Żebyśmy byli jedno…

Monika Górska | 17 kwietnia 2025
Wielki Czwartek.
“Umiłowawszy swoich, którzy byli na świecie, umiłował ich aż do końca.”
Bezgranicznie. Bez reszty.
Niech mnie wyśmieją. Niech wyszydzą. Niech oplują. Niech biją do krwi. Niech pohańbią. Niech przybiją do krzyża. Niech opuszczą. Nawet Ci najbliżsi.
Miłość cierpliwa jest. Łaskawa jest. Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku, nie unosi się gniewem, nie szuka
swego, wszystko znosi, wszystko przetrzyma, we
wszystkim pokłada nadzieję. Nigdy nie ustaje…
A gdyby tak w miejsca słowa miłość podstawić imię Jezus…
Czy to nie o Nim napisał Paweł swój hymn? Czytam… wszystko się zgadza. Taki właśnie jest Bóg – Miłość.
Bezinteresowna i bezwarunkowa agape.
Miłość, która stała się Człowiekiem.
A czy nie jest to także opowieść o każdym, kto słucha tych słów? Jeśli tylko chce żyć przez Tę Miłość, z Miłością i w Miłości. I możesz te słowa czytać także ze swoim imieniem?
Nie zazdrościsz, nie szukasz poklasku, nie unosisz się gniewem, nie szukasz swego… Wszystko znosisz, wszystko przetrzymasz, we wszystkim pokładasz nadzieję…
Ile z tego to nasze codzienne życie? A ile: czasem bywa?
Ile zostaje na co dzień tylko w sferze pobożnych życzeń lub modlitw…
„Nowe przykazanie wam daję, abyście się wzajemnie miłowali. Jak ja was umiłowałem, tak i wy miłujcie się wzajemnie” – mówi w Wieczerniku Jezus do tych, których wybrał na swoich uczniów.
To nie są oschłe słowa nauczyciela, który zadaje na weekend trudne zadanie domowe. To mówi człowiek, który właśnie przed chwilą, jak niewolnik, umył im nogi.
Szkoda, że ukochany uczeń Chrystusa – bo według tradycji, to on jest właśnie autorem tej Ewangelii – zapisał tylko same Jego słowa. A nie opisał tonu głosu Jezusa, Jego uśmiechu i całej gamy emocji, która rozgrywała się w Jego uważnym spojrzeniu. Jak On ich kochał! To byli ci, których sobie wybrał. Choć znał każdą ich słabość i grzech. Ile tam musiało być ciepła, czułości, troski, ile zrozumienia. Ile nadziei.
To miłość ma być w świecie ich znakiem rozpoznawczym. Kochaj, jak jesteś kochany. Kochaj i rób co chcesz, jak mówił św. Augustyn.
A gdyby każdy człowiek trzymał się tylko tego jednego przykazania? Czy nasz świat nie byłby najszczęśliwszym miejscem?
Słowo, którego używa tu Jezus, to właśnie “agape”. Bezwarunkowa miłość. Taka, że nawet życie odda. Tak mają się wzajemnie kochać. Aż po ofiarę z siebie. Choć może wtedy to im się jeszcze nie mieści w głowie. I nie są na to gotowi. Kto w ogóle jest gotowy na taką miłość?
Święty Augustyn w swoich Wyznaniach nazywa to dosadnie: „Daj, co nakazujesz, i nakazuj, co chcesz”. Ale bywają chwile, kiedy tak trudno wyobrazić sobie, że w czas próby Bóg da mi to, o co mnie prosi.
Gwiazdy na niebie i ziarenka piasku na pustyni, tak liczne jak potomstwo pary bezdzietnych staruszków: Sary i Abrahama, przywracają mi ufność. I dają nadzieję.
I ta prośba Jezusa do Ojca w Modlitwie arcykapłańskiej. Powtarzana z mocą, nawet kilka razy, jak syn, które chce, żeby tata go na pewno usłyszał:
– Aby byli jedno!
Człowiek z człowiekiem. Człowiek z Bogiem. Tak jak On i Jego Ojciec. Jedni w miłości.
Trudno to pojąć. Obrazowo tłumaczy to Marcin Gajda – diakon, lekarz i psychoterapeuta. Jesteśmy komórkami Chrystusa. To nasza fizjologia. Czy mamy się krępować naszej fizjologii? Zjednoczenie z Chrystusem to nasz naturalny stan. To jest pełnia zdrowia.
Nawet bym nie wiedziała, że ta ostatnia część mowy pożegnalnej Jezusa, zapisanej przez Jana, tak się nazywa, gdyby nie “Ojcze nasz i Modlitwa arcykapłańska”. To czwarty rozdział rękopisu karmelitanki z Karmelu Pater Noster, na Górze Oliwnej, siostry Hedwige, cioci Dziuni. No to jest dopiero duchowa petarda. Z jaką czułością i zrozumieniem tłumaczy to, co stało się na Ostatniej Wieczerzy:
Popatrz, On wiedział, że choćbyśmy nie wiem, jak tego chcieli, to nasze biedne ludzkie serce nie jest w stanie dziękować w sposób godny Boga. Chciał więc pozostać z nami pod postacią chleba i wina, aby Samemu być naszym żywym i nieustannym dziękczynieniem.
Rozumiesz?


Robi to w naszym imieniu. Tak, by te podziękowania były prawdziwie godne Jego Ojca.
Wiesz, Eucharystia znaczy właśnie „dziękczynienie”. Od momentu, kiedy się Jezus narodził, związał się z całą rodziną ludzką. I to nie tylko realnie, ale i nieodwracalnie!
Incarnatus est. Carne to po łacinie ciało. Został więc naszym bratem według ciała. Bo chciał nadrobić braki i ograniczenia Swoich braci według Ducha.
Po to właśnie ustanowił sakramenty, a zwłaszcza Eucharystię oraz Mszę świętą. Widzisz, to nie tyle my tam adorujemy i wielbimy Boga, ile Syn w nich adoruje, uwielbia i dziękuje Ojcu. I zachęca nas, byśmy robili to razem z Nim, by nasz wspólny Ojciec był godnie uwielbiony…
“Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich…”
To są Jego ostatnie słowa modlitwy do swojego taty. I zaraz wstanie i wyjdzie z Wieczernika, prosto do ogrodu Getsemani. Bo nie ma innej miłości, niż pełnić wolę Ojca. Do końca. Bez reszty. Bezgranicznie.


Słowo, które było u Boga, na początku, teraz do Niego powraca.
Choć bramą tego powrotu jest ból, cierpienie, upokorzenie, odrzucenie, totalne osamotnienie. Aż po śmierć. I zejście do otchłani.
Przypominam dziś te fragmenty z “Zaufaj puść i kochaj” ze szczególnym zaproszeniem… Nie wiem, czy udało Ci się adorować Jezusa w ten Wielki Post codziennie. Mi też nie każdego dnia to się udało.
Ale dzisiaj, jest taka wyjątkowa noc… Noc, w której wybrani i ukochani uczniowie Jezusa usłyszeli: Jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną?
Wiem, że wyzwanie potężne, ale… może połączymy się w czuwaniu przy Jezusie w ciemnicy dzisiaj, przez jedną godzinę? Mimo mdłego ciała, zmęczenia, senności…
Damy radę? Tę jedną godzinę czuwania z Jezusem. Kiedy płacze, kiedy trzęsie się z przerażenia, kiedy najchętniej by zawrócił z drogi. Zabierzmy tam w naszych modlitwach tych, którzy dźwigają zbyt ciężkie nieraz krzyże.
Ja zabiorę Ciebie, a Ty mnie… Abyśmy w NIM byli jedno…
Dobrze?
Wielkiego Wielkiego Czwartku!
PS. Te zdjęcia robiłam w Jerozolimie we Wielkanoc 2023 r.
#zaufajpuśćikochaj #WielkiTydzień