Krzesło


Monika Górska | 18 kwietnia 2019

Już nic nie mogła zrobić. Jej tato umierał. Poprosiła więc księdza ze swojej parafii, żeby przyszedł się nad nim pomodlić.

– Rozumiem, że oczekiwał pan moich odwiedzin? – spytał ksiądz.

– Nie. Kim pan jest? – odpowiedział chory.

– Jestem nowym wikarym — odparł ksiądz. – Kiedy zobaczyłem przy pana łóżku puste krzesło, pomyślałem, że pan wie, że przyjdę.

– Ach tak, to krzesło — odezwał się chory. – Czy może ksiądz zamknąć drzwi?

Zdziwiony ksiądz zrobił, o co go proszono.

– Nigdy tego nikomu nie mówiłem, nawet córce — powiedział chory — ale przez całe życie nie umiałem się modlić.

Słyszałem, jak w czasie niedzielnej mszy ksiądz mówi o modlitwie, ale zawsze puszczałem to mimo uszu.

Już nawet nie próbowałem się modlić.

Aż przyjaciel powiedział mi: „Janie, modlitwa to po prostu rozmowa z Jezusem.

Proponuję ci, żebyś usiadł i postawił przed sobą puste krzesło, a potem wyobraził sobie, że siedzi na nim Jezus.

Nie ma w tym nic dziwnego, bo przecież Jezus obiecał, że zawsze będzie z nami. Potem mów do Niego i słuchaj Go, tak jak to robisz teraz ze mną”.
Więc widzi ksiądz — ciągnął dalej chory — spróbowałem tak robić.
Tak mi się to spodobało, że teraz robię to codziennie.

Muszę jednak uważać.

Gdyby moja córka zobaczyła, że rozmawiam z pustym krzesłem, albo sama by się załamała, albo wysłałaby mnie do wariatkowa.

Ksiądz był głęboko poruszony opowieścią i zachęcał staruszka, by nadal odprawiał swój codzienny, modlitewny rytuał.

Pomodlił się wspólnie z nim, udzielił mu sakramentu chorych i wrócił na plebanię.

Dwa dni później, wieczorem zadzwoniła córka. – Mój ojciec umarł dziś po południu, o trzeciej.

– Czy robił wrażanie, jakby umarł w pokoju? – zapytał ksiądz.

– Tak, proszę księdza — odpowiedziała córka.

– Kiedy koło drugiej wychodziłam, przywołał mnie do siebie, opowiedział jeden z tych swoich przedpotopowych dowcipów i ucałował mnie w policzek.

Godzinę później, gdy wróciłam ze sklepu, już nie żył.

Ale było coś dziwnego. A nawet więcej niż dziwnego.

Wygląda na to, że tuż przed śmiercią tatuś musiał upaść, bo zastałam go z głową na krześle stojącym przy łóżku.*

Na ten Wielki Tydzień i nadchodzące Święta Wielkiej Nocy życzę Ci, żeby zawsze stało przy Tobie takie krzesło.

Ktoś na nim zawsze tam czeka na Ciebie.

A jeśli w Twoim życiu albo w Twoim biznesie zdarzy się, że będzie tak ciemno, że nic już nie będzie widać, życzę Ci, żebyś się w końcu, błądząc po omacku, o nie potknął.

Może nawet nabijesz sobie guza. To nic.

To znak, że mimo Twojej tak bezsilnej czasem samotności, nie jesteś sam.

Nie jesteś sama.

Już nie musisz się bać.

Nie musisz.

On się tym zajmie…

*opowieść Briana Cavanaugh’a z małym storytellingowym szlifem


Dołącz do dyskusji: