Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko OK?
Monika Górska | 19 września 2024
Jestem bezdomna.
Dziwne to uczucie. Przeżywałam to już kiedyś po wypadku. Przeżywają to też teraz ofiary powodzi. I pożarów. Nagle wszystkiego, co dobrze znasz, co Twoje, co pewne i przytulne, nie ma. Tak po prostu. Bez ostrzeżenia. Mam nadzieję, że u Ciebie bezpiecznie?
Sobotni ranek. Tarnowskie Góry. Na warsztatach świadectwa Opowiadaj jak Mistrz z Nazaretu miało być koło pięćdziesięciu osób. Ale z nieba leją się strugi deszczu. Czy ktoś w ogóle przyjdzie?
Niektórzy byli już wcześniej na Górze Św. Anny i chcieli jeszcze. A ja z przyjemnością przyjęłam zaproszenie Ewy, która na co dzień, oprócz pracy inżyniera projektanta, robi fantastyczne warsztaty dla młodych: Szlifierka.
Tym razem przed nami cały dzień, z moją ulubioną częścią praktyczną – pisaniem świadectw. Zazwyczaj tak pracuję z ludźmi biznesu. A teraz cała ta storytellingowa wiedza posłuży, by swoim świadectwem uczestnicy dodali komuś wiary i nadziei. Mimo przeraźliwie niskiego ciśnienia, czuję podekscytowanie. O tym marzyłam…
Jeszcze ostatnie sprawdzenie prezentacji. Wyciszam telefon i nagle przychodzi SMS. To Paweł, mój dawny sąsiad, który, kiedy Tymek był mały, wnosił mi na czwarte piętro ciężkie zakupy.
– Tylko zadzwoń domofonem. Zawsze Ci pomogę! – Obiecał kiedyś i zawsze dotrzymywał słowa. Nie słyszeliśmy się już kilka lat. A teraz pisze?
– My dopiero jutro wracamy do Poznania. Jesteś u siebie? Potrzebujesz pomocy?
Serce mi staje. Niedawno spłonęła kamienica kilka ulic dalej.
– Paweł, a w czym pomóc? Co się dzieje?
– Kamienica na Roosevelta się wali i ponoć waszą kamienicę ewakuowali. Afera na cały kraj.
Zaraz mam zaczynać, a nogi jak z waty. Takie strzępki informacji potrafią mocno rozpalić niepokój w piecu wyobraźni. Tyle pytań… i nawet nie wiem, komu je zadać…
I co mam teraz zrobić. Przeprosić grupę, przerwać, wracać do Poznania? Na szczęście Tymek na wakacjach. Zresztą i tak mieszka już sam.
Patrzę na sympatyczne, otwarte twarze… Mamy komplet. To jest ich dzień. Jestem tu dla nich. No i jest święto Podwyższenia Krzyża. Nikt przecież nie obiecywał, że nie będzie bólu. Ale, że dostanę tyle miłości, by go udźwignąć.
Oddaję to Duchowi Św. W końcu te warsztaty to Jego sprawka. 🙂 Jednak nic grupie nie mówię. To mój problem, nie ich. Zaczynamy. Najpierw metafory: Jezus jest dla mnie jak… Jak komórka, nożyczki, miękki dywan… Ale na tym się nie kończy. Teraz trzeba uzasadnić dlaczego. Dużo przy tym śmiechu i wzruszenia.
Widzę, jak ksiądz w tyle sali, cały czas słucha uważnie, skrzętnie notuje. Inni też, w dużym skupieniu. Wielu potakuje z uśmiechem. Ale gdzieś, w tyle głowy, wzbierają co rusz fale niepokoju o mój dom. O to, co teraz ze mną będzie. Jak surfer, staram się utrzymać na ich powierzchni. Ufać i puszczać. Wiesz, to naprawdę działa jak trening. Im więcej tego robisz, tym łatwiej to robić 🙂
Osiem godzin później, mimo ulewnego deszczu non stop, energia na sali sięga zenitu. Bez oporów podnoszą rękę jeden przez drugiego, żeby się podzielić swoją opowieścią. Masz ochotę przeczytać? To może prześlę Ci którąś za tydzień. Tak piękne świadectwa napisali, że sam koordynator wspólnoty, Mariusz, jest wyraźnie zaskoczony. Bierze do ręki mikrofon.
– Powiem szczerze, właściwie to nie wiedziałem na początku, czego oczekiwać. U nas często mówimy świadectwa, ale że to będzie aż tak…
A jego żona Nina, napisze potem do Kasi, najbardziej skutecznej ambasadorki Zaufaj:
– Że profesjonalnie, to wiadomo, że ciekawe, to oczywiste, ale mnie ujęło jej uważanie, na to, by nikogo nie dotknąć, przy zachowaniu mięsistości wypowiedzi 🙂 No i skromność.
Dziwnie się słucha takich rzeczy. Zawsze mnie takie opinie zaskakują. Jakby ktoś opowiadał mi o jakimś nieznanym lądzie, a nie o mnie. A ja jestem po prostu szczęśliwa. Widzę, jak wykorzystali dosłownie każdy poznany element, żeby zbudować swoje świadectwo. Były i łzy i salwy śmiechu poruszonych słuchaczy. Jestem z nich taka dumna! Tak niewiele było trzeba, żeby osiągnąć tak wiele.
Wracam do Poznania. Marzy mi się teraz mój pokój, cisza, spokojny sen, nareszcie we własnym łóżku. Ale jedyne, co teraz podobno mogę, to wejść na chwilę ze strażakami, zabrać najpotrzebniejsze rzeczy. Przeprawiam się przez chmurzastą, zadeszczowioną Polskę – tutaj ludzie tracą wszystko. Nie ma co się nad sobą rozczulać.
A jednak serce mi mocno wali, kiedy staję przed swoim domem.
Metalowe barierki nie pozwalają wejść nawet na podwórko między kamienicami. Wejście do budynków oplata pajęczyna biało-czerwonej taśmy. W głębi – ta od lat niezamieszkana kamienica – widać wyraźne pęknięcia ścian.
Przez te wszystkie lata baliśmy się, że spłonie, a ogień przeniesie się na nasze dachy. Dwa razy próbowano… Znasz pewno historie zabytkowych budynków, których właścicielom taniej wychodziło doprowadzić do ich ruiny, niż odrestaurować, tak jak się zobowiązywali przy ich zakupie. Sama kiedyś robiłam w TVP reportaż interwencyjny o zmarnowanym w taki sposób, przepięknym pałacu zaprojektowanego przez Schinkela: Perła Owińsk… serce się kraje…
Tablica: Zakaz wstępu. Budynek wyłączony z użytkowania. Nie wiem, co mam zrobić.
Nikogo nie ma. Żadnego telefonu, informacji. Szukam w Internecie. Automatyczna sekretarka w centrum kryzysowym odpowiada, że kontakt od poniedziałku.
Idę na pobliski komisariat. Sami niewiele wiedzą, ale łączą mnie z alarmowym centrum kryzysowym. Tam wreszcie jakaś nadzieja:
– Dzisiaj już Pani nie wejdzie, może jutro z nadzorem budowlanym. Ma już ruszyć rozbiórka. Jak skończą, będziecie mogli wrócić do siebie. O ile… nic się nie wydarzy. Może za tydzień, dwa, uda się Pani wrócić do domu.
O Jezu… A ja przecież mam tylko ostatnie trzy tygodnie, żeby skończyć książkę! Jeśli ma wyjść jeszcze w tym roku. Deadline: początek października. @Hania Koźmińska, która redaguje książkę, już czeka.
Stoję pod domem w strugach deszczu. Zastanawiam się, co robić…
Postanawiam posłuchać mojego ciała. Co mi mówi teraz? Mogłabym zadzwonić do kogoś z przyjaciół. Na pewno mnie przenocują. Ale czuję, że nie mam na to dziś siły. Zmęczona pisaniem, warsztatami, podróżą i emocjami potrzebuję teraz trochę samotności i ciszy. Jeszcze muszę podjąć decyzję, co w ogóle mam zabrać z domu? Skanuję w myślach pokój po pokoju. Czego naprawdę potrzebuję?
I nagle dociera do mnie, że to, czego mi potrzeba i co dla mnie najcenniejsze, mogę zmieścić w jednej plastikowej torbie.
I że, jak kiedyś pięknie powiedział mi mój Syn: Moim domem są moi bliscy. I ja jestem domem. Tam mój dom, gdzie ja.
W poniedziałek okazuje się, że kamienica jest tak przechylona, że może runąć na te nasze. Będzie trzeba najpierw budować osłonę. Może to zająć kilka tygodni. Albo dłużej. Nikt nic nie wie. Mam tylko nadzieję, że w ogóle jeszcze kiedyś będziemy mogli tu wrócić…
I z mojego marzenia o pustyni pewnie nici…
Sama się dziwię, skąd w moim w sercu taki nagle pokój. I słowa, których sens odkryłam schodząc pięć lat temu zboczem Góry Błogosławieństw, ku jeziorze Galilejskiemu. Tyle razy w życiu słyszane, ale wcześniej nie usłyszane:
Szukajcie NAJPIERW Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a WSZYSTKO inne, będzie wam dodane.
I już wiem. Niech się dzieje, co chce. Teraz mam pisać. To takie moje klucze do Królestwa… A wszystko inne… Ufam i puszczam.
I tak się zaczyna dziać. Kochane siostry Urszulanki przyjmują mnie na dwa tygodnie. Pustelnia niestety zajęta. Będę mieszkać z siostrami, w budynku z widokiem na absydę kościoła w Pniewach, w której spoczywa św. Urszula Ledóchowska.
Kiedy weszłam do pokoju, oniemiałam.
Stoi tu stary, skromny sekretarzyk… z dwiema szufladkami zamykanymi na kluczyk… Jak z tej historii o ukrytym skarbie, która, dzięki Waszym pomysłom, ma być gdzieś na początku trzeciego tomu… Teraz wystarczy go tylko opisać…
Pokoje obok urządzone nowocześnie. Tylko mój jest taki…
Aaaa. I jeszcze jedno. Dzwonią z MOPR-u, czy mam gdzie mieszkać i czy mi nie trzeba psychologa. Powiedziałam, że na razie przyjęły mnie Siostry. I że już rozmawiałam osobiście z Najwyższym Szefem Sztabu Kryzysowego, dzisiaj o 6.30. I wystarczą mi te Zasoby Duchowe, które mam. Przynajmniej na teraz.
Słyszę uśmiech w jej głosie. Chyba się domyśliła.
Mam nadzieję, że wielka fala była dla Ciebie łaskawa. I masz dach nad głową i ciepłe łóżko…
A jeśli do tego chcesz twórczo wykorzystać czas, a i mnie wesprzeć teraz w pisaniu, to zniżka na moje kursy storytellingowe -20% jest jeszcze aktualna. Pamiętasz kod rabatowy, który trzeba wpisać w koszyku? PISZEMY
Gdzie znajdziesz kursy i koszyk?
Tu: https://fabrykaopowiesci.pl/sklep/kursy-online
I tu: https://fabrykaopowiesci.pl/sklep/webinary
I pisz. Nie daj się smutkom. Kreatywność to najlepszy sposób na przetrwanie 🙂 Coś o tym wiem… Do wszystkich kursów masz dostęp przez 12 miesięcy, tyle razy, ile będzie Ci potrzeba. Albo ile zapragniesz! 🙂 Więc spokojnie dasz radę! Wierzę w Ciebie!
Zadbaj o siebie!
Bardzo dziękuję za całe niesamowite wsparcie! Szczególnie: Bartkowi B., Gosi, Grażynie B., Grzegorzowi, Markowi G.