Jak myślisz? Czy to wystarczy?
Monika Górska | 26 lipca 2018
Czy można po jednym tylko zdarzeniu określić człowieka?
I czy opowieść o jednej sytuacji z życia freelancerki lub firmy jest w stanie pokazać, jakimi wartościami się kieruje i czy warto z nią robić biznes?
Jak myślisz? Czy to wystarczy?
A ile materiału wystarczy do ustalenia czyjegoś DNA?
Tak samo dzieje się w przypadku opowieści. Właśnie dlatego nazwałam ją opowieścią DNA.
Masz ochotę sprawdzić jak to działa w praktyce? Wybrałam dziś dla Ciebie Oskarową opowieść DNA naszej studentki Mistrzowskiej Szkoły Storytellingu Biznsowego Lucyny Zienkiewicz.
Wyobraź sobie, że szukasz kogoś, kto Ci zaprojektuje i uszyje sukienkę. Dla Ciebie albo Twojej dziewczyny. Wpisujesz hasło w wyszukiwarkę i trafisz gdzieś na stronie, blogu, albo w mediach społecznościowych, na taką historię.
W jeden z deszczowych listopadowych piątków 2016 roku moja znajoma Magda poprosiła mnie o zaprojektowanie i uszycie sukni typu „na wczoraj”. Chciała w niej wystąpić na ślubie przyjaciół w Brazylii , w gronie 1000 osób, który miał się odbyć za trzy tygodnie. Zależało jej na czymś wyjątkowym, bo jeszcze nigdy nie była na tak okazałej uroczystości. Dla Magdy szyję od lat, na ogół zawsze „na wczoraj” i zawsze zdążam, więc się zgodziłam. Kiedy projekt był już gotowy rozpoczęłyśmy poszukiwanie materiału.
I wtedy do szpitala trafiła moja mama, z podejrzaną wsypką na nodze. Zdiagnozowanie czy to jest tzw. róża czy rana cukrzycowa zajęło lekarzom kilka dni, w ciągu których „niewiadomocoto” rozwinęło się w prawdziwą wielką ropiejącą ranę
„dopieroniewiadomocoto”. Musiałam natychmiast pojechać do mamy; 200 km od Krakowa.
Powiedziałam Magdzie, żeby się nie martwiła, że gdyby mama wymagała nieustannej opieki z mojej strony , załatwię kogoś do niej i wrócę na dwa dni do Krakowa, aby uszyć suknię. Do wylotu na ślub zostało półtora tygodnia, a że wciąż nie miałyśmy materiału, Magda zdecydowała jednak, że poszuka czegoś gotowego. Niestety, poszukiwania te okazały się bezowocne. Ale za to znalazł się materiał! Idealny, wręcz wymarzony.
Magda napisała do mnie sms: „Lucynko, powiedz szczerze, czy jest sens abym go kupowała?”. Pamiętam, odpisałam, że musiałoby się stać najgorsze, żebym jej tej sukni nie uszyła, a tego nie przewiduje, więc niech kupi ten materiał. Kupiła.
To był piątek, tydzień do wylotu na wesele.
W poniedziałek chciałam rozpocząć szycie, załatwiłam opiekunkę i w niedzielę wracałam do Krakowa, „przez szpital” bo przypomniałam sobie, że trzeba by było mamie głowę umyć. Poza tym chciałam się pożegnać. Kiedy wjeżdżałam windą na oddział, zadzwonił telefon.
Odebrałam i osunęłam się na podłogę.
Moja mama od godziny nie żyła! Umarła.
Szok! To musiał być szok, bo pomyślałam, to jak ja teraz uszyję Magdzie tę sukienkę!?
Nie pamiętam jak to zrobiłam, ale uszyłam po pogrzebie i zawiozłam na lotnisko!
…chociaż, wiadomo, Magda ode mnie w ogóle tego nie oczekiwała. Kiedy samolot poszybował z Magdą i suknią do Brazylii, pomyślałam o mamie! Czułam tak okropny ból, ale jednego byłam pewna, że gdzieś tam w Niebie na pewno jest szczęśliwa, bo to „polegaj na mnie jak na Zawiszy! „wyssałam przecież z jej mlekiem…
Pozwól, że powtórzę moje pytanie z początku. Jeśli szukasz zaufanej projektantki, czy ta opowieść wystarczy, żeby chwycić za telefon albo napisać maila do Lucyny?
W razie czego, znajdziesz ją tu >> https://kreatorka.eu
A w kolejnym wpisie znajdziesz opowieść Happy Client Story, o architektce, która zamieniła etat na uczelni na własny biznes. Jej córka upewnia ją – Dobrze, że zostałaś Panią Miarką! Chciałabym, żeby wszystkie dzieci mogły Cię poznać.
Ty poznasz ją już we wtorek 😊
A jeśli chcesz się dowiedzieć, jak sam możesz stworzyć takie opowieści dla swojej marki, przeczytaj bezpłatny ebook „Jak sprzedawać bez sprzedawania”.
Jak sprzedawać bez sprzedawania?