Długo jej nie potrafiłam nazwać Matką…


Monika Górska | 27 kwietnia 2023

Kiedy przyjechałam tu, na Jamną, dwa lata temu, w niedzielę Miłosierdzia, pisać książkę, myślałam, że jadę pisać książkę o tym, jak Wielkie Rzeczy zdarzają się w naszym życiu, kiedy całkowicie puścimy się i nawet puścimy puszczenie. I totalnie zaufamy Boskiemu Scenarzyście w to, że On ma dla nas lepszy plan.

I zgadnij, co się stało.

On właśnie miał dla mnie lepszy plan.

I dał mi na Jamnej najpierw to, czego w tym momencie życia najbardziej potrzebowałam.

Przeczytasz o tym w epilogu mojej książki Zaufaj.

Pamiętam, jak po każdej mszy św. szłam przed Obraz Matki Bożej Niezawodnej Nadziei prosić ją i jej Syna, żeby nauczył mnie ją kochać.

I teraz znowu tu jestem. Taka wdzięczna, że mogę jeszcze na kilka dni wrócić do pokoju marzeń, w mojej samotni – domu św. Józefa. Stać na werandzie patrząc, jak nad ogrodem Pio wstaje słońce, słuchać przekomarzań kosów i przez chwilę myśleć, że nic się przez te dwa lata nie zmieniło… Choć przecież zmieniło się wszystko…

A potem pójść do Gaździny Nadziei, żeby podziękować Jej i pokazać moją książkę – owoc tych ostatnich dwóch lat. I nagle przechodzą mnie ciarki. Okładka rymuje się nie tylko z Jej szmaragdową chustą, ale nawet z kolorem skóry Jej i Jej Dzieciątka. Jakby była jej naturalnym przedłużeniem…

Czuję, jak wzbiera we mnie ogromna fala wdzięczności. Za tyle dobra, które tu, na Jamnej otrzymałam. Za tę książkę, która po raz kolejny pokazała mi, że marzenia się nie spełniają.

Bo marzenia się spełnia.

I za to, że dzisiaj mogę z czystym sercem, przepełnionym miłością, nareszcie Ją nazwać Matką.

I za to, co przeżyłam tutaj w niedzielę. Marzyłam o spotkaniu autorskim na Jamnej, ale takiego scenariusza bym sobie na pewno nie wymyśliła.

Najpierw moja książka leży na ołtarzu w czasie mszy św. A mi wzruszenie odbiera mowę. Jakby wszystkie jej słowa teraz wracały do siebie. Do Słowa. Do domu.

A potem kilka słów O. Andrzeja o książce i o mnie w czasie ogłoszeń.

-Monika, lepiej ty sama przyjdź i opowiedz, o czym jest! – Nogi mi się robią lekko z waty. Nie dość, że mam przejść przez cały kościół, to jeszcze zaimprowizować przed tyloma ludźmi…

Serce mi łomocze, kiedy staję przy pulpicie. Patrzę na ludzi, uśmiecham się nieśmiało i nagle przypominam sobie, jak kiedyś, w tym samym miejscu stał Krzysztof Globisz, który wcielił się w rolę O.Jana Góry w teatrze TV Góra Góry. I jaki był wściekły na mnie, bo zamiast statystów, zaprosiłam do udziału w tej scenie wiernych, którzy wcześniej byli tu na mszy św. Ledwo go ubłagałam, żeby się jednak zgodził na nagranie. A ja wiedziałam, że Globisz na tym nie straci, a dla tych ludzi będzie to niezapomniane przeżycie!

Zaczynam mówić. Stres puszcza, kiedy opowiadam, jak ta książka dzięki zaufaniu odejmuje lęku, a dodaje miłości.

Potem schodzę po kamiennych schodach zboczem na jamneński „ryneczek”. Po drodze co chwila ktoś do mnie podchodzi i rezerwuje książkę, bo słyszeli, że zostały już ostatnie egzemplarze. Ależ to miłe.

Staję w drzwiach kramiku i oczom nie wierzę. Ludzie tłoczą się jeden przez drugiego, wyciągają ręce po książki i tylko słyszę, jak w kolejce po szynkę na Wielkanoc:

-No Co się pani tak przepycha, pani tu nie stała!

Kasia, wierna ambasadorka książki, pilnuje, żeby każdy kupował tylko po jednym egzemplarzu. Nie wiem, jak ona to robi, ale ma oko do ludzi i jakoś wie, do kogo „Zaufaj” powinno trafić. Ale i tak jej współczuję, bo trudno tak na szybko wybrać właściwą osobę.

Po kilku minutach książek już nie ma, a zawód, który widzę na twarzach tych, którym się nie udało kupić, jest ogromny. A przecież nawet jeszcze nie trzymali książki w swoim ręku…

We mnie tak zwane uczucia ambiwalentne. Żal mi tych, dla których nie starczyło książki, a z drugiej strony pierwszy raz w życiu doświadczam, na własne oczy, tak ogromnego entuzjazmu i pragnienia, żeby ją mieć. Czy może być coś piękniejszego dla autorki?

Tak musi się czuć winiarz, kiedy patrzy na dorodne, pełne soku kiście winogron, kiedy przychodzi pora zbiorów. I już się cieszy, że owoc pracy jego rąk rozweseli serca tych, do których trafi.

Tak musiał się czuć O.Marek, pod którego okiem dwa lata temu sadziliśmy winnice „na Wzgórzu Nadziei”. Ze wzruszeniem chodzę między krzaczkami, które lada dzień wypuszczą pierwsze listki. Wszystko jest tak zadbane, elegancko przycięte, jakbyśmy byli u nas, we Wielkopolsce 🙂 A w pachnącej świeżym betonem winiarni, czeka w metalowych kadziach na rozlanie pierwsze wino… pachnące kwiatem dzikiego bzu.

Tylko naczelnego Winiarza posłano na inną winnicę. Do Jarosławia, gdzie jako przeor będzie teraz winiarzem ludzi…

Umawiamy się z gospodarzami Jamnej, że wkrótce wrócę tu z większym pakunkiem książek.

Mam nadzieję, że wtedy się tu spotkamy z lampką dobrego, białego wina…
I z tą książką, która opowiada o tym, że kiedy tylko odpuszczam chęć kontrolowania i planowania wszystkiego i oddaję stery Jezusowi, to On przemienia mój smutek w radość. Jak w Kanie Galilejskiej.

A wiesz, że On nie potrafi dawać z umiarem.
Pomyśl tylko o tych 720 litrach wina z sześciu kamiennych stągwi po trzy miary każda na sam koniec wesela…

Dbaj o siebie.

Książkę “Zaufaj” kupisz tutaj: http://fabrykaopowiesci.pl/zaufaj

Tu też przeczytasz opinie tych, którzy już ją przeczytali. Zajrzyj, zapraszam 🙂❤️

#Zaufaj #KupJą #PrzeczytajJą


Dołącz do dyskusji: