Czy tylko mi się tak wydaje?
Monika Górska | 20 października 2022
To jest być może jeden z najważniejszych postów, które do Ciebie napisałam w ciągu tych 9 lat.
Od jakiegoś już czasu myślę o tym, jak wiele potrafią zmienić małe, drobne gesty. Ile dobra wywołać.
Nie chodzi o nic wielkiego. Zwolnienie kroku, kiedy tamta pani chce stanąć przede mną w kolejce, przepuszczenie tego kierowcy z bocznej ulicy, modlitwa za tę zapłakaną dziewczynę na moście albo za tamtego starszego pana, który biegnie do tramwaju. Żeby zdążył. Porozumiewawczy błysk oka do zmęczonej kasjerki. Uśmiech, a nawet cień uśmiechu. Uspakajające muśnięcie ramienia. Mocniejszy niż zwykle uścisk dłoni…
Szukałam dla tych drobnych gestów nazwy. I wydaje mi się, że znalazłam: mikroczynki, jak drobinki dobra, jak okruszki dobrych uczynków. Subtelne, jak pocałunek motyla.
Tak ulotne, że prawie niewidzialne. Spychane niedbale w głowie, gdzieś na pobocza autostrad poświęcenia, ofiary, heroizmu. Bo przecież stać mnie na wiele więcej.
A jeśli właśnie mnie nie stać? Albo nie stać akurat teraz?
I wtedy wróciłam do teorii Chaosu. Z jej niezwykłą wrażliwością na warunki początkowe. Z jej porządkiem udającym przypadkowość. Z jej nieprzewidywalnością dla jednostek i przewidywalnością zmian dla całych systemów, która w obserwacjach matematyka i meteorologa Edwarda Lorenza przybrała kształt skrzydeł motyla…
I z jakim zdumionym wzruszeniem odkryłam, że motyl to symbol radości, lekkości, natchnienia, oświecenia, pięknej przemiany, zmartwychwstania i przebudzenia się w miłości do całego świata.
I nagle poruszyła mnie myśl, że jedna pomarańcza, podana kobiecie z urwaną siatką, na rogu Krasińskiego, jak uderzenie skrzydeł motyla, może wywołać ogromną falę. Tsunami czułości w Uttar Pradesh.
Jeden drobny mail albo post może uruchomić lawinę dobra, w wyniku której spadnie dramatyczna 55% inflacja na Sri Lance, a jej mieszkańcy znowu będą mogli kupić coś do jedzenia, lekarstwo czy benzynę.
A dyskretne zwrócenie uwagi kobiecie w ciąży przy huśtawce, że ma zadartą od tyłu spódnicę, może wywołać huragan człowieczeństwa, którego efektem będzie uwolnienie 108 kobiet ukraińskich z niewoli rosyjskiej. A kto wie, może nawet zakończy wojnę?
Jedna, nawet nie moja, pomarańcza. Uważne spojrzenie. Kilka słów. Drobny gest, który kosztuje tyle, co nic.
Mikroczynki na makroskalę… Warte pokochania?
Szukałam opowieści, która Ci to jakoś pokaże. Tym razem nie chciałam pisać o sobie. Wystarczy na razie historii w książce. I, jak to bywa, kiedy słuchacz jest gotowy, opowieść do mnie przyszła.
Posłuchasz? Będzie o tym: Jak pustelnik Pachomiusz poznał tajemnicę znaczenia życia.
Pachomiusz chciał poznać znaczenie życia i codziennie rozważał w swojej pustelni święte słowa i słowa mędrców, którzy odkryli tę tajemnicę.
Pewnej nocy Pan spełnił jego życzenie i zesłał mu sen.
Pachomiusz ujrzał świat jako ogromną, ciemną, wręcz czarną jaskinię. Ludzie poruszali się w niej po omacku, popychając się, raniąc, potykając się co rusz. Byli coraz bardziej zniechęceni i przygnębieni, bo nie potrafili znaleźć drogi do wyjścia.
Nagle ktoś zapalił światełko. Było ono maleńkie, ale nie ma takiej ciemności, której by nie zwyciężyło nawet maleńkie światełko.
Dzięki światłu zawsze można znaleźć jakąś drogę prowadzącą do wyjścia. Dlatego wszyscy chcieli być jak najbliżej osoby, która osłaniała dłonią drżący płomień.
Najpierw zaczęli się tłoczyć, odpychając ze złością jeden drugiego i przeszkadzając sobie wzajemnie. Potem starali się ustawić jeden za drugim. Ale było ich wielu, ciemności głębokie, a światło ledwie widoczne.
Zmęczeni, sfrustrowani i przestraszeni resztkami nadziei wpatrywali się w chyboczący płomyk.
Aż w końcu znaleźli rozwiązanie.
Wszyscy chwycili się, jak w łańcuchu, za ręce…*
A potem, jak kolejny krąg na wodzie, przyszła kolejna przepiękna opowieść mistrza storytellingu ks. Piotra Pawlukiewicza: Naprawdę zacznij od małych rzeczy.
4 prostych rybaków na początek wystarczyło, żeby Dobra Nowina objęła cały świat… 2 chleby i 5 ryb, żeby nakarmić tysiące…
Coś, co zrobisz dzisiaj, może uratować świat. Albo czyjeś życie. Czy Ty to widzisz? Masz to na wyciągnięcie ręki! W każdej chwili. I nie potrzebujesz do tego czasu, którego pewnie nie masz, wykształcenia, które pewnie masz, zdrowia, energii, pieniędzy, zdolności, przygotowania, koneksji, a nawet wiary w siebie.
Twój mikroczynek na makroskalę…
Nie będę mogła zasnąć, jeśli nie napiszesz mi choć w kilku słów: co o tym myślisz? Czy to ma jakiś sens? Czy tylko mi się tak wydaje? A może znajdziesz lepszą nazwę niż mikroczynki?
Ten post dedykuję mojej kochanej siostrze, Weronice. Masz moją rękę. I ręce nas wszystkich, którzy Cię kochamy. To Ty jesteś światłem…
PS
Myślisz może sobie, a co ma do tego to zdjęcie? Właśnie w Uttar Pradesh, w Agrze, kochający i zrozpaczony mąż wybudował dla swojej żony, która zmarła przy narodzinach 14. dziecka, grobowiec Tadż Mahal. Do dzisiaj mam w oczach jego śnieżnobiałe kopuły w świetle poranka, na końcu dywanu wody, który zmienia kolory jak niebo. I nagle, każdą cząsteczką mojego ciała, zaczęłam rozumieć, co to znaczy, że jak śmierć potężna jest miłość…
Dzisiaj razem tam leżą.
Kto wie, może sprawiła to ta jedna pomarańcza…
*Tę piękną opowieść o egipskim ascecie, mnichu i świętym, napisał Bruno Ferrero. Znalazłam ją na stronie adonai.pl, a poruszające zdjęcie, na Unsplash. Zrobił je Mustafa Azam.