Niechcący zrobiłam eksperyment.
Monika Górska | 24 października 2024
Niechcący zrobiłam eksperyment społeczny. A nawet, w pewnym sensie, zrobił się sam. Wyniki mnie totalnie zaskoczyły.
Okazało się, że kompletnie nie miałam racji.
Dałam się przekonać, żeby w końcu reklamować nasze Zaufajowe książki na Facebooku. Żeby dotarły do tych, do których ja nie mam szans dotrzeć. Niewielki budżet. Kilka zdań z opiniami czytelników, przygotowanych przez Anię, bo ja byłam zajęta pisaniem III tomu. Anonimowa Perfekcjonistka we mnie potrafi już oddać kontrolę, więc mogę się z dumą poklepać po plecach 🙂 A wiem, że Ania zrobi to bardzo dobrze!
Kilka tematów postów. Każdy inny, żeby przetestować, który najlepiej się sprawdzi. Wśród nich ten o wierze. Zaczyna się tak:
Czujesz, że Twoja wiara potrzebuje wzmocnienia? Albo tęsknisz za głębszą relacją z Bogiem?
Obstawiałam, że ludzie będą bardziej szukali postów o zaufaniu, odpuszczaniu kontroli, pokonywaniu lęku, zamartwianiu się itp. Ten był na samym końcu listy, bo przecież ludzie mają dzisiaj o wiele większe problemy niż wiara. I to nie jest tylko moje zdanie. Kiedy opowiadałam o tym innym, mówili tak samo.
Pamiętam ten czas, kiedy zaczynałam z uporem maniaka opowiadać o mocy storytellingu. Nikt wtedy nie wierzył, że to się w Polsce przyjmie. A ja całym sercem, rozumem i duszą nawet to wiedziałam.
Dziesięć lat później, szef jakiejś firmy pyta mnie, czym się zajmuję.
– Uczę ludzi opowiadać historie, tak by nie nudzić. – Mówię obrazowo, żeby zrozumiał.
– Aaaa, to pani się zajmuje storytellingiem?
Wtedy mało kto słyszał w polskim biznesie o storytellingu, dziś mało kto o nim nie słyszał.
Dlaczego Ci o tym piszę?
Bo mam głęboką, wewnętrzną pewność, że tak samo, jak wtedy ze storytellingiem, tak za kilka, kilkanaście lat doświadczymy w Polsce wielkiego przebudzenia wiary. Bo ile można być letnim. Albo… niewidzialnym.
A to, co się teraz dzieje z Zaufaj i Zaufaj i puść, jest tego papierkiem lakmusowym.
Bo pomyliłam się! I jak cudownie, że się pomyliłam!
Wszystkie posty cieszyły się zainteresowaniem, ale jak to mówią w branży, najbardziej wiarygodne głosowanie, to głosowanie portfelami.
A portfele powiedziały jedno: Ludzie najbardziej szukają wzmocnienia wiary i relacji z Bogiem. I to nie Ci, którzy mnie znają, może nawet trochę lubią i czytują moje listy, jak Ty, ale przechodnie, którym wyświetla się na fb skromny post o książce nieznanej im autorki.
Tutaj możesz go zobaczyć:
https://www.facebook.com/share/v/iHLrcdkNDV85PKoB/?mibextid=WC7FNe
I tak w zupełnie nieoczekiwany sposób się dzieje, że od początku października, kiedy zaczęliśmy promocję, każdego dnia ludzie kupują po kilkadziesiąt egzemplarzy!! Rozumiesz to? Bo ja to aż muszę się czasem uszczypnąć.
I z wielką radością, wzruszeniem i wdzięcznością oglądam codziennie słupki sprzedaży. I dziękuję św. Józefowi i Wenantemu Katarzyńcowi, że tak skutecznie wspierają!
A choć cieszę się, że mój dług na dodruk w Bernardinum konkretnie się zmniejsza, to najbardziej grzeje mi serce fakt, że ludzie naprawdę chcą bliższej relacji z Bogiem!
Bo, jak mówił Søren Kierkegaard: Bez wiary potykamy się o źdźbło słomy, z wiarą przenosimy góry.
Św. Edyta Stein upewniała: Wiara daje odpowiedź na to, gdzie należy szukać źródeł pomocy.
A moja Ciocia Dziunia, czyli Karmelitanka, s. Hedwige, w swoim rękopisie w tak przejmujący sposób opowiada, że tego właśnie chce sam Bóg. Chce być z nami jak najbliżej… żebyśmy byli jedno! Bo wiara jest relacją. Jest spotkaniem.
Już się nie mogę doczekać, kiedy trzeci tom powędruje do Ciebie i po raz ostatni zanurzysz się w opowieściach o życiu i śmierci ludzi, którzy nie tylko mają, ale i żyją MBA.
Co to jest MBA?
A jak myślisz?
Na razie spływają do mnie pierwsze recenzje książki i… czuję się jeszcze zbyt onieśmielona, by o tym pisać…
Dziękuję za tyle dobra, ile wysypało się z mojej skrzynki, i ciepłych słów o moich listach i nawet zdjęciu, o którym Ola napisała: trochę tam tak wygląda Twój cień, jak widzi nas Najlepszy Scenarzysta Świata 🙂 Jacy z nas Mocarze w Jego Rękach… I, że co wtorek niecierpliwie czekacie na moje listy, jak na dobrą porcję „intelektualnego deseru”. To takie miłe! Aż mi się ciepło zrobiło na takie przywitanie po słonecznym resecie 🙂
Baterie podładowane! Choć dla kogoś, kto przeżył wypadek, jazda ostrymi serpentynami po stromych górach Krety, to było codzienne wyzwanie ufania i puszczania… Lekcję odrobiłam 🙂
Moją wdzięczność posyłam szczególnie: Agnieszce A., Ani W., Asi R., Asi W., Bogdanowi, Dominice P., Ewie B., Gosi Sz., Joannie OR, Markowi G., Xeni i wszystkim, którzy mnie wspierają modlitwą na tym ostrym finiszu.