Ktoś musi to wreszcie powiedzieć


Monika Górska | 31 sierpnia 2017

Już trzeci tydzień prezentuję Ci opowieści moich studentów. Opowieści, które sprzedają. Choć nie ma w nich ani słowa o cenie, ani o terminach.

Były „Oddychaj”, „Posłuchaj” i dziś tę złotą serię zamknie niezwykła opowieść o Głosie.

Głos mocno porusza każdego człowieka, a dla Twojego biznesu ma to szczególne znaczenie.

Bo bardzo często klienci sami nie zobaczą, ani nie usłyszą tego, co NAJWAŻNIEJSZE, dopóki im tego nie powiesz.

Mocno jesteśmy przywiązani do tego, co widzimy i zdarza się, że to, co najważniejsze, nam umyka.

A jeśli umyka, ktoś musi to powiedzieć. Tak, żeby Twój słuchacz zobaczył to w głowie.

Czasem wyobrażam sobie, że rzeczy mówią. Jak zwierzęta w Wigilię. Co by to zmieniło, gdyby Twoje produkty i usługi przemówiły ludzkim głosem? Jak by to było?

Ale nie czekaj do Wigilii. Zacznij mówić o tym, co ważne, za pomocą opowieści.

Może takich, jak ta?

Opowieść Happy Client Joanny Skorupskiej-Górskiej

Mój klient maił trzy głowy. Był kompletnie skołowany. To nie pomyłka ani ja nie postradałam zmysłów. Wielogłowe hybrydy, potrzebujące pomocy istnieją, bo ból i nienawiść spina ze sobą ludzi równie silnie jak miłość.

Najpierw poznałam Pierwszą Głowę – przerażoną kobietą, matkę, obwiniająca o wszytko męża i jej wersję zdarzeń. Rok wcześniej wniosła pozew o rozwód i wyprowadziła z synem, po latach poniewierania i trwania w bolesnym związku.

Mąż wcześniej wiecznie nieobecny i zdystansowany uaktywnił się w roli ojca.

Rozpoczęły się batalie o czas spędzany z dzieckiem, wzajemne obwinianie i nastawianie syna, „podstępne wykradanie” przez ojca ze szkoły.

Nie trzeba było długo czekać na efekt. Zachowanie chłopca zaczęło wzbudzać coraz większy niepokój. Często płakał, chował głęboko w sobie, bał się końca lekcji i tego, co się zdarzy.

Nie miałam wątpliwości –  jedyna nadzieja – mediacje dla dobra dziecka. Najtrudniejsza forma pracy.

Wkrótce poznałam Drugą Główkę – 8 letniego synka. Zachwycił mnie od pierwszego wejrzenia. Wielki Bohater. Chciał dokonać tego, czego nie robili dla niego rodzice – zaspokoić ich sprzeczne potrzeby i… oczywiście sprawić, aby się znów pokochali.

Rozpaczliwie potrzebował poczucia bezpieczeństwa i zrozumienia. Dał mi ogromny kredyt zaufania, gdy zrozumiał, że nie chcę go „ustawiać” tylko wspierać i pomagać, aby był słyszany.

Do mediacji brakowało Trzeciej Głowy – ojca. On jednak odrzucił propozycję i żony, i „nastawionego” przez nią synka. Wtedy stało się coś strasznego.

Zapadła ciemność… w duszy chłopca, rozszalały emocje, zaczęły rozbijać o jej ściany i wydostawać na zewnątrz. Drżał, a ja z nim.

Pozostał ostatni ruch – mój. Zadzwoniłam: Dzień dobry. Jestem… głosem pana syna – powiedziałam i zamilkłam.

Nie kończąca się cisza i wreszcie szorstkie: To kiedy możemy się spotkać?

Zaczęła się praca z TrójGłową Hybrydą. Rozmawiałam z Głowami w różnych konfiguracjach.

Przede wszystkim wsłuchiwałam się w lęki i pragnienia chłopca. Ustalałam, co mogę przekazać rodzicom i na tym opierałam proces mediacji. Początkowo szło nieźle.

Jednak, gdy ważne ustalenie nie zostało dotrzymane, dorosłe Głowy zagroziły sobie zerwaniem dialogu.

Strach dziecka zadziałał na mnie jak katalizator twórczy. Za zgodą chłopca nagrałam to, co się w nim kotłowało i spisałam wszystko słowo w słowo. Nie pozwolił tego odtworzyć rodzicom. Mogłam jednak przeczytać.

Praca z nagraniem zajęła wiele godzin. Zapisałam wiele stron, uczyłam się jego ekspresji i stałam się jego głosem. Dosłownie, bo weszłam w rolę całą sobą.

Dopiero, gdy wybrzmiało ostatnie słowo, podniosłam wzrok. Dwie Głowy długo patrzyły na mnie, potem na siebie jak zaklęte i… od tego momentu proces ruszył.

Nie spełniło się największe marzenia chłopca o kompletnej, kochającej rodzinie, jednak TrójGłowa Hybryda zniknęła.

Wszyscy zaczęli głębiej oddychać, lepiej funkcjonują. Teraz to trzy Osoby, które są w stanie dojść do porozumienia, słuchają się częściej, a co najważniejsze, rodzice słyszą i dostrzegają synka.

Radzą sobie sami, a od czasu do czasu mama umawia ze mną chłopca, gdy on do mnie zatęskni.

A oto, co powiedzieli po naszych spotkaniach 🙂

(Opinie innych klientów można znaleźć tutaj: http://joannaskorupskagorska.pl/inni-o-mnie )

„Pani Joanna wyszła z inicjatywą spotkań w trójkę – ja, żona i pani Joanna. Pomysł okazał się zaskakująco skuteczny. Dzięki Pani Joannie, podczas tych spotkań udało się wypracować schemat opieki nad synem. Bez jej zaangażowania byłoby to o wiele trudniejsze, jeśli nie niemożliwe. Zaproponowany plan bardzo odpowiada synowi.  Doceniam jej starania i chęci. Nie widzę nic, co miałaby poprawić”.

Ojciec

„Pani mnie rozumie. Mogę się wiercić, dużo gadać, nic nie mówić lub mówić to, czego nigdy nie powiem nikomu oprócz pani. Już nie boję się tak bardzo.

Chłopiec

„Spotkania z panią Joasią przebiegają w atmosferze komfortu i bezpieczeństwa. Jest osobą, którą mój syn lubi i jej ufa. Pomogła mi w zakresie problemów, z którymi się zgłosiłam, ale też innych, nie związanych bezpośrednio ze sprawami zgłoszonymi. Cenię bardzo poświęcony nam czas, także ten prywatny oraz pełne zaangażowanie. Bardzo profesjonalne podejście. Duże doświadczenie, do którego wielokrotnie odnosiliśmy się w trakcie spotkań. Odwaga, sumienność oraz zaangażowanie. Kobieta niezwykle empatyczna, bardzo spokojna i zrównoważona. Z dużym poczuciem humoru, które wykorzystuje skutecznie w rozładowywaniu napięć. Potrafi zbudować strefę komfortu i bezpieczeństwa”.

Matka

A jaką Ty opowiesz opowieść o którymś z klientów, któremu bardzo pomogłeś?

 

 

PS
Joasię możesz bliżej poznać tu >> http://joannaskorupskagorska.pl/

PS 2

Jeśli jeszcze nie czytałeś opowieści DNA Blanki Dobrowolskiej-Jakubiak, którą dzieliłam się z Tobą tydzień temu, to zapraszam cię tutaj: https://monikagorska.com/blog/posluchaj


Dołącz do dyskusji: