Posyłam Ci Cierpliwe Ucho
Monika Górska | 4 lipca 2024
Kiedy GPS pokazuje Ci 3h 20min. jazdy, a po godzinie i kolejnej godzinie nadal jest powyżej trzech godzin, już wiesz, że… chyba masz na imię Monika, która nie przeszłaby do kolejnej klasy z orientacji w terenie. I że być może to nie jest przypadek.
A potem myślisz, że tak działa w naszym życiu Pan Bóg. Jak GPS. Jeśli podpowiada Ci dobrą, pewną, najkrótszą drogę do celu autostradą, ale Ty wybierasz mniejsze, droga wolna. Masz zawsze wybór. Do niczego Cię przecież nie zmusi. Jak się pogubisz, On zawsze zmieni trasę i podpowie kolejne rozwiązania. A że czasem będzie dłużej, znacznie dłużej, i najesz się po drodze strachu, jak Ci zgaśnie auto na serpentynie pod szczytem… Cóż w końcu przecież dojedziesz.
I ta droga, choć kręta i stroma, nadal może być piękna. Ja jechałam i płakałam… z wdzięcznością, zachwytem i uwielbieniem. Najpierw Magurski Park Narodowy, potem Jasielski, teraz Przemyski… jaka piękna ta nasza Polska… i kawałek Słowacji też…
Przez te ostatnie dni tułam się od jednej Matki Bożej do drugiej, bo kto lepiej utuli niż Matka. Najpierw na Jamnej, u Matki Bożej Niezawodnej Nadziei, a teraz w przepięknej Kalwarii Pacławskiej u słynącej z niezliczonych cudów Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej. To taka polska Jerozolima, karpacka Jasna Góra, z oknem na Bieszczady i Ukrainę.
Zobacz, jak pięknie Ona i jej Syn nadstawiają ucha, żeby wysłuchać wszystkich trosk, żalów, próśb i podziękowań.
I nie tylko oni. Przyjeżdżają tu ludzie ze wszystkich stron także do o. Wenantego Katarzyńca, którego grób przykryty jest białymi karteczkami jak czapą śnieżną. Sądząc po świadectwach, to chyba jeden z najbardziej skutecznych orędowników ds. palących i nagłych potrzeb, od pracy, samochodu, spłacenia długów do tych bardziej delikatnych, na strunie serca.
Ze świadectwami o jego pomocy napisano już kilka książek. I niezliczone są tomy ksiąg, do których pielgrzymi wpisują swoje prośby. Ot, wczoraj był tu pomodlić się do Wenantego i wpisać ważną intencję biskup przemyski, Adam Szal.
Na kolejnej stronie wpisałam intencję za Ciebie i wszystkich czytelników trylogii:
Ojciec Wenanty był kierownikiem duchowym i mistrzem nowicjatu Franciszkanów, przyjaźnił się ze św. Maksymilianem Kolbe i jego braćmi i był ich wsparciem duchowym. Kto wie, czy to nie ich rozmowy właśnie, tu w Kalwarii nie zaowocowały późniejszą ofiarą o. Kolbego?
Jeszcze tylko mi św. Józefa tu do szczęścia brakuje. Misja ważna. Potrzebuję ich obu! Rozglądam się po kościele, ale nigdzie go nie widzę. Jest za to św. Antoni i Franciszek… No trudno… przecież i tak jest już na zawsze w moim sercu… Jak ja zazdroszczę Maryi tego Józefa. I że takiego Mężczyznę wybrała.
Nad grobem Wenantego jakiś obraz. Ktoś leży w łóżku. Ale to nie teściowa Piotra, tylko mężczyzna. Zastanawiam się, kogo tu uzdrawia Pan Jezus.
Potem w sklepiku przeglądam informacje o kościele. I nagle wpada mi w oczy tytuł tego obrazu.
Śmierć Józefa.
No czy ja bym sobie to sama wymyśliła?
To dziwne uczucie… jestem tu po raz pierwszy. I mam wrażenie, że nie ostatni. Bo przecież przyjadę tu podziękować o. Wenantemu i świętemu Józefowi, za 75 900 zł na dodruk książki. Z drżeniem serca opowiadam tu komuś, o tej astronomicznej cenie…
– Tylko tyle? Ja przyjechałam prosić o więcej. Żadna kwota nie jest dla niego problemem. Terlikowskiemu umorzono sprawę w sądzie na 120 tys. akurat, kiedy się modlił u Wenantego. Nawet książkę o nim z wdzięczności napisał.
Te prośby ważne, potrzeby palące, ale tu jest coś więcej. Czuję się tu po prostu… jak w domu. Chciałam połazić po górach i po kalwaryjskich dróżkach, ale nie chcę się stąd ruszać.
Od dwóch dni siedzę tu sobie u stóp Maryi i Jezusa, na zmianę z Wenantym. Przytulam się do filara. Trochę mówię, trochę słucham, dużo milczę.
I powierzam im to wszystko i tych wszystkich, co w moim sercu. I Ciebie też. Dzisiaj też w Twojej intencji modliłam się na porannej mszy św.
Jakoś dobrze mi jest. Nawet jeśli przez łzy…
I nagle dostaję od Ani P. sms z 30 stronami z notatnika, z cytatami z “Zaufaj” i “Zaufaj i puść”… a potem, jeszcze osobno:
s. 160:
Wytrzymaj jeszcze chwilę. Bo nie wiesz, co się za chwilę może wydarzyć. Poczekaj! Popatrz! Posłuchaj! Nie uciekaj!
Czy nie mówiłam Ci, że to nie ja mówię w tej książce, ale to ta książka mówi do mnie? Może… powinnam uwierzyć autorce? Na Słowo.
Ach, byłabym zapomniała.
Może jesteś albo wybierasz się nad morze? I wpadniesz w tę niedzielę do Łeby? Na promocję książki. Po każdej mszy św. będzie okazja do dedykacji i rozmów.
A ja wracam teraz do cierpliwego ucha Maryi…
PS.
Bardzo dziękuję za każde słowo wsparcia i modlitwę. W ostatnim tygodniu szczególnie: Ani P., Annie M., Dorocie L., Danucie R., Joannie O.R., Katarzynie P., Markowi G., Tomkowi T., Renacie M., Zenobii.