Podobno to trwa tylko 8 sekund


Monika Górska | 11 lutego 2016

Opowieść jest jak przygoda miłosna. Każdy może ją zacząć, ale prawdziwego mówcę, reżysera, lidera, poznaje się po tym, jak ją zakończy.

Z drugiej strony jednak dobry początek opowieści, jak mówił już Marek Aureliusz, to połowa sukcesu.

Co myślisz o Twoich słuchaczach, twoich widzach, ZANIM zaczniesz układać opowieść?
Szczerze. Chcesz im zaimponować? Zależy ci na ich opinii? Może trochę się ich obawiasz? Masz pokusę, żeby uciec z sali?

To były kiedyś moje myśli. Do momentu, kiedy nie bez bólu, zrozumiałam, że jako opowiadająca – to nie ja jestem najważniejsza. I, że jeśli nawet mi się nie uda, to katastrofy nie będzie. Ani świat się na tym nie skończy.

Teraz myślę przede wszystkim: jak mogę pomóc moim słuchaczom? Po to opowiadam – żeby nadać informacjom składającym się na nasze życie i świat – jakiś sens. Temu właśnie od prehistorycznych czasów służą opowieści.

Kiedy przygotowuję się, pomaga mi wyobrażanie sobie konkretnych osób, do których mam mówić słowami, albo językiem filmu. Staram się wczuć w ich potrzeby, lęki, marzenia, fascynacje, wyzwania zawodowe…  czasem patrzę na zdjęcia przyjaciół, albo, ze starych magazynów, wycinam „persony” słuchaczy lub widzów.

Jak zaczynasz swoją opowieść? Jakie są Twoje pierwsze słowa, pierwsze zdania? Pierwsze obrazy i dźwięki, kiedy robisz film?

Opowieść, jak podróż, zaczyna się od pierwszego kroku.

I ten krok jest dla wielu osób trudny, dopóki nie poczują, że na widowni robi się coraz ciszej i ciszej. Jeśli dobrze zaczniesz, nie będziesz musiał na ten efekt długo czekać.
bbf6e4f6-c3ab-4441-bdfe-12a4a0be4bd1

Czy to będzie to sala konferencyjna, czy kinowa, wiesz, że masz tylko osiem, góra trzydzieści sekund, by widz podjął decyzję. Git albo kit.

Jakiś czas temu bohaterka mojego filmu „Moje dziecko jest aniołem”, dzisiaj jedna z najbardziej znanych blogerek w Polsce, przygotowywała się do wystąpienia na konferencji TEDx. Pomagałam jej opracować prezentację, bardziej z przyjaźni, niż z potrzeby, ponieważ dziewczyna świetnie radzi sobie ze słowami. Pracowałyśmy nad początkiem wystąpienia. Wiedziała, ile od tego zależy i wymyśliła, że zacznie tak: Mam alergię. Pauza. Mam alergię na słowo ”poświęcanie się”. Pauza. Jestem egoistką. Pauza… Po czym następowała opowieść, jak towarzyszy ludziom umierającym w hospicjum i ile jej to daje. Tak, tak to Agnieszka, autorka Zorkowni.

Jak ci się podoba taki wstęp do jej opowieści? Mi bardzo.

Sposobów, żeby przykuć uwagę widza jest wiele. Ja wypracowałam sobie własną „sekretną formułę”, którą chętnie się z tobą podzielę. Niech sprawi, że w następnej opowieści wystartujesz jak rakieta – z maksymalnym „powerem” i prosto do celu.

Zacznij od któregoś z „6xZ”:  zaskocz, zapytaj, zobrazuj, zaintryguj, zabaw, zachwyć.

Słowem, obrazem, dźwiękiem. Niech twój widz już od pierwszych słów ZOBACZY i POCZUJE to, o czym opowiadasz.

Przygotuj sobie pierwsze zdanie i powtarzaj jak mantrę. Żebyś bez trudu potrafił je wypowiedzieć, obudzony w środku nocy. Wtedy żaden nagły stres ani niespodziewane okoliczności nie będą Cię w stanie wytrącić z równowagi. A kiedy zdobędziesz uwagę Twojego słuchacza na te kilkanaście pierwszych sekund, dostajesz od niego kredyt zaufania, który pozwoli Ci pewniej stanąć na nogach i ani się oglądniesz, a przyjdzie pora na pointę.


Dołącz do dyskusji: