Zastanawiałam się, czy zdradzić Ci kulisy…
Monika Górska | 2 grudnia 2022
Po takich emocjach na meczu tydzień temu i takich jak po meczu w środę, po Waszych dobrych słowach wsparcia, życzeniach i pięknych urodzinach, które sprawił mi mój syn, moja bateryjka znowu zaczęła delikatnie świecić się na zielono jak murawa na stadionie w Doha. Dziękuję!
I taki mi się pomysł urodził. Co powiesz na to, żeby, zamiast imprezki urodzinowej, świętować razem urodziny książki? Jeśli jesteś na TAK, to wpisz sobie do kalendarza środę, 7 grudnia, o godz. 20. Spotkamy się online, nie tylko na livie na FB, ale też na Zoomie, żebyśmy mogli się zobaczyć i sobą nacieszyć 🙂 No i po raz pierwszy zobaczysz ZAUFAJ prawie na żywo :)) Mam nadzieję, bo renifery jeszcze ciągle w drodze, a podobno ostatnio jakieś burze śnieżne były.
Poczytamy fragmenty książki, wzniesiemy toast za Nadzieję i podzielę się z Tobą kilkoma odkryciami, które w trakcie pisania do mnie przyszyły. Opowiem Ci też o moim pomyśle, bo ZAUFAJ, to nie jest tylko książka… Bardzo liczę, że i Ty coś mi podpowiesz…
Są też szanse, że odwiedzi nas niezwykły GOŚĆ, ale na razie ciiii…
Taka to będzie światowa prapremiera, w najlepszym towarzystwie 🙂
Dostałam też kilka maili, że mieliście jakiś problem z kodem rabatowym w sobotę wieczorem. Tak czasem bywa, kiedy zbyt wiele osób w tym samym czasie się loguje do systemu. Nie polepszyło sytuacji, że odczytałam te maile dopiero wczoraj. Domyślam się, jaki był Twój poziom frustracji. Jeżeli więc jesteś wśród tych osób, możesz jeszcze do niedzieli skorzystać z tej samej zniżki, jeśli wpiszesz kod ZAUFAJ. Albo jeśli po prostu chcesz jeszcze kupić książkę dla siebie czy na prezent. Jak Maria, która najpierw zamówiła siedem książek, a potem dokupiła jeszcze ósmą 🙂
Jest jeszcze jedna ważna rzecz. Poczułam, że chcę się nią z Tobą podzielić.
Napisał do mnie jeden z czytelników.
”Nie kupię teraz Twojej książki. Staram się kupować książki oszczędnie, a Twoja oferta — od strony ekonomicznej — nie jest atrakcyjna. Poza tym koszty wysyłki są horrendalne w porównaniu do tych na rynku, w przypadku innych firm dystrybuujących książki. Zatem poczekam, aż książka znajdzie się w normalnym obrocie i nie będę musiał np. płacić za przesyłkę”.
W pierwszej chwili zrobiło mi się przeraźliwie smutno. I pomyślałam — gdybyś ty wiedział, że przy dzisiejszych cenach wydanie tej książki jest dla mnie też zupełnie nieatrakcyjne ekonomicznie.
A potem zobaczyłam w głowie żonglera, który stoi na scenie przed entuzjastyczną publicznością i lekko, bez wysiłku, żongluje dwunastoma talerzami naraz. To, czego publiczność nie widzi, to stosy skorup na ziemi, za kurtyną. Może się tego domyślać, ale niby jak ma to zobaczyć…
I pomyślałam, że to mój błąd. Ja już wydaję kolejną książkę w tzw. self-publishingu. Co w największym skrócie oznacza, że biorę wszelkie koszty na siebie. A nie mam przy tym zaplecza logistyczno-pracowniczego, które przy wydawaniu książek w regularnych wydawnictwach rozkłada się na masową produkcję wielu tytułów i pozwala obniżyć koszty książki.
No ale Ty możesz i masz pełne prawo o tym nie wiedzieć.
Jeśli więc chcesz, pokażę Ci dzisiaj, co tam leży na ziemi, za kulisami.
Zaczniemy od kosztów przesyłki. Też uważam, że są wysokie. Z czego to wynika? Do ceny kuriera dochodzi jeszcze opakowanie i praca: wkładanie niespodzianki, proces pakowania i wysyłka. Tym się zajmuje fantastyczna firma ze Szczebrzeszyna, IMKER. Może znasz — bo pracuje z najbardziej znanymi autorami na rynku.
Oni też udostępniają cały system obsługi zamówień i magazynowania książki, co gwarantuje Ci sprawną i szybką wysyłkę. Mnie oszczędza czas. Ale kosztuje. Nie byłabym jednak inaczej w stanie sama ogarnąć nakładu 1500 egzemplarzy.
Cena książki. Pamiętam, kiedy o niej rozmawialiśmy, powiedzieli, że u nich najtańsza książka jest za ok. 60 zł, większość kosztuje 80, 150, a nawet 200 zł.
Dla mnie 60 zł to dużo. Choć są książki, za które potrafię zapłacić dwa razy tyle. Kiedy mój syn Tymek robił rok temu zrzutkę, miałam nadzieję, że te zebrane 7 tysięcy zł pokryje druk tysiąca książek. A książka będzie kosztować 40 zł. Takie były wtedy ceny.
Dzisiaj książka z rabatem tylko dla Ciebie, jako czytelnika mojego listu, kosztuje 50 zł z groszami. A w regularnej sprzedaży będzie kosztować 59 zł. I ta cena nie będzie zaniżana, co robią z automatu wszystkie hurtownie. Dlatego najprawdopodobniej trafi tylko do wybranych, najlepszych wydawnictw chrześcijańskich i związanych z nimi portali i księgarni chrześcijańskich.
To i tak, przy marżach księgarskich średnio od 40 do 70%, sprawia, że dla autora zostaje kilka złotych za książkę.
A gdzie koszty redakcji, składu, projektu makiety, trzech lub czterech korekt, projektu okładki, obróbki zdjęć, druku, przygotowania i druku insertów, przygotowania strony landingu, abonamentowego systemu wysyłki, systemu sprzedaży, prowizji za płatności, programu fakturowego, systemu mailingowego, promocji, podatku dochodowego, VAT-u… I to jeszcze nie cała lista.
A co z autorem? Czas pisania książki? U mnie to trwało cztery ostatnie lata, a intensywnie ostatnie kilkanaście miesięcy.
Kto z Was wydawał książkę, to wie, o czym mówię.
Nie robiłam jeszcze ostatecznej kalkulacji, ale jako wydawca swojej książki, po odliczeniu tych wszystkich kosztów, gdzie sam tylko druk kosztuje koło 20 zł za książkę, a łącznie można by kupić za nie średniej klasy samochód, raczej nie mogę liczyć na dwucyfrową kwotę. No, chyba że sprzeda się kilkadziesiąt albo kilkaset tysięcy egzemplarzy… i książka stanie się bestsellerem 🙂
Dlaczego więc to robię? Bo to książka na zlecenie 🙂 A takiemu Redaktorowi Naczelnemu, się nie odmawia.
To teraz już widzisz moje skorupy. Ale teraz zasłaniamy kurtynę. I patrz już tylko na książkę. I ciesz się nią. Jak i ja.
Zaufaj i przeczytaj ją.
Ufam, że to da Ci moc, by śmigać Twoimi talerzami… Czymkolwiek dla Ciebie są. I nawet jeśli masz śmigać tylko przed sobą. Albo, jak ten kuglarz ze wzruszającej XIII wiecznej legendy dominikańskiej, wielbić tym, co robisz, Matkę i jej Dziecko. W ten roratni czas…