Szklanka pełna, czy pusta?


Monika Górska | 4 czerwca 2021

Wiem wiem… przecież mówiłam, że daję sobie czas na napisanie książki do Zesłania Ducha św. Miało to być pięćdziesiąt dni.

Wiedziałam, że może się udać, bo poprzednią książkę Spełnij marzenie, marzenie spełni Ciebie. 12 lekcji życia od Wielkiego Kanionu napisałam i wydałam w 40 dni!

A jednak się nie udało. Nie będzie w 50 dni. 

Ja myślałam, że jadę na Jamną pisać książkę o tym, jak Wielkie Rzeczy zdarzają się w naszym życiu, kiedy całkowicie puścimy się i nawet puścimy puszczenie. I totalnie zaufamy Boskiemu Scenarzyście, w to, że On ma dla nas lepszy plan.

I zgadnij co się stało.

On właśnie miał dla mnie lepszy plan 🙂

I dał mi najpierw to, czego w tym momencie życia najbardziej potrzebowałam:

Pokój marzeń, w mojej samotni – domu św. Józefa, w dawnej kaplicy sióstr, które kiedyś tu mieszkały. Z takimi widokami i chórem ptaków, że o czwartej nad ranem nie mogę już spać, bo podziwiam z łóżka wschody słońca nad ogrodem Ojca Pio.

Oszałamiające piękno przyrody. Tutaj wiosna ma tysiąc odcieni zieleni.

Poczucie harmonii, dzięki stałemu rytmowi dnia odmierzanego liturgią, od porannej godziny Czytań i Jutrzni, do wieczornej mszy św. i nieszporów, regularnym posiłkom, takim, że aż trudno było wstać od stołu. I … nie uwierzysz! Codziennej porannej gimnastyce. Ja zresztą też nadal nie mogę w to uwierzyć, że zaczęłam i, że wytrwałam 🙂

Swoją Bliskość, nieraz wręcz namacalną, od której czasem odbierało mi słowa, a łzy same napływały do oczu.

Otulenie szmaragdowym płaszczem Matki Bożej Niezawodnej Nadziei, którą dopiero uczę się kochać.

Doświadczenie prawdziwej wspólnoty z czterema niezwykłymi Dominikanami opiekującymi się Jamną. Przy wspólnym stole w jadalni, i ołtarzu w kościele, aromatycznej kawie z ekspresu i takich ciastach, że do dzisiaj ślinka mi cieknie na samo wspomnienie.

Każdy z ojców inny, każdy mądry i autentycznie wierzący, każdy charyzmatyczny i twórczy.

O.Andrzej – poeta i wizjoner, od 20 lat główny gospodarz na Jamnej, arcymistrz krótkich kazań.

O. Wojciech – klasyk, na co dzień tłumaczy św. Tomasza z Akwinu i odprawia z wielką miłością codziennie “starą mszę św.” w rycie trydeckim.

O.Marek – dr teologii i mgr kulturoznawstwa, mistrz winiarzy i słuchania, zwany apostołem uśmiechu, dla którego cały świat, jest jak kulka winogrona, swojska i pełna smaku.

O.Grzegorz – który ze zwykłego kazania potrafi zrobić rekolekcje, Mistrz ogarniania wszystkiego  i właściciel urokliwego węża SSSSStefana.

Do tego Moc kobiet.

Kasia, nawet z ręką w gipsie tytan pracy. Mistrzyni dekoracji kwietnych. Dzięki niej każdy czuje się tu oczekiwanym gościem, a nie tylko przechodniem.

Isia – Boże… najchętniej bym ją adoptowała! Jak ta dziewczyna gotuje! Jej ogórkowa, żurek, krupnik, zasługują nie na trzy, ale na cztery gwiazdki Michellin!

Asia – dzięki której piec w naszym domku ochoczo buzuje, a ja odważyłam się po raz pierwszy po 50 latach zaśpiewać psalm w kościele. Świetnie śpiewa i potrafi tego nauczyć! Choć, między nami, śpiewanie psalmów w kościele zdecydowanie nie jest moim charyzmatem. Ale chociaż przełamałam się, pokonałam swój strach 🙂

I ludzie, wrażliwi, mądrzy, poszukujący, którzy tu mieszkają na dłużej, albo wpadają na kilka dni. Tacy do tańca i do różańca, z którymi przystaję na chwilę, a oni powierzają mi nagle opowieści o swoim życiu, często takie, których nikomu się głośno nie opowiada. Prawdziwi ludzie z krwi i kości, a nie tylko z klawiatury i ekranu.

Dużo Radości i Miłości. I innych win z okolicznych winnic, które umilają nam czasem wiosenne wieczory 🙂 Coraz więcej wiem o winnych szczepach i niuansach winnego życia, uczę się sztuki degustacji, no i jak wiesz…

Sadzenie winnicy. Jedno z najbardziej przyjemnych doświadczeń moich ostatnich lat! Wiesz takich z gatunku “No sama bym sobie tego nie wymyśliła”. 

A to także dzięki ludziom, mocnej ekipie winiarzy, która zjechała się tutaj z całej Polski, żeby nauczyć nas i wspólnie zasadzić winnicę na Wzgórzu Nadziei. To tacy ludzie, z którymi chciałoby się i pracować i imprezować bez końca! 

To tylko niektóre z tych Wielkich Rzeczy, które tu w prezencie otrzymałam.

Mam za co dziękować! 

Ten, który Jest, nie umie dawać mało! To nie w Jego naturze 🙂 Jak mi nie wierzysz, to przypomnij sobie ile koszy ułomków zebrano z dwóch ryb i pięciu chlebów. Nie mówiąc już o 720 l najlepszego wina z Kany Galilejskiej.

Od wielu lat, wreszcie poczułam, że żyję!!! Już nie tylko w sieci, ale w realu! I to  najpiękniejszym realu, jaki by można sobie tylko wymarzyć. 

I… jestem tak naprawdę, po prostu… szczęśliwa!

A książka?

No… jak wszystko na Jamnej… w rytmie slow 🙂 

Można o niej powiedzieć, jak o szklance – albo, że jeszcze jej połowy brakuje, albo, że jest już do połowy napisana. Albo można po prostu z zachwytem ufnością podziękować, że po prostu jest. I, że pisanie jej daje mi tyle radości. I –  jak się okazuje – także Wam, kiedy ją czytacie.

Wróciłam na chwilę do Poznania i niespodziewanie otwiera się przede mną kolejny Scenariusz, którego “sama bym sobie nie wymyśliła”. A więc znowu dostaję pytanie…

Trudne pytanie. Potrzebuję czasu i modlitwy, żeby na nie “po Bożemu” odpowiedzieć.

Jeśli się uda, wrócę jeszcze na kilka tygodni na Jamną, żeby dalej pisać. A Ciebie proszę o mocne wsparcie… Jak to jest? Mocny antagonista wzmacnia bohatera? 

Pamiętałam i nadal będę pamiętać o Tobie u stóp Matki Bożej Niezawodnej Nadziei!  


Dołącz do dyskusji: