Jeśli ktoś Cię naprawdę kocha, nigdy Cię nie zostawi.


Monika Górska | 16 lutego 2023

Bóg także jest autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta. – Mawiał Napoleon. 

A kiedy ich w tajemniczy, Sobie tylko wiadomy sposób łączy, powstaje czasem najpiękniejszy i czuły poemat, a czasem… niezły dramat.

Co by było, gdyby w Sèvres pod Paryżem, gdzie przechowywany jest wzorzec metra i kilograma, był także zdeponowany wzorzec miłości? Obstawiam, że miałby postać największego Love Story w historii świata.

Zaczęłam je po swojemu odkrywać dokładnie cztery lata temu. W lutym 2019 roku. W Galilei. A teraz opowiadam o tym w drugim tomie mojej trylogii: Puść.

Spojler. Tak, powoli zabieram się za redakcję drugiego tomu! A dzisiaj dla Ciebie mały kawałek, na Walentynki: 😊

Nie tylko Maria, ale i Józef musiał się zmierzyć ze swoim lękiem, niezrozumieniem, wstydem.  Ale to, co mnie najbardziej wzrusza, to że zanim Józef zaufał Bogu i powiedział: FIAT. Niech mi się tak stanie, wydarzyło się coś niepojętego. Coś, co wykracza poza granice wyobraźni…

Obok kościoła Zwiastowania, zbudowanego na ruinach nazarejskiego domu św. Anny i Joachima, jest dom rodzinny Jezusa.

Tu mieszkali zakochani w sobie Maria i Józef. Naprawdę lubię tego gościa! Nie dużo gadał, dużo robił i chyba dobrze się opiekował tym małym dzieckiem, a potem nastolatkiem, skoro taki fajny z Niego wyrósł mężczyzna. Czy jako dzieciak Jezus potrafił nabroić? Z chłopakami z sąsiedztwa robić figle sąsiadom? Czy wołał na Józefa: Abba? Tato?

A może i jemu czasem puszczały nerwy i krzyknął na Jezusa:

– Przestań już wreszcie gadać, umyj nogi i chodź na kolację!

Nie do końca wiemy, czym się Józef zajmował. „Tekton”, to po grecku: cieśla, stolarz, który robi narzędzia, np. jarzma do pługu, meble, okna, dachy. Albo też pracuje w kamieniu.

Maria, Józef i Duch Święty… To dopiero jest zaufanie. Po ludzku – nie do zrozumienia. Nawet jak ktoś bardzo pojętny. A po Bożemu – nieprawdopodobne, ale jednak możliwe.

Pewno nieraz Józef, mężczyzna, który już tyle w życiu przeszedł, zadawał sobie pytanie:

– Dlaczego akurat ja? Jestem prostym człowiekiem. Mam tyle słabości. Tyle wad. Dlaczego postawił na mnie? Co On we mnie widzi?

A jednak Najlepszy Scenarzysta Świata zaufał mu jako pierwszy! Siła tego zaufania dosłownie ścina mnie z nóg. Przecież On się totalnie oddał w ręce tego mężczyzny. Jak bardzo musiał Mu zaufać, żeby powierzyć temu człowiekowi Swoją historię. Historię całej ludzkości! I dać mu Swoje Słowo. Być może dlatego nie słyszymy w Ewangeliach żadnego słowa Józefa. Bo on każdym gestem mówił swojej Maryi i Jezusowi: Ty wiesz, że Cię kocham.

Zazdrość jest cieniem miłości. Im większa zazdrość, tym większy cień. A Józef nie rzuca cienia. Po ludzku patrząc, miałby wiele powodów do zazdrości. Ani w okresie narzeczeństwa, ani kiedy był mężem Maryi, nie grał pierwszych skrzypiec. Nigdy nie był w swoim domu najważniejszy. A jednak w każdej chwili oddałby za nią i Syna swoje życie. Jego miłość nigdy nie zasłaniała Światła.

Kiedy o nim myślę, ogarnia mnie spokój. Ufam mu. Mistrz drugiego planu… A tyle mogę się od niego nauczyć… Jak łączyć na co dzień akcję i kontemplację. Jak zakasywać rękawy, kiedy trzeba brać się do roboty, a jednocześnie w ciszy i z uważnością wpatrywać się w Jezusa. Jakby był Martą i Marią jednocześnie.

Dopiero wiele lat później w karmelitańskiej bazylice mniejszej w Poznaniu, pod jego wyzwaniem, dociera do mnie, że mogę na niego spojrzeć jeszcze inaczej. Nie jak na Józefa starego, ale… po prostu – jak na mężczyznę. Cudownego mężczyznę! Jakiego tylko można by sobie wymarzyć!

Józef to ktoś znacznie więcej niż ojciec i Opiekun. To Oblubieniec. To ukochany Maryi. A Maryja to Jego ukochana.

Jak by to było, być tak kochaną, jak on kochał Maryję. Czule i odpowiedzialnie, z delikatnością i mocą. Jak się musiała bezpiecznie czuć w jego silnych ramionach. Nie musiał wiele mówić. Wiedziała, że się nią i ich Synem zaopiekuje. Nawet kiedy był zły, sfrustrowany albo smutny, jak tylko potrafi być mężczyzna, gdy czuje się bezradny. Bo boi się, że zawodzi oczekiwania ukochanej. Była spokojna, że znajdzie dla niej w końcu schronienie. Nawet jeśli nie będzie to luksusowa gospoda.

Że będzie umiał rozmawiać z królami i z pastuszkami. Że ocali Synowi życie, kiedy będą go szukać mordercy. Że wymyśli im transport do Egiptu, choć sam będzie musiał iść całą pustynną drogę pieszo. Że zadba, żeby cała rodzina miała co jeść i pić, w co się ubrać. I bezpieczny dach nad głową. Że wychowa Syna na mądrego i dobrego człowieka. Który kiedyś w nocy, oparty o skałę wśród drzew oliwnych, tak jak on i jego żona, zaufa i powie swoje FIAT. Ojcze, bądź wola Twoja.

Dopiero teraz do tego dorastam, że Maryja i Józef to nie puzzel, choćby nie wiem jak ważny, w Bożej układance. Ani nawet ikona świętej rodziny. Ale ŻYWY wzorzec miłości. Nie z Sèvres, ale z Nazaretu.  Miłości totalnej, która w pełni ufa i puszcza.

Może już najwyższy czas, kiedy sprawy idą zupełnie inaczej, niż sobie wyobrażałam, iść właśnie z tym do Józefa? A potem zaufać i dziękować za to, co przyjdzie. I za nim powtarzać: Tak. Niech tak będzie. Bądź wola Twoja.

cdn.

Kto by przypuszczał, że kiedy dwa lata później zacznę pisać, zleconą mi przez Naczelnego o trzeciej nad ranem u Karmelitanek w Nazarecie, książkę, będzie to w dawnej kaplicy św. Józefa, na Jamnej.

I, że na stole, który kiedyś służył jako ołtarz, nadal będzie się rodzić słowo…

No czy sama bym sobie to wymyśliła?

PS. A może… zatańczysz ze mną na balu? Wielkim Charytatywnym Balu Dominikańskim w hotelu Andersia w Poznaniu? W tę sobotę, 18.02. Są już dosłownie ostatnie miejsca. To teraz błyskawiczna decyzja i szybko się zapisuj pod tym linkiem: https://poznan.dominikanie.pl/2023/02/02/bal-dominikanski-18-lutego-2023/

PS 2. Pośpiech. Bo jest napisane Maryja z Pośpiechem wróciła do Betlejem 😉 🙂


Dołącz do dyskusji: