Zapraszam Cię dziś na prapremierę…


Monika Górska | 14 sierpnia 2024

To ten moment. Przesyłam obiecany fragment III tomu… 

Przyznam Ci się, że pisanie go to jedna z najbardziej zadziwiających historii w moim życiu. Mam wrażenie, że to nie ja piszę tę książkę, ale że to ona mnie pisze… i prowadzi. Nie zawsze tam, dokąd ja chcę. Uczy, jaką wagę ma każde słowo. I odmierza za nie swoją cenę… 

Bo powiem Ci… Z miłością to nie ma żartów… 🙂 

No to… w Twoje ręce:

Nie: akcja – reakcja. Ale akcja – i świadomie wybieram to, czego ja chcę. Według moich wartości, według tego, w co wierzę i kim jestem.

Muszę tylko być czujna.

W przeciwieństwie do mnie Nieprzyjaciel ma czas. Duuuużo czasu. I spokojnie poczeka, kiedy z braku snu, jedzenia albo czasu, skupię się za bardzo na sobie. Przecież nic w tym złego, bo mamy kochać bliźniego jak siebie samego. I tylko dlaczego jakoś tak nagle, niepostrzeżenie, moja bezwarunkowa miłość robi się warunkowa?

Wpadła mi ostatnio w ręce niesamowita książka: Zawsze w Prawdzie. Podarowały mi ją Szare Urszulanki, od serca Jezusa konającego. Bo to historia jeszcze jednej zakonnicy w mojej rodzinie, Cioci Tosi Popiel. Albo raczej: matki Franciszki. 

– A wie pani, że ja do dziś noszę jej obrączkę zakonną?

Z przejęciem i szacunkiem dotykam srebrnego pierścionka z serduszkiem na palcu s. Beaty, obecnej Matki Generalnej Zgromadzenia, który kiedyś nosiła ona. Jest jak stary, rodowy sygnet. Czas, jak to czas, pościerał serce, mocno zatarł litery IHS z małym krzyżykiem nad nimi. Srebro dawno już straciło swój blask, a ostre kiedyś kształty są mocno zaokrąglone. Podobnie jak na moim starym krzyżu koptyjskim z Aksum w Etiopii, który dostałam od mojej ukochanej Cioci Ann.

Takie przedmioty wzruszają mnie najbardziej. Opowiadają historię. Czuć na nich rozmodlone palce wielu pokoleń… nasze łączniki z przeszłością i przyszłością… znaki wieczności.

Nagle siostra Beata ściąga go z palca i podaje mi. Mogę go nosić aż do końca dnia. 

Właśnie wróciłam z grobu Cioci Franciszki, w Pniewach. Kilkaset metrów od pustelni  św. Anny, gdzie ładuję moje duchowe akumulatory. Z wrażenia aż nie wiem, co powiedzieć…

Nakładam pierścionek na palec. Pasuje jak ulał. Ani za duży, ani za mały… Dziwne to uczucie… Czuję go na moim palcu tak naturalnie… swojsko… Jakbym go nosiła całe życie. Miałam wyjechać już w południe, ale zmieniam plany! Pojadę wieczorem. Chcę go mieć jak najdłużej. Siadam do pisania, a słowa, które jeszcze wczoraj tak haczyły, nagle same płyną. 

Na koniec dnia, po nieszporach, z bólem ściągam pierścionek, by go oddać Siostrze Beacie. I słyszę:

– Niech Ciocia Franciszka wspiera pani pisanie! Odda mi go Pani, jak skończy książkę. 

Nie mogę w to uwierzyć, co się właśnie dzieje. No czy sama bym sobie to wymyśliła?

Ciocia Franciszka była kuzynką mojej babci, Urszulanki Wandy i Karmelitanki Jadzi – Cioci Dziuni. Ktoś nazwał ją człowiekiem pięknej miłości. Uczyła się jej od swojej ukochanej Matki Pięknej Miłości – Maryi.

Taki też jej obraz wyłania się z jej zapisków, przemówień i listów. Najbardziej lubię te, które pisze do swojej młodszej siostry Róży, którą pieszczotliwie nazywa Rózineczką. 

Ot choćby ten, w którym opisuje jedną ze swoich niezliczonych podróży, w Zielone Świątki w 1958 r. Podoba mi się, jak wrażliwa jest na słowa… Jak tworzy swoje… Jak to piękne słowo: odpoznawać.

“Jeszcze najlepiej, jak tymi pociągami jeżdżę i tak patrząc na tę Polskę rozkwitającą majem prześlicznym, Pana Boga uwielbiam i Matkę Najświętszą chwalę. I tak, w tych ludziach trzeba Pana Jezusa odpoznawać i tak Mu z miłością służyć, choć czasem prędzej odnajdzie się Go i pozna w kwiatku, niż w tłustej, wymalowanej damulce, pijącej z mlaskaniem lemoniadę. Pan Jezus ma jakieś przedziwne umiłowanie i talent ukrywania się. I przed taką damulką trzeba wyznać: wierzę w Ciebie, Boże żywy! Jakiś teraz bliższy kontakt nawiązałam z Duchem Świętym.”

Miała zaledwie 47 lat, kiedy zginęła nagle, wraz ze swoją asystentką, w wypadku samochodowym. Była już wtedy drugą kadencję Matką Generalną.

W rocznicę jej śmierci Kardynał Stefan Wyszyński tak pisał do jej sióstr:

Gorące serce Waszej Matki Franciszki, które stanęło w drodze, niechaj pobudzi Was do czynów pełnych miłości. Niech miłość kieruje Wasze kroki do wszystkich ludzi, którzy oczekują daru Miłości Ojca Niebieskiego.

Jeszcze jeden mocny obraz utkwił mi w pamięci. Z jej listu do Rózi, który pisała 26 listopada, dokładnie 7 lat przed moimi urodzinami… Może dlatego, że sama tak patrzę na swoje życie? 

cdn.

I jak? Masz ochotę poczytać więcej?

PS

Z odpowiedzi na mój ostatni list wygląda na to, że wszyscy kochają Urszulanki 🙂 Bardzo dziękuję za cudowne maile, dobre słowa i Wasze poruszające opowieści. Szczególnie: Ani K., Annie G., Annie M., Alicji K., Agnieszce J., Agnieszce R., Anecie Ś., Asi W., Bartłomiejowi B., Bartłomiejowi T., Beacie K., Danucie R., Eli K., Elżbiecie Ł., Gabrysi K., Gosi Sz., Irminie B., Jackowi, Jackowi K., Jankowi T.,  Joannie N., Joannie R., Kasi N., Krzysztofowi J., Maciejowi W., Magdalenie Sz., Marcie S., Markowi G., Marianowi N., Marii G., Marzenie P., Michałowi W., Natalii P., Olimpii K., Renacie Cz., Uli S., Wiktorowi W.

Zaufaj i Pusc - II tom bestsellerowej trylogii Zaufania dr Moniki Górskiej


Dołącz do dyskusji: