Jakie jest najprzyjemniejsze uczucie na świecie?


Monika Górska | 1 września 2022

– Głupie i brzydkie ręka do góry – powiedziała terapeutka.

Zawahałam się. Jezu! Pierwszy raz od kilkunastu lat, zawahałam się!

Pamiętam to jak dziś, a było to już prawie 20 lat temu. Rekolekcje w Zakroczymiu dla DDA. Pierwsze takie. Było nas kilkadziesiąt dorosłych osób. Z tą samą historią, że któreś z rodziców piło. Stąd skrót DDA: Dorosłe Dziecko Alkoholika.

O siebie zaczęłam walczyć rok wcześniej. Studiowałam wtedy w Łodzi. Doczołgałam się na terapię. W poczekalni płakałam jak dziecko. Na pierwszej rozmowie psychiatra zapytał, jak się czuję.

– Po uszy pływam w szambie – odpowiedziałam.

– Ważne, że masz jeszcze głowę nad powierzchnią!

Trafiłam na terapię. Jednak mój umysł latami faszerowany lękiem, poczuciem winy, złością, bezradnością ciągle odpływał. Zawaliłam studia. Aby nie dać się wyrzucić z opinią totalnego głąba, na rok przed magisterką przeniosłam się do Warszawy. Zostawiłam przeszłość. Wszystko zaczynałam od początku. Studia zaczęły sprawiać mi ogromną frajdę. Lubiłam się uczyć. Z twarzy zniknął mi wyraz chodzącej ofiary. Do czasu. Zakochałam się. 

Oboje byliśmy bardzo poranieni, więc nic z tego nie wyszło. Przypłaciłam to repetą. Któregoś dnia, mało przytomna, wracałam z uczelni. Pomyliłam autobusy. Zabłądziłam. Między blokami zauważyłam Pałac Kultury. Wysiadłam. Wiedziałam, że spod Pałacu mam autobus do akademika.

Po drodze minęłam księgarnię. Wstąpiłam na chwilę. Przy kasie siedział łysy koleś. Zapytałam, co to za miejsce, bo nad drzwiami mieli przyklejony znak ryby.

– To księgarnia Frondy. Znasz?

Znałam. Chwilę rozmawialiśmy. Po kilku zdaniach wyciągnął Biblię, przeczytał „Kazanie na Górze” i opowiedział o sobie. 

Słuchałam go ponad cztery godziny. Było ostro: sex, prochy i rock’n’roll. A mimo wszystko jego oczy miały w sobie tyle pokoju. Chciałam mieć ten pokój. Bardzo! Był mi tak bardzo potrzebny. By odetchnąć! By odpocząć. By chcieć dalej żyć!

Umówiliśmy się w kościele. Został moim nauczycielem. Waldek pokazał mi, że Bóg jest moim Ojcem. Ojcem, którego tak naprawdę nigdy nie miałam. Zaczął się proces uzdrawiania moich ran. Mojej historii. Czasami bardzo, bardzo bolesny. 

Dziś już się nie błąkam. Mam wspaniałego męża i synka. Skończyłam studia. Założyłam firmę. Jestem radosna i pełna życia. Janek uwielbia dziadka. A tata jest trzeźwy od 10 lat i przez to, że mieszkamy razem, oddaje Jasiowi to, czego mi nie dał.

Najpierw zobaczyłam jej ogromny brzuch. A potem wielki uśmiech. 

26 czerwca 2019 powietrze w sali konferencyjnej w łódzkim Technoparku aż faluje. A mi w czasie prelekcji dla Project Managerów ścieka po plecach strużka potu. 

Koniec. Oklaski. Super organizatorki. Gorąca publiczność. A ja już tylko marzę, żeby jak najszybciej wsiąść do auta, odpalić klimę i wracać do Poznania. 

– Monika, Przyjechaliśmy z mężem specjalnie do Łodzi, żeby ci powiedzieć, że kupiliśmy Twoje kursy. WSZYSTKIE! Na ten ostatni to wzięłam nawet pieniądze z wyprawki na dziecko. Jeszcze tylko Mistrzowska Szkoła mi została…

Jestem Kasia. Muszę Ci coś opowiedzieć…

I płyną historie… Ze czterdzieści minut później pytam ją:

– A kiedy rodzisz?

– Termin mam jutro. No ale musiałam przecież Ciebie zobaczyć!  

Patrzę na nią z niedowierzaniem. Jedzie tyle kilometrów? W korkach? W taki upał? A jutro termin porodu? 

Robi mi się jeszcze bardziej gorąco. Teraz na sercu. 

To chyba najprzyjemniejsze uczucie na świecie. Widzieć, że dla kogoś naprawdę coś znaczysz…

Kilka dni później Kasia Sękowska urodziła Jasia, a kilka miesięcy później została studentką naszej Mistrzowskiej Szkoły Storytellingu Biznesowego. Kiedy czytała nam w czasie coachingu swoją pierwszą opowieść, Jaś słodko posapywał u jej piersi. 

Kolejne jej opowieści były o naturalnych kremach, które robi jej firma. Takich, że nawet mężczyźni je podkradają swoim kobietom. 

Potem urodziła jeszcze Ignasia. Do dzisiaj z dumą i radością czytuję jej opowieści na fb. A czasem nawet z zazdrością. To się dopiero nazywa opowiadanie historii! 


Dołącz do dyskusji: