniegu i palenia fajki przy ogniu, kiedy to myślą błądzi się we wspomnieniach smutnych i radosnych.

Pustelnik patrzył na to, przebywał z nimi, czasami opowiadał o sprawach Bożych, a w owych trzech drżały serca. Powróciła wiosna. Trzej mężczyźni pragnęli szybko ruszać w drogę, ale odkładali podróż z dnia na dzień; najpierw chcieli pomóc eremicie w siewie, potem w strzyży owiec, a i niebo stało się niebieściuchne nad podziw…

Pewnego dnia pustelnik wezwał ich do siebie i tak im rzekł:

– Już nie słyszę, abyście mówili o książkach, interesach czy poddanych. Co się z wami dzieje?

A ci trzej spuścili głowy w milczeniu.

– To ja wam powiem, co wam jest. Przedtem mieliście swoich panów: rządziły wami właśnie książki, interesy, poddani. A teraz jesteście jak zagubione psy bez obroży – czujecie się wolni, ale dam głowę, że zostalibyście tutaj, idąc za głosem serca. Czy nie tak?

Tamci spojrzeli po sobie i przytaknęli.

– No więc, nie jest to możliwe i świetnie o tym wiecie. Wracajcie do swoich książek, interesów i poddanych. Tylko nie bądźcie już ich niewolnikami, jak dawniej. Bądźcie panami samych siebie. A kiedy naprawdę zapragniecie Pana, to wiecie, gdzie go szukać*

A Ciebie – co trzyma?

 

* Autorem tej opowieści jest Pier D’Aubrigy, a ja znalazłam ją na adonai.pl.

Podziel się tym wpisem:
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter
Share on LinkedIn
Linkedin


Dołącz do dyskusji: