Nie było szans… a jednak opowiem Ci


Monika Górska | 14 września 2023

Nadal jeszcze nie mogę uwierzyć, jak się to stało, ale mimo choroby i ponad 700 km dystansu do pokonania, jednak mogłam się pomodlić za Ciebie, podczas beatyfikacji rodziny Ulmów. 

I jednak będę Ci mogła opowiedzieć tę historię i tę wielką Historię, którą ta rodzina napisała swoją krwią. Ale to już w kolejnych listach… 

Jeśli chcesz?

Tylko musi mi się to wszystko tylko poukładać, bo emocji było co niemiara, a i choroba nie chce jeszcze odpuścić. Westchnij za mnie w modlitwie, bo sił teraz potrzebuję sporo. 

III tom sam się nie dokończy 🙂 

A dzisiaj dalszy ciąg opowieści jeszcze z II tomu “Zaufaj”, o moim dziadku Stanisławie, co to na Wawel poszedł i wrócił. Ale się nie zraził. Bo kiedy dzieje się komuś taka krzywda, przecież nie mógł milczeć.

W akcję ratowania Żydów stara się wciągnąć polski episkopat. Spotyka się i koresponduje z biskupem Sandomierskim, Janem Lorkiem. W czasie okupacji kanclerz kurii sandomierskiej, a później biskup Franciszek Job, który po latach opisał tę całą historię, tłumacząc bezsilność episkopatu, podsumuje ją: „Za przechowywanie Żydów rozstrzeliwano na miejscu. Tym bardziej budzi szacunek „głos wołającego na puszczy” pana Stanisława Górskiego.

Mój dziadek Stanisław jest urodzonym aktorem. Albumy są pełne jego zdjęć w różnych strojach. Wysoki, przystojny, o mocnym, ognistym spojrzeniu, na dnie którego czai się nutka melancholii.

Wspaniale się uzupełniają z Babcią Marią, z domu Popiel, której praktyczna natura pozwalała im jakoś radzić sobie w trudnym czasie wojny. A on ją uwielbia! Każda kobieta chciałaby być tak adorowana przez mężczyznę, jak jest ona. 

Dziadek nie tylko uwielbia wcielać się w różne role, ale też bardzo kocha muzykę. Zaprzyjaźnia się z pewnym muzykologiem z Romskiej rodziny królewskiej. Kiedy wszystkie jego pomysły na „odgórne akcje” ratowania Żydów zawodzą, kończy kurs stroiciela organów i dołącza do niego jako pomocnik. Co rusz wyjeżdża ze swojego majątku w Kliszowie, zostawiając babcię samą z trójkę dzieci. Najmłodsza Krysia ma wtedy ze trzy latka, a mój tato miał wtedy sześć, może siedem lat. Ale babcia nigdy nie robi mu wyrzutów. Nie na darmo na rodowym ryngrafie Górskich jest zawołanie: „Jeśli Polsce torujesz drogę, sam mój dom burzyć pomogę”. Ten srebrny ryngraf towarzyszył im wszędzie – nawet kiedy tracili dach nad głową, ryngraf był zawsze z nimi.

Jeżdżą z dziadkiem po małych parafiach we wioskach w południowo wschodniej Polsce i stroją organy. Co w praktyce oznacza, że jego towarzysz stroi, a dziadek przygląda się proboszczom i jeśli uznaje, że są jakieś szanse, podpytuje, czy któraś z tamtejszych rodzin nie przyjmie żydowskiego dziecka.

Nie wiemy, jak długo to trwało i ile dzieci zostało w ten sposób ocalonych. Jedyne, co wiemy, to że w Biłgoraju, w którym mniej więcej ¾ populacji było żydowskiej, nazywano go Sercem Biłgoraju.  

Marek Rostworowski wspomina jeszcze w swoim liście inne historie:

„Staś był u nas raz jeszcze. Opowiadał o swoich wędrówkach po żydowskich gettach. Stał się jakby jednym z nich i pragnął im użyć. Podchodził do konwojów i żegnał słowami „leszana haba bi Jeruszulaim” (na drugi rok w Jeruzalem – Życzenia w pierwszy dzień Paschy). Słyszawszy to Starzec otoczony tłumem obrócił się do niego, podniósł ręce i zawołał „Eliszsza”. 

Idącego nocą ze wsi do miasteczka zatrzymał patrol SS. Na wezwanie:
⁃ Stój, bo strzelam!

Odpowiedział:
⁃ Strzelaj, moje ciało upadnie przed tobą, ale mój duch będzie stał dalej, tak jak mnie teraz widzisz stojącego.
Esesman wtedy nie strzelił, ale od stycznia ‘45 roku już Stasia nie widziano ani nie słyszano o nim. Zostawił żonę i troje dzieci, dla których jego odejście pozostało bolesnym zdumieniem. Ale nigdy nie słyszałam od nich słowa wyrzutu pod adresem tego człowieka, który dobrowolnie wybrał „shoah”. 

I tak kamienie Kafarnaum, będą miały kolejną historię do pamiętania… 

Nie wiemy, gdzie zginął, kto go zabił, ani gdzie jest jego grób… Ale czuję, jakbym symbolicznie pochowała Dziadka w mieście Jezusa i w pamięci tych ludzi, z którymi przeszłam przedziwny kawałek drogi.

cdn.

Bardzo dziękuję za wsparcie, informację zwrotną, podarowany mi czas, cenne redaktorskie uwagi, za medykamenty, modlitwę i podpowiedzi w ostatnim tygodniu szczególnie Kasi P., Kasi K., Marzenie, Eli, Ani, Monice, Asi, Jadwidze, Bożenie, Krzysztofowi, Marianowi, Łukaszowi.


Dołącz do dyskusji: