Dziękuję to za mało…


Monika Górska | 14 stycznia 2015

Znasz to uczucie, że język zaczyna Ci się plątać ze zmęczenia, myśli galopują przez Twoją głowę, ale żadnej nie możesz przytrzymać na dłużej, a w całym ciele czujesz lekki dygot, jakby każda Twoja komórka zaczynała wibrować. Jedyne, o czym marzysz to ciepłe łóżko, bez budzika nastawionego na wcześnie rano.

Ale z drugiej strony, coś komuś obiecałeś i ktoś na to teraz czeka. Może nie jest to dla niego sprawa życia i śmierci. Może nawet nie zauważy, że nie dotrzymałeś obietnicy. Ale dałeś komuś Twoje słowo i chcesz jego dotrzymać.

Ja tak się czuję dzisiaj. Dzisiaj jest wtorek – nasz storytellingowy dzień. Nie chcę Cię zawieść, nawet jeśli nic mądrego nie przychodzi mi do głowy, bo wałsnie skończyła dwudniowe szkolenie z budowania marki w Krakowie, a jutro czeka mnie jeszcze konferencja w Kieleckim parku Technologicznym. No i mój właśnie zakończyłam mój chyba największy życiowy maraton. I to w dodatku sprintem. Jestem totalnie zmęczona ale totalnie szczęśliwa. Powiem ci szczerze, do ostatniej chwili nie byłam pewna, czy goście na urodzinach rzeczywiście zobaczą drukowaną wersję książki . Od mojej samotnej wędrówki po Wielkim Kanionie, do napisania i wydania tej książki drukiem minęło dokładnie 40 dni.

To, co niemożliwe staje się możliwe, jeśli tylko nie uwierzymy – sobie i innym, że jest to niemożliwe.

Wszystkim z branży wydawniczej, z którymi rozmwiałam w tym ostatnich dniach mówilam – wiem, że to jest niemożliwe, ale liczę na cud! A oni kiwali głowami i mówili – no tak, tu tylko cud może sprawić, że ta książka będzie gotowa na czas… No i jak tu nie wierzyć w cuda! Dziękuję Bartkowi -szefowi i ekipie Concordii Print, za to, że dowiedli po raz kolejny, że chcieć to móc. I Elizie, za cudowne miejsce, w którym mogliśmy to świętować!

Bardzo dziękuję wszystkim czytelnikom – członkom naszej storytellingowej braci, którzy świętowali ze mną pół wieku. Była wzruszona, że tak wielu z Was nareszcie mogłam poznać osobiście. Dziękuję za Wasze uśmiechy, rozmowy, kwiaty, prezenty i moc pozytywnej energii… Słowo „dziękuję” to za mało, ale za tym słowem idzie w waszą stronę moja wdzięczność i radość… Tak jak napisałam na torcie „Dziękuję, że jesteście”! I nie są to tylko słowa!

Tutaj kilka nieperfekcyjnych, jak wszystko tego wieczora (oprócz Was!) zdjęć 😉

I dziękuję wszystkim, którzy piszą do mnie, jak ta książka zaczęła z Wami rozmawiać o Waszych własnych historiach i niespełnionych marzeniach.

A jak wasz 90 dni Dream Challenge? Plan z końca książki już rozpisany?

 


Dołącz do dyskusji: