Wiesz jak z tą cebulą było?
Monika Górska | 3 listopada 2016
W poniedziałek było Wszystkich Świętych, czyli święto morderców, zdrajców i rozpustników. Wiesz kogo mam na myśli, prawda? Tak, tak, św. Pawła, który zabijał chrześcijan, pierwszego papieża Piotra, który się zaparł trzy razy Jezusa, i św. Augustyna, dla którego wiarę wymodliła i wypłakała jego mama, św. Monika. (Swoją drogą podobno niezła hetera). I tylu innych, którzy zanim zostali świętymi, na co dzień wcale tacy święci nie byli.
Ile nadziei w tym święcie dla tych, którym wątki się poplątały. I jakie ostrzeżenie dla tych, którzy są jak ta kobieta, z opowieści Gruszy z Braci Karamazow Dostojewskiego.
Była sobie raz jedna zła baba, okropnie zła. I umarła, i nie zostało po niej ani jednego dobrego uczynku. Chwycili ją też diabli i wrzucili do ognistego jeziora. Tymczasem jej Anioł Stróż stoi i myśli sobie, jakby też dobry jej jaki uczynek wydobyć, żeby go Bogu opowiedzieć.
Przypomniał sobie wreszcie i mówi Bogu: „Ona, powiada, zerwała kiedyś w ogrodzie cebulę i podała ją ubogiemu”. A pan Bóg na to: „Weź, powiada, tę cebulę i podaj jej, niech się za łodygę uchwyci, to może ją z piekła wyciągniesz, ale gdyby się łodyga urwała, to baba zostanie tam, gdzie jest”.
Pobiegł Anioł do baby i podał jej cebulę. „Masz, powiada, babo cebulę, uchwyć się za łodygę, to cię może z piekła wyciągnę”. Baba chwyciła, a Anioł ciągnie ją ostrożnie, pomaleńku, i już prawie wyciągnął.
Ale jak pomiarkowały inne dusze grzeszne co się święci, zaczęły chwytać się za cebulę, może i one wylecą. A baba, jak to zawsze była przeokropnie zła, złościć się zaczęła i fikać nogami. „To moja, powiada, cebula, nie wasza, po co się pchacie”.
Zaledwie to powiedziała, gdy ułamała się łodyga i spadła z babą na same dno ognistego jeziora i smaży się tam po dziś dzień. A Anioł zapłakał tylko i odszedł.”
Życzę Tobie i sobie, żeby żaden Anioł nie musiał po nas płakać.