Jestem modelowym bankrutem…
Monika Górska | 27 lipca 2023
Już finisz finiszu, do końca tygodnia chciałabym oddać II tom do redakcji. I już na ostatku chcę się upewnić, czy “Zaufaj i puść” będzie dobrym tytułem? Co myślisz?
To teraz jeszcze jeden fragment. Jestem bardzo ciekawa, jak Ci się spodoba.
– Włodek – Jak ci się podobam? – nieśmiało, choć z nadzieją pytam chłopaka, w którym się podkochuję. Mam osiem lat i właśnie ciocia Krysia z Grudziądza, przysłała mi mini spódniczkę i bluzeczkę w kwiaty, z której wyrosła moja kuzynka. Spódniczka jest piękna, z brązowego zamszu i ma eleganckie metalowe zatrzaski rozpinane od góry do dołu jednym pociągnięciem. A te bufki u rękawów…
Będę królową podwórka!
Frunę na nasze miejsce przy śmietnikach jak na rewię mody. Włodek buja się na trzepaku.
Do dziś widzę jego zdziwione spojrzenie:
– Ale Ty gruba jesteś? Wyglądasz jak słoń!
Już nigdy nie nazywa mnie inaczej. A za nim wszystkie dzieci na podwórku.
Poczucie wartości od dzieciństwa jest u mnie ciągle w depresji jak jezioro Galilejskie. Mimo że moje sieci co rusz są puste, nie poddaję się i zarzucam je na nowo. Pracuję nad sobą, czytam książki, jeżdżę na warsztaty rozwoju osobistego, chodzę na terapię. I nic. I nagle moment euforii. Wreszcie znam swoją wartość! Wreszcie wiem, że jestem kimś.
I nagle znowu zdarza się coś, co mi mówi – no nie. To tylko iluzja. Nic się nie zmieniłaś. I już moje własne akcje na Giełdzie Przekonań Wartościowych lecą w dół na łeb na szyję. I zawsze kończy się wielkim krachem. Jeśli chodzi o poczucie mojej wartości, jestem modelowym bankrutem. Ile razy tak już było. Myślę, że tak będzie już zawsze.
Aż Ktoś daje mi wyraźnie do zrozumienia, że nie muszę być Takajaktamta.
Że On mnie najbardziej kocha, kiedy jestem Takajakja.
Ta transmisja miłości zaczęła się u mnie w marcu 2018 roku, kiedy dotknęłam kamienia Golgoty. A kilka lat później, jakby od niechcenia, podsunął mi zielony kamyk, na plaży, gdzieś w Turcji. A na nim napis. Niewidoczny dla oczu. Ale widoczny dla mojego serca. Moje nowe imię.
Słoń? Prosię? Stare dziury?
Nie!
Podnoszę głowę wysoko i unoszę ramiona w górę, jakbym chciała objąć cały świat. Bezwstydnie i bez najmniejszych oporów mówię sobie:
– Ależ tak! Taka właśnie jestem.
ZACHWYCAJĄCA!
Nie tyle przez to, co mówię, ale przez to, co robię.
I nie tyle przez to, co robię, ale przez to, kim jestem.
I nie tyle przez to, kim jestem, ale przez to, kim jest Ten, który Jest. I którego wyrażam każdego dnia moim życiem.*
Ten, który mnie sobie taką właśnie wymarzył. I taką stworzył. I widział, że byłam Dobra i Piękna.
Dokładnie taka, jak każda i każdy, którego tylko Sobie wymarzył i stworzył! Dobry i piękny.
Ale sobie wybrał moment. Rozczochrane wiatrem wilgotne kosmyki. Spocona skóra, tłusta od kremu do opalania. Pokaźna oponka nad moim czerwonym bikini. Teraz by dopiero mnie musiał zobaczyć Włodek!
Słońce praży niemiłosiernie, fale rozpryskują się wokół moich stóp.
A z głębi mojego serca, wypływa spontaniczna, dziecinna piosenka. Skoczna melodia i powtarzające się jak refren tylko trzy sylaby: She-be-de. I jakby rozwijały się przede mną skrzydła wachlarza, dociera do mnie ich sens. A z półek niepamięci, wychodzą na światło dawne historie…
cdn.
A jaki napis zobaczysz na swoim kamieniu?
Dziękuję za każde słowo wsparcia, za modlitwę i podpowiedzi w tym czasie.
Po tym wpisie szczególnie Ani S., Ani N., Ani W., Hani, Eli, Janie, Katarzynie Z., Katarzynie K., Monice, Kasi O., Kasi M., Renacie, Tymkowi, Adamowi, Tomaszowi, Arkowi, Maćkowi i Markowi.
*Te poruszające słowa usłyszałam kiedyś w prelekcji, trapisty, o. Thomasa Keatinga, któremu bardzo wiele zawdzięczam. To on pierwszy uczył mnie modlitwy głębi, zwanej chrześcijańską medytacją. I to on właśnie w tych kilku pięknych słowach opowiedział o lekcji, którą nam daje Maryja w swoim spotkaniu z Elżbietą w Ein Karem.