Ten fragment III tomu przeczytasz tylko tutaj!
Monika Górska | 3 października 2024
Houston, Houston mamy problem. Tak można by streścić te ostatnie tygodnie.
Przyznam Ci się, że przez kilka pierwszych dni moje serce nie było spokojne. Ufałam, ale puścić rozbrykane myśli nie było tak łatwo. Aż wreszcie wszystko się wyspokoiło i ręka znowu współpracuje z głową i sercem. Nie mogę się już doczekać, kiedy Twoje oczy będą biec po tych słowach III tomu Trylogii Zaufania… czy Twoje serce też poruszą?
Tymczasem do deadlinu zostało jeszcze tylko kilka dni… Już w rozkroku między Pniewami i Poznaniem piszę ostatnie akapity… No może strony. Teraz o rodzinie Ulmów… I jeszcze epilog mi zostaje i podziękowania 🙂 Jest nadzieja…
Nie wiem, jak by się to udało, bez Twojego wsparcia! Nie ustawaj!
Wiesz, najtrudniej jest mi zawsze zdecydować, co ostatecznie zostanie w książce, a z czym się chcę pożegnać. Przynajmniej na teraz. Ale, jak mawiał mój serdeczny znajomy, pisarz i redaktor Jan Grzegorczyk: Trzeba bronić czytelnika przed autorem.
Trudno to robić samej. Ale czasem trzeba. Zmęczenie w tym paradoksalnie pomaga. Grotowski zwoływał swoich aktorów w Teatrze Laboratorium na próby w nocy. Bo wtedy nie kombinuje się już głową, łatwiej dojść do prawdy. Z kolei Kieślowski mówił, że jest taki moment zmęczenia w robieniu filmów, kiedy się wyrzuca najlepsze ujęcia. No cóż… jeśli coś jest pewne w procesie twórczym, to niepewność.
Najlepiej się z nią po prostu… zaprzyjaźnić. I podejmować decyzje czasem w ciemno.
Pomyślałam, że tym razem prześlę Ci właśnie fragment, który jednak nie wejdzie do książki. Miało być słowo o Słowie. Cała część nawet. Ale to chyba jeszcze nie ten czas.
A Ty będziesz jedną z tych nielicznych osób, które będą to mogły przeczytać. Masz ochotę?
Słowo, słowa, słówka… ile myśli galopuje przez mój mózg od pierwszej sekundy, kiedy się budzę. Jedno słowo rodzi kolejne. Każde wypuszcza pączki, odnóżki, błyskawicznie zapuszcza korzenie.
Ogrodnik, który posieje tysiące rodzajów nasion, otrzyma tysiące rodzajów roślin. Ale nie będzie to pole pszenicy, które da ziarno na chleb. A jeśli pojawi się tam i pszenica, to z wielką domieszką tak podobnego do niej kąkolu. Już Nieprzyjaciel się o to postara!
Jak ma więc być inaczej w tej gęstwinie, a czasem i żmijowisku, słów w mojej głowie? Tyle myśli, a każda ciągnie w swoją stronę. Wola mówi stop. Nie idź w to dalej. Serce mówi: chcę tylko kochać. A słowa hasają w najlepsze jak rozbrykane konie na łące. Co zapędzisz kilka w jeden róg, to już inne galopują na drugi koniec. Nie tam, gdzie ja chcę, ale tam, gdzie one. I można już tylko złościć się i krzyczeć z frustracji. Albo płakać z bezsilności. Jakby to one trzymały mnie w wodzach. A nie ja.
Jak wyłuskać spośród tych słów to jedno, najważniejsze? To, które nada wszystkim innym kierunek i doda mocy? Które ożywi wiarę. I sprawi, że jeśli tylko Mu totalnie zaufam i puszczę wszystko, co nie jest miłością, nic już nawet więcej nie muszę robić.
Mogę nie mieć już sił. Cierpliwości. Nadziei, że jeszcze w ogóle dam radę.
Nie muszę!
Bo mi się to stanie. Czyli – dostanę w prezencie. Za darmo. Nawet jeśli w głębi serca uważam, że nie zasługuję. Nie muszę sama uganiać się za końmi na łące. Mogę to w dobrej wierze zostawić Komuś, kto pisze Najlepsze Scenariusze Świata. Muszę Mu tylko uchylić bramkę. A przecież On już Sam za nią stoi i kołacze…
I co myślisz? Dobra decyzja?