Wszystko było dobrze… Do czwartku…


Monika Górska | 17 listopada 2022

Aż trudno w to uwierzyć, ale wszystko idzie jak z płatka. Redakcja, korekta, wybieranie zdjęć… A ile przy tym radości!

Mimo ogromnego zmęczenia każdy z nas daje z siebie wszystko. Ostry sprint, ale zdążymy. Książka pójdzie do druku w terminie.

Na moją skrzynkę w ekspresowym tempie przychodzą od Was wiadomości.

“Nawet jak okładka będzie z papieru pakowego, to i tak kupię Twoją książkę. Bo to Ty ją napisałaś. Śledziłam jej losy od początku. Już się nie mogę doczekać, kiedy zasiądę do czytania. Zwłaszcza że wsparcie duchowe potrzebne mi w każdej ilości.” – pisze do mnie Justyna.

Tylu z Was chciało mi pomóc i doradziło, którą okładkę wybrać. Nie dość, że dostałam ponad sto maili i ze dwa razy tyle komentarzy w SoMe, to jeszcze tak pięknie odpowiadacie, czym jest dla Was.

– Ta z drabiną mówi mi, żebym wspinała się dalej i ufała, bo jak wyjdę na górę, to będzie mi lepiej patrzeć na to, co przeżyłam, czego dokonałam. A więc daje mi to moc sprawczą, czyli pewność siebie, że idę dobrą drogą.

– Daje nadzieję, że za krawędzią jest woda i miękko wyląduję po skoku.

– To schody do nieba.

– Schody na dach, z którego widać nową perspektywę. Albo wędrówka po Orlej Perci.

– Jak mocno trzeba zaufać, by zejść do niewidocznego.

– Kolor żółty pokazuje pozytywną energię, która jest w Tobie i słońce w Twoim sercu.

– Te drążki, które trzeba puścić, żeby popłynąć, są dla mnie bardzo wymowne.

– Okładka z drabinką! Jest genialna. Niby w dół, a jednak w górę. Woda, która jest niebem i to mocne letnie słońce, które daje piękny odblask na metalowej drabince i równie doskonały cień. Prosta, wielowymiarowa (dosłownie), zaskakująca, a jednak spokojna dzięki tytułowi. Genialna.

– Pełna nadziei, pokazuje, że zaufanie jest w zasięgu ręki.

Zdecydowana większość wybrała okładkę z drabinką. Ale też bardzo wiele i ważnych dla mnie osób wybrało okładkę ze skalną kładką. Tak mi bliską, nie tylko dlatego, że nazywam się Górska, ale była też robiona z mojej inspiracji.

– Zdecydowanie z kładką skalną!

– Aż dreszcz mnie przeszedł, kiedy zobaczyłam tę okładkę, a włos się zjeżył na całym ciele.

– Myślę, że kiedy słyszymy ,,zaufaj’’, czy to z zewnątrz od kogoś, czy z naszego wnętrza, nie mamy przed oczami drabinki, uchwytu, niczego , czego byśmy mogli się uchwycić.

– Zaufać, to postawić kolejny krok z przekonaniem, że cokolwiek się zdarzy… może być różnie, jednak zaufaj.

– Skała nie daje możliwości odwrotu, po prostu trzeba zaufać. Z jednej strony przepaść, z drugiej trwałość kamienia. A przecież trwałość i pewność to podstawa zaufania.

– Lepiej budować na skale.

Hmmm. A gdyby tak wykorzystać ten motyw w drugim tomie: PUŚĆ? Też by pasowało może?

Jeśli jesteś wśród osób, które mi podpowiedziały jaką okładkę wybierasz, bardzo Ci dziękuję! To mi dodaje tyle energii i nadziei! Jestem przeszczęśliwa!

Aż przychodzi czwartek, w przeddzień święta Niepodległości.

Mail z wydawnictwa, które drukuje książkę.

– Niestety nasi graficy są teraz bardzo zajęci, kilku choruje. Do końca grudnia nie damy rady zrobić składu.

Co teraz? Jeśli w poniedziałek nie zaczniemy składu, św. Mikołaj będzie miał smutną, obwisłą torbę.

Staram się ufać i puszczać. Nadrabiam miną przed samą sobą. Ale w gardle, a potem w sercu, robi mi się niebezpiecznie chłodno.

Dzwonię do redaktorki Hani:

– Ratuj! Może masz kogoś, kto jakimś cudem, akurat teraz, będzie miał z tydzień wolnego?

Nie mogę sobie znaleźć miejsca. Już ciemno. Może coś kupię, bo od dłuższego czasu lodówka świeci pustkami. Stoję w korkach. Wszyscy poddenerwowani. Trąbią na siebie. Chcą jak najszybciej już zacząć świętować długi weekend. Myślę o mikroczynkach… najlepsza okazja!

Dzwoni Hania.

– Mam świetnego grafika, Jacka. Złoży nam książkę. Spotkajmy się w sobotę.

Jeszcze nie dowierzam… Czy się nie przesłyszałam?

W sobotę, przy rogalach marcińskich przegadujemy cały projekt. Z każdej możliwej strony. Jestem ciężkim zawodnikiem, bo przez 5 lat byłam wykładowcą Communication Design w School of Form, więc w tych profesjonalnych sprawach niełatwo mi dogodzić. No… czepialska jestem. Ale nie dla siebie. Wszystko dla książki.

A w poniedziałek, koło południa, dostaję propozycję składu. I dosłownie aż mnie zemdliło…

Z wrażenia. Nagle po prostu ją zobaczyłam. Już jest. Choć jeszcze zmienia swoje kształty. To jest. Kotłują się we mnie najróżniejsze emocje. Tego uczucia się nie da opisać. Można by je chyba wyśpiewać. Albo wytańczyć. Już lepiej rozumiem króla Dawida 🙂

A najbardziej mnie wzrusza Jacek, który kilka razy więcej książek złożył w życiu, niż ma lat.

– Zawsze czytam tekst przed składaniem. Inaczej się nie da. I wiesz… Ta książka jest jak haust świeżego powietrza…

Aż mi się tak miękko robi na duszy. Jakbym dotknęła aksamitnej folii soft touch, którą będzie wyściełana okładka 🙂

Zawsze mówiłam, że grunt to mieć Dobrego Redaktora Naczelnego 🙂 On się o wszystko najlepiej zatroszczy!

Aaa. Jeszcze coś. Mogę Cię o coś zapytać? To dla mnie bardzo ważne. Co powiesz na to, żeby oprócz moich opowieści, w mojej książce były także zdjęcia, które dopełnią moje słowa?

Czy może wolisz bez zdjęć, tak żeby opowieści czytało się jednym ciągiem?

I czy takie moje zdjęcie pasuje na okładkę?

fot. Tatiana Wilińska

Daj jak najszybciej znać.

Czy uda się zdążyć z drukiem? Za kilka dni już powinno być wiadomo. Więc, proszę, wspieraj nas na tej już naprawdę ostatniej prostej!

A jeśli masz ochotę posłuchać mnie prawie na żywo, to we wtorek była premiara podcastu, w którym Justynie Zarrouk opowiadam o moich wędrówkach po Ziemi Świętej i o mojej książce.

www.poizraelu.pl/44

Do usłyszenia? 🙂


Dołącz do dyskusji: