I sekretarzyk, i puzderko, i jeszcze coś…
Monika Górska | 17 października 2024
Pamiętasz opowieść o dwóch sąsiadkach i tajemniczym xxxxxx pełnym złota?
A może nawet jesteś jedną z tych kreatywnych osób, która podsunęła swoją propozycję, czymże by miało być to coś?
Jeśli tak, to bardzo Ci dziękuję za każdy pomysł i podpowiedź. A Dominice za przełożenie mi zwrotnicy myśli na jeszcze inne tory i za tych kilka pięknych zdań, które włączyłam do tej historii.
To była piękna przygoda! A z niej narodziła się jeszcze piękniejsza opowieść, której sama na pewno bym sobie nie wymyśliła 🙂
I do książki ta opowieść weszła w takim kształcie:
Są takie miejsca, w których czas płynie inaczej. I opowieści, które chcemy, żeby nigdy się nie skończyły… A są też takie historie, które tylko czekają, żeby się zacząć…
Jak w tej opowieści o dwóch sąsiadkach.
Mieszkają koło siebie, dom w dom, od czterdziestu lat. Ile to kaw już wspólnie wypiły, ile łez sobie wzajemnie ocierały, ile tajemnic wyszeptały.
Pewnego dnia, obie ze smakiem skrobią widelczykami po porcelanowym talerzyku. Dojadają ostatnie kęsy jeszcze ciepłej, pachnącej cynamonem szarlotki. Rozmawiają o tym, co będzie, jak pójdą na emeryturę. Nagle gospodyni odgarnia nerwowym ruchem, siwiejący kosmyk włosów za ucho. Lekko odchrząkuje…
– Słuchaj. Tak mi trudno jest cię o to prosić, ale… Czy mogłabyś mi pożyczyć pięćset złotych? Muszę kupić porządną maszynę do szycia, bo stara już nie nadąża. A u mnie na koncie już resztki.
– Nie dam teraz rady. Ania jedzie na Erasmusa do Rzymu i chcemy jej trochę pomóc na starcie. Może za kilka miesięcy. Ale wiesz, tyle lat się już znamy i tyle razy już cię miałam zapytać. Co trzymasz w tej szufladce? – Pokazuje na stary, wysłużony sekretarzyk. Stoi niedaleko okna. Z brązowo-pomarańczowego drewna światło wydobywa falistą grę słojów. Bogato rzeźbione nogi jak kolumny, ciemnozielony blat do pisania, a nad nim półeczka i pięć szufladek. Te po bokach mają drewniane toczone uchwyty. Ta podłużna, w środku, zamykana jest na kluczyk.
– A wiesz, nie wiem. Od zawsze była zamknięta. Kiedy dostałam ten sekretarzyk po babci Werze, to już kluczyka nie było. Pewno zgubił się przy przeprowadzce. Czasem myślę jaką babciną tajemnicę kryje. Może jakieś listy miłosne? Szkoda, że nie da się otworzyć.
– To może spróbuj podważyć?
– Mówisz? Ale czy to coś da? – Pani domu zbiera talerzyki i idzie do kuchni po nóż. Wsuwa go w wąską szczelinę. Mocuje się przez chwilę, próbuje podważyć, ale nic z tego. Szufladka nie wygląda, jakby chciała się otworzyć. Próbuje jeszcze raz, delikatnie, żeby nie uszkodzić. Nic. Więc jeszcze raz. Już chce odpuścić, ale tym razem zamek puszcza. Skrytka odsłania swoje wnętrze. Niestety, żadnych listów tam nie ma. Tylko małe porcelanowe puzderko w kobaltowe kwiatki.
To, co widzi w środku, odbiera jej mowę. Aż jej zasycha w gardle.
– A niech to! – Na aksamitnej poduszeczce leży złoty pierścionek z ogromnym kamieniem. Cały otoczony dookoła mniejszymi. Bierze go ostrożnie w dwa palce, podchodzi do okna, a wtedy promienie słońca zaczynają swój migotliwy taniec.
– Czy to… sąsiadki patrzą to na pierścionek, to na siebie, z niedowierzaniem.
– Ale czy to możliwe?
– To chyba brylant! – Mówią równocześnie.
Pierścionek błyszczy nie tylko tysiącami złotówek, za które nie jedną, ale chyba wszystkie maszyny do szycia można by ze sklepu wykupić.
Błyszczy czymś, czego wycenić się nie da.
Siłą charakteru, świadomością siebie i mocnym poczuciem własnej wartości. Tak, to właśnie musiała mieć w sobie babcia Wera, kiedy jeszcze nosiła go na swoim palcu.
A przed nią jej mama. I mama jej mamy. Jakie historie ze sobą niosły?
Ile takich brylantów kurzy się gdzieś na półkach, za książkami, pod skrzypiącą podłogą. Czasem są blisko, na wyciągnięcie ręki. Tylko właściciel o tym nie wie.
Skarbonki, skarbczyki i skarbce opowieści… Tylko czekają, aż ktoś je kiedyś uwolni. I znowu będą mogły ożyć. A człowiek żyje, dopóki żyją jego historie.
I na mnie czekał taki skarb. Tylko o tym nie wiedziałam.
Jak Ci się teraz podoba? Uwielbiam ten efekt synergii, gdzie 1 + 1 = 11 🙂
Książka teraz jest w redakcji i u recenzentów… Czekam na ich opinie z drżeniem i nadzieją… Posłałam ją tym razem nawet do cenzora wydawnictwa Bernardinum, żeby się upewnić, czy nie ma w książce jakichś błędów czy mielizn teologicznych.
A ja teraz podłączam się do baterii słonecznych, tańcząc Zorbę i szukając czerwonej nici Ariadny, którą odnajdziesz w książce 🙂 Mam nadzieję, że moje akumulatory napełnią się na tyle, żeby z pełną mocą zmienić kapelusz autorki na kapelusz wydawcy III tomu Trylogii Zaufania 🙂
Ty też dbaj o siebie!
A ja wielką wdzięczność za wsparcie posyłam szczególnie: Ani W., Alicji K., Agnieszce K., Eli K., Eli P., Goszi Sz., Grażynie B., Izabeli J., Janienie F., Joannie OR., Justynie B., Kindze B., Marcie S., Mateuszowi J., Markowi G., Renacie Cz., Renacie M., Włodkowi.