Te dwa słowa są jak klucz.
Monika Górska | 21 września 2023
Ja krótko.
Nigdy nie sądziłam, że zapisując się na newsletter „pani od storytellingu” dawno temu, otrzymam kiedyś TAKIE historie jak ta tutaj, jak te opisane w książce…
Pani listy przez te wszystkie miesiące (a może to już lata?) rozwijają się w opowieść jak z filmu sensacyjnego „prowadziła zwykłe życie, aż do dnia, gdy…”. Jestem bardzo poruszona. Dziękuję za podzielenie się tą historią.
Moja wiara jest zwiędła. Chciałabym, by dzięki Pani świadectwu ożyła. Nie tracę nadziei.
Po moim ostatnim liście do Ciebie, przyszło wiele wzruszających i serdecznych maili jak ten Kasi. Zadziałały jak mocna bomba witaminowa, choć jeszcze mocno czuję, że mgły, chyba jednak covidove, nie całkiem opadły. I ciągle jeszcze uprawiam storykaszling, choć mikstury i syropy, które mi przesyłacie, robią dobrą robotę!
Ale szczerze, to czuję się jeszcze trochę jak ten hipopotam z opowieści Michela Piquemala.
Kiedy przeprawiał się przez bagnisko, nagle oderwało mu się oko.
Oderwało i wpadło w głąb bagnistej wody.
Hipopotam zaczął szukać go pospiesznie na wszystkie strony.
Obracał się wkoło i wiercił, grzebał na lewo, na prawo, przed sobą, za sobą. Ale po oku nie było najmniejszego śladu!
Ptaki nadbrzeżne, widząc gorączkowe poszukiwania hipopotama, nie przestawały krzyczeć w jego stronę:
– Uspokój się! No, uspokój się wreszcie!
Ale zdesperowany hipopotam w ogóle ich nie słyszał. Najważniejsze dla niego było odnalezienie zagubionego oka.
Wtedy to ryby i żaby połączyły swe głosy z głosami ptaków:
– Uspokój się, hipopotamie! No, uspokój się wreszcie!
Hipopotam usłyszał w końcu te krzyki. Zatrzymał się. Popatrzył.
I w tej samej chwili zaczęły opadać na dno bagniska muł i błocko, które wzburzył, kiedy tak nerwowo krążył.
A pomiędzy nogami, w wodzie, która stała się znowu przejrzysta, hipopotam dostrzegł swoje oko.
Pochwycił je i włożył na miejsce*
I ja czuję, że muszę się na chwilę zatrzymać. I spokojnie popatrzeć.
Tym bardziej że od ostatniego mojego listu tyle się znowu wydarzyło… A miałam tylko na moment, w drodze do Regietowa, zatrzymać się w Kliszowie – wiosce, w której do końca wojny mieszkał mój dziadek Stanisław i babcia Maria, mój tato i jego rodzeństwo.
A tymczasem już od wschodu słońca, chodziłam po jego dawnych polach i zachwycałam się pięknem, które na co dzień oglądali…
A potem to już wszystko zaczęło się układać jak w kalejdoskopie. “Przypadkowe” spotkania, rozmowy, zaczęły się łączyć w coraz bardziej misterne i oszałamiające kompozycje… aż do wielkiej kulminacji wieczorem… Do dzisiaj nie mogę uwierzyć, co się tam właśnie wydarzyło… no i sama bym sobie tego na pewno nie wymyśliła…
Rozbawił mnie kolega, który skomentował moje newsy:
– Fantastycznie! Gdybyś napisała, że nic się nie wydarzyło, to dopiero byłbym bardzo zaskoczony.
No i zarówno III tom jak i Ulmowie muszą jeszcze chwilkę poczekać. A ja, mimo że książka już w redakcji, przerabiam teraz końcówkę “Zaufaj i puść”. Bo kiedy ufam, w każdej chwili jestem teraz gotowa odpuścić to, co nawet najbardziej precyzyjnie sobie zaplanowałam. I jak w improwizacji – otworzyć się na nieznane i niespodziewane…
Te dwa słowa, jak klucz z parafialnego kościoła moich Dziadków, otwierają przestrzeń do nieograniczonej wolności… Od stresu… Bo przecież z Bogiem po mojej stronie nie ma się czego lękać… Ani martwić na zapas. I wszystko… WSZYSTKO… może się wydarzyć…
Bo ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak WIELKIE RZECZY przygotował Bóg tym, którzy Go miłują.
Wiesz już coś o tym, prawda? 🙂
Dbaj o siebie!
Bardzo dziękuję za każde słowo wsparcia, inspiracje, podarowany mi czas i modlitwę. W ostatnim tygodniu szczególnie Ani J., Ani M., Marii, Lidce, Justynie, Monice, Wacławie, Marianowi, Witkowi i Maćkowi.
*Michel Piquemal, Bajki filozoficzne, Wydawnictwo Muchomor