Nie spotkaliśmy się przypadkiem
Monika Górska | 14 kwietnia 2022
Na niebie wstają pierwsze zorze, kiedy ruszamy z Betlejem. Kiedy pomyślę, że dziś wieczorem będę już w miejscu, w którym Jezus pytał aż trzy razy Piotra, czy go kocha, i że tu już zostanę na najbliższe tygodnie pisać książkę, robi mi się tak dziwnie błogo. Jak w dobrej lodziarni, kiedy widzę moje ulubione sorbety z ciemnej czekolady. Jeszcze ich nawet nie zamówiłam, ale już czuję na języku ich gorzko-słodki smak.
Choć wtedy czuję jeszcze, że to trochę jest taka guilty pleasure. Ukraina walczy. Ludzie uciekają. Tyle polskich rodzin, zaprasza ich pod swój dach. Moja też. Pomagam jak mogę, choć wiem, że zawsze mogłabym jeszcze więcej.
A jednak, gdzieś głęboko w duszy czuję, że właśnie to jest miejsce, gdzie teraz mam być.
I jak to jest, że tym razem nie jadę tam, jak zawsze, sama? Że nie muszę się przesiadać z ciężką walizką z autobusu na autobus?
Mam prawdziwą eskortę VIP! Jedziemy tam z zaprzyjaźnioną Elżbietanką, siostrą Szczepaną, która jest przełożoną Domu Opieki w Betlejem. Z zazdrością podglądam, jaki ma kontakt z młodzieżą! I jak pięknie opowiada ich trudne historie. To właśnie dzięki niej trafiłam do Ojca Tymoteusza. Jestem jej taka wdzięczna! To prawdziwa Siostra dynamit! A Ojciec Tymoteusz to dopiero TNT! To zakonnik, który potrafi zrobić wszystko. A jak nie potrafi, to się nauczy. Znasz moje hasło: Do Roboty! To tylko sobie wyobraź człowieka, który jako pięciolatek po raz pierwszy prowadzi ciągnik. Obstawiam, że musieli mu szyć specjalny habit, żeby pomieścił jego mięśnie. A przy tym… bystry, przenikliwy umysł, cięty język i złote serce 🙂
Czas nas goni, bo tyle jeszcze chcemy zobaczyć po drodze. A siostra Szczepana po wąskich serpentynach i stromych górach prowadzi busa z pazurem wytrawnego kierowcy ciężarówki.
I znowu nikt nam nie sprawdza paszportów przy wyjeździe z Palestyny do Izraela…
W niecałe dwie godziny jesteśmy w Nazarecie. Odwiedzamy dom rodzinny Marii. Tu zaczęło się największe Love Story w historii świata. Maria, Duch Święty i Józef… To dopiero jest zaufanie. Po ludzku – nie do zrozumienia. Nawet, jak ktoś bardzo pojętny. A po Bożemu – nieprawdopodobne, a jednak możliwe.
Tutaj zawsze tłoczno. Jak to jest, że teraz tu taka cisza? Jesteśmy zupełnie sami. Kamienny mur pokoju… schody. Co bym zrobiła, kiedy na moich schodach w domu zobaczyłabym Anioła?
Bardzo mnie wzruszają te słowa Maryi do Gabriela: „let it be”. Niech tak będzie, jak mówisz! Niech tak będzie, jak chcesz.
Mimo że nie wie, mimo że nie rozumie, mimo że naraża się na plotki i upokorzenia. I mówi Najlepszemu Scenarzyście na Świecie: TAK. Dosłownie: pozwalam, bo to właśnie znaczy po łacinie FIAT. Wierzy, że wszystko będzie dobrze, bo dla Boga nie ma nic niemożliwego.
Dla mnie jest wzorem osoby, która w pełni ufa i puszcza. O to ją tu proszę. By, kiedy sprawy idą zupełnie inaczej, niż sobie wyobrażałam, ufać i dziękować za to, co jest. TAK. Niech tak będzie. Bądź wola Twoja.
Z tego TAK Maryi dziewięć miesięcy później narodzi się Bóg. Po to, by każdy z nas, mógł stać się Bogiem.
Z Nazaretu do Kany Galilejskiej tylko 14 km. Potem Góra Tabor. Siostra Szczepana nie oszczędza stopy na pedale gazu. Spieszymy się, by zdążyć jeszcze na Górę Błogosławieństw. Wszyscy w stresie. Ja spokojna. Czuję, że Szef czuwa.
Wjeżdżamy na parking 7 minut przed zamknięciem.
Szczerze? Jakoś nie lubię tego kościoła. Choć mówią, że to jeden z najpiękniejszych.
Dla mnie jedynie widok stąd jest najpiękniejszy.
Łagodne zielone zbocza, które słyszały błogosławieństwa Jezusa, osłonięte srebrnymi siatkami pola bananowców, żółte połacie gorczycy, która wygląda jak siostra bliźniaczka naszego rzepaku.
W dole Jezioro Galilejskie, zmieniające kolory jak tutejsze kameleony. Dla mnie ósmy, a może… pierwszy Cud świata? A na brzegu wszystko, co najlepsze w Galilei.
Z lewej strony, w oddali Kafarnaum. Tam Jezus mieszkał w gościnie u św. Piotra. Stamtąd przed świtem wychodził na górę, żeby się modlić do Ojca.
U podnóża góry Tabgha. A w niej dwa niewielkie kościoły. W tym po prawej miejsce, gdzie Jezus nakarmił tłumy dwoma rybami i 5 chlebami. I jeszcze 12 koszy ułomków zostało, bo Jezus jednej rzeczy nie potrafi. Dawać mało 🙂
Po lewej kościół Prymatu Piotra. To tutaj kończy się Ewangelia św. Jana… Tu na skale przy brzegu robił Jezus śniadanie Piotrowi. Zapach pieczonej ryby i blask ognia niósł się po falach. Dlatego to miejsce przez lata nazywano miejscem żarzących się węgli.
A po wspólnym śniadaniu trzy razy Jezus zapytał Piotra, czy go kocha… A potem – człowiekowi, który go zdradził i stchórzył, bo nawet go nie było pod krzyżem, z wielką miłością oddał Siebie i cały swój kościół. Wyobrażasz to sobie?
Dlaczego nie wybrał Jana?
Przy tej skale codziennie przed rannymi zorzami zaczynam modlitwy… A Pan Bóg mówi do mnie w języku, który najlepiej rozumiem. Języku piękna…
A kiedy się budzisz, jestem już po mszy św. Modlę się i za Ciebie. Czujesz?
I tutaj nad samym brzegiem, codziennie, z wyjątkiem niedziel, z rzadką jak na mnie dyscypliną, od świtu do wieczornych nieszporów, piszę książkę. Czasem mi idzie lepiej, a czasem gorzej. Ale piszę. A fale mi szepczą do ucha, jak to jest, kiedy się chodzi po wodzie…
Zgadnij, pod jakim drzewem piszę książkę, pod jakim modlę się na plaży i pod jakim delektuję się w blasku ognia wieczorami rubinowym winem o niezwykłym malinowym aromacie? Mi samej jest trudno w to uwierzyć…
I tu spełnia się kolejne moje marzenie…
Wypływam na Jezioro Galilejskie, by łowić ryby! Choć mam mniej szczęścia niż Piotr. Nie ma w sieci 153 ryb. Była jedna duża… i się urwała. A wczoraj o świcie poznałam rybaków, których łódź zawsze widuję tu rankami i wieczorem… Dostałam od nich rybę i… zabiorą mnie na nocny połów…
Mogłabym długo jeszcze pisać. Ale czasami i mi także brakuje słów…
Moje marzenia spełniają się tutaj, zanim jeszcze zdążę o nich pomyśleć. Trochę tu chyba jeszcze zostanę…
No ten mój Najlepszy Scenarzysta na Świecie jest po prostu niemożliwy! I dotrzymuje słowa! Naprawdę tak jest, że ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował tym, którzy Go kochają.
Tak się dzieje w moim życiu dokładnie już od czterech lat. Od kiedy Mu po raz pierwszy tak całkowicie zaufałam i zaczęłam odpowiadać na Jego mniej lub bardziej dyskretne zaproszenia. Tak było, kiedy dokładnie rok temu, zaczęłam na Jamnej pisać moją książkę. A teraz, w Galilei, gdzie ją powoli kończę, jest kulminacja. Jak pod koniec fajerwerków, kiedy całe niebo rozbrzmiewa światłem…
Jeśli w tym czasie nasze ścieżki, [[name]], jakoś się skrzyżowały, to nawet nie myśl, że to był przypadek. Najlepszy Scenarzysta na Świecie ma dla nas jakiś plan.
Jaki? Najlepszy na świecie! Tylko teraz trzeba go odkryć… między słowami…
PS Jeśli masz chęć, to w Wielki Piątek, pójdziemy razem Via Dolorosa. Ale nie tą oficjalną, tłumną, w piątkowe południe. Ruszymy o trzeciej w nocy, po pustych uliczkach, skąpanych w żółtym świetle. Gdzie był tylko Jezus i ja… A teraz możesz być i TY. Opowiadam o tym w książce, której kolejny fragment chcę Ci podarować na tę WIELKĄ NOC. Zaglądnij tu w piątek rano.