O dwóch piwach, Panu Robercie i słonecznej niedzieli
Monika Górska | 11 lutego 2020
Tydzień temu zdradziłam Ci moich o 8 storytellingowych lekcji na 2020 rok. Możesz ich posłuchać tutaj >> https://fabrykaopowiesci.pl/opowiesci.
A teraz mam dla Ciebie zadanie.
Sprawdź, ile z tych lekcji odnajdziesz w opowieści absolwenta naszej MSSB, Ziemowita Sosińskiego. Dostał u nas za nią naszego Storytellingowego O’skara 🙂
“Ktoś kiedyś powiedział, że trzeba być wariatem z pogłębionym ADHD, żeby pracować w reklamie. Po 15 latach bycia współwłaścicielem firmy z branży produkcji reklamowej i drukarskiej stwierdzam, że miał rację. A, tak na serio, to trzeba przyznać. Nasza branża jest specyficzna i wymagająca.
Przekonał się o tym jeden z naszych klientów.
Duże centrum wystawiennicze, które na co dzień organizuje ogólnopolskie targi najróżniejszych branż. Zdarza się często, że targi kończą się w niedzielę. Niedziela to trudny dzień w sensie biznesu, bo dla większości ludzi jest to dzień zdecydowanie wolny od pracy. A wtedy budzą się demony…
Godzina 15:30. Do końca targów meblowych pozostało niewiele czasu wypełnionego samymi przyjemnościami dla wystawców i organizatorów. Podsumowania. Uściski dłoni i gratulacje. Wręczenie nagród dla najlepszych wystawców.
Nagle Pan Robert, główny organizator targów, czuje, że serce zaczyna mu bić sześć razy szybciej, a oczy zmieniają kolor na krwistoczerwony. Wręczenie nagród… „O Matko!!! Vouchery!!!”. Nagrodą dla wystawców są vouchery, które wymienią na atrakcyjne prezenty. „Gdzie one są???” – pyta sam siebie.
Pan Robert wykonuje kilka szybkich telefonów do współpracowników. „Czy ktoś zlecił drukarni vouchery?” Niestety nie zlecił… Umknęło… „Nie, to się nie może tak skończyć. To byłby blamaż” – myśli Pan Robert. Przecież to oznacza koniec jego kariery. Prezes mu tego nie wybaczy. Ogłosić konkurs, wyłonić zwycięzców i przy całej meblarskiej społeczności, w świetle kamer, w obecności prasy uroczyście nie wręczyć im nagród? Brak słów. Zniszczony wizerunek. Całkowity brak profesjonalizmu. To tylko kilka rzeczy, które przebiegają szybko przez głowę Pana Roberta.
Bierze telefon spoglądając na zegarek. Zostało maksymalnie półtorej godziny. Może trochę więcej, o ile uda się jakoś opóźnić ceremonię zakończenia imprezy.
Niestety, nikt z żadnej pobliskiej drukarni nie odbiera telefonu. Pan Robert jest załamany, zdruzgotany i naprawdę mocno przestraszony. Jest czerwiec. Piękny dzień. Niedziela. Trudno się dziwić, że ciężko się do kogokolwiek dodzwonić.
Pan Robert, już prawie bez nadziei, dzwoni jeszcze do mnie. Odbieram telefon i po minucie rozmowy wiem już, że sytuacja jest wyjątkowa. Dzwonię do jednego z naszych drukarzy. „Jestem w Gdańsku na weselu kolegi, przepraszam” – słyszę po drugiej stronie. Oczywiście, rozumiem. Został drugi z drukarzy obsługujących maszyny poligraficzne. „Cześć, Ziemowit, grillujemy u siostry. Uprzedzam, że wypiłem już dwa piwka”. Uff, myślę sobie. Czym są dwa piwa w stosunku do katastrofy jaka czeka Pana Roberta. „Jadę po Ciebie” – mówię – „Zajmie Ci to pół godziny i możesz wracać do grillowania”. Po około 40 minutach obaj jesteśmy w naszej drukarni. W międzyczasie Pan Robert ekspresowo przesyła pliki do druku voucherów. Szybka obróbka graficzna i druk. Mamy to.
Wręczając Panu Robertowi pięknie wydrukowane vouchery nie mówię ani słowa. On wykrztusza z siebie tylko: „Jestem Wam bardzo wdzięczny, naprawdę. Uratowaliście mi tyłek”. Patrzymy na siebie z lekkim uśmiechem. Obaj dokładnie wiemy, co się właśnie wydarzyło. Jeszcze mu życzę miłego zakończenia imprezy, a on już rusza biegiem do biura targowego.
Teraz, po latach, nie ma już Pana Roberta. Jest Robert, nasz wierny klient, partner i kolega.”
I jak? Widzisz, które lekcje storytellingowe są zastosowane w tej opowieści?
I pytanie dla zaawansowanych… jaki to jest rodzaj opowieści biznesowej?