To miejsce lęku czy lekkości?

Monika Górska | 23 września 2025
Co czujesz, kiedy myślisz o konfesjonale? O spowiedzi św.?
Czy to jest dla Ciebie moment wstydu, zażenowania, „zła koniecznego”? Czy przeciwnie – uwolnienia, nabrania lekkości, poczucia, że te dwa skrzydła konfesjonału są jak ramiona Jezusa, który Cię przytula czule i mówi:
– Ja się przecież nie gniewam! Dobrze, że tu jesteś. Dobrze, że mi to mówisz. Błogosławię Ci i kocham Cię! Idź i nie rób już tego więcej. Będzie Ci lżej. I jaśniej…
Dzisiaj, 23 września, w kościele wspominamy jednego z tych świętych, do którego konfesjonału trzeba było nieraz i czekać w kolejce kilka dni.
Te konfesjonały Ojca Pio… w całym sanktuarium jest ich kilka. Takie wysłużone, takie twarde, pewnie niewygodne, wypolerowane od klęczących kolan i niespokojnych rąk. Serce mi szybciej bije, jakby tam, w tym drewnie, świętość została. Jakby w nim zostały dusze tych ludzi. I ta miłość Ojca Pio do nich, i to jego palące pragnienie, żeby zbawić wszystkich. Żeby być w ręku Jezusa narzędziem miłości i zbawienia. Jakie mi to bliskie…
I to jego wyznanie:
„Mogę zapomnieć o sobie, ale nie o moich duchowych dzieciach. Kiedy Pan mnie wezwie do Siebie, powiem Mu: »Panie, zostanę w drzwiach Raju. Wejdę dopiero wtedy, kiedy zobaczę, że ostatnie z moich dzieci jest już u Ciebie«”.


Jakoś bardzo mnie wzruszają te konfesjonały. Przycupnęłam na chwilę przy jednym z nich i nagle robi się tłoczno. O nie… Już mam uciekać, ale nagle słyszę polską mowę. Przewodnik opowiada historię. A jak opowieść, to pierwsza nadstawiam uszu. Dobrze opowiada!
Nie wiem, kiedy i gdzie to się dokładnie działo, bo początku nie słyszałam. To historia o mężu i żonie. Mąż niewierzący, żona bardzo wierząca. Żona choruje. I w pewnym momencie prosi swojego męża, żeby pojechał do San Giovanni Rotondo, do Ojca Pio, żeby się wstawił za nią, żeby wyzdrowiała.
A on mówi:
– Ale w życiu, kobieto, nie będę do jakichś oszołomów jeździł, w ogóle nie ma takiej opcji!
Ale ona coraz bardziej i bardziej chora. W końcu mąż odpuszcza:
– Dobra, pojadę, ale nie myśl sobie, że ja tam pójdę do spowiedzi. Po prostu tam pojadę. Bo zależy mi na tobie. Kocham cię i zrobię to dla ciebie.
No i jedzie. Staje właśnie przed tym konfesjonałem, przy którym jesteśmy. Ojciec Pio, jak to on, wychodzi z konfesjonału i pyta go:
– Co ty tutaj robisz?
– Ja właśnie tu przyjechałem, bo moja żona umiera…
A Ojciec Pio do niego:
– Chodź się wyspowiadaj.
– Nigdy w życiu. Ja w ogóle nie jestem wierzący, proszę mnie zostawić.
– Dobrze, to ja się za ciebie wyspowiadam.
Mężczyzna klęka przy konfesjonale, a Ojciec Pio wymienia mu po kolei wszystkie jego grzechy. Już na samym końcu mówi:
– A czy ty pamiętasz tę dziewczynę, którą poznałeś przelotnie w tamtej kafejce?
I dokładnie opisuje mu to miejsce i kiedy to było.
– Tak.
– A czy wiesz, że ona urodziła twojego syna?
Cisza… I nagle ten człowiek wybucha płaczem… Ojciec Pio odkrył jego najskrytszy sekret.
Czuje, jak w tej chwili staje się jakby innym człowiekiem.
To jednak Bóg jest? Nawraca się i staje największym orędownikiem Ojca Pio.
To tylko jedna w wielu „konfesjonałowych historii”, świadectwo tego nawróconego mężczyzny. A tyle ich tam ludzie opowiadają!*
A ja teraz macham do Ciebie z Patmos… Chodzę tu po śladach mojego drugiego ukochanego świętego – Jana Ewangelisty. Tutaj pisał swoje objawienie, Księgę Apokalipsy…


A ja od lat marzyłam, żeby zobaczyć tę grotę. I Efez, gdzie mieszkał aż do śmierci. A wiesz, że marzenia się nie spełniają 🙂
Bo marzenia się spełnia. Nawet na takich „wariackich papierach” jak ja teraz.
Coś mi mówi, że nie ostatni raz Ci o nim opowiadam…
Dzisiaj będę się za Ciebie modlić w Eucharystii przy Grocie, za wstawiennictwem świętych Jana i o. Pio.
O powrót do tej pierwszej Miłości. Każdego dnia…
Pozwól Najlepszemu Ojcu zadbać o Ciebie.
*Opowieść o o. Pio i zdjęcia jego konfesjonału pochodzą z „Zaufaj”, czyli I tomu Trylogii Zaufania

