A może też ją czasem spotykasz?
Monika Górska | 22 sierpnia 2024
Zauważyłam, że robi mi się coraz bardziej paskudny charakter.
Pisma. I mam nadzieję, że na tym się skończy 🙂 No ale, jak tu inaczej, kiedy przychodzą takie weekendy jak ten miniony, kiedy w Rowach i Łebie wpisałam osobiste dedykacje to ponad trzystu książek? Myślałam, że to moje książki dodadzą komuś wiary i nadziei, ale za każdym razem po takich spotkaniach w nadmorskich parafiach przekonuję się, że to przede wszystkim moja wiara i nadzieja się umacnia. I ludzie, chrześcijanie, są dużo lepsi, niż nieraz myślimy.
Tylko czasem mają tyle samotności i tyle łez zamkniętych w sobie. Tuż pod powiekami…
I nagle jedno uważne spojrzenie w oczy kobiety lub mężczyzny, jedno pytanie, jedno słowo potrafi otworzyć tę tamę… I dobrze się dzieje. Ja się łez nie boję. Przy mnie można płakać. Łzy potrzebują być wypłakane.
Najbardziej bolą te niewidoczne. Jak pisał w swoim wierszu ks. Jan Twardowski, czasem łzy się śmieją, kiedy są za duże…
Udało mi się jeszcze na chwilkę zanieść moje łzy i mój śmiech nad nadbrzeżne piaski, pomaszerować brzegiem, zatopić w szumie wiatru i zanurzyć w falach… jak dawno się już nie kąpałam w naszym morzu…
I przypomniała mi się opowieść Anthonego de Mello, z mojego ulubionego tomu I Modlitwy żaby, Stara kobieta na plaży.
Mama, tato i trójka dzieci miło spędzają dzień na plaży. Dzieci kąpią się w morzu i budują zamek z piasku. Wykopały właśnie fosę w kształcie serca i próbują dostać się do wody.
Nagle, w oddali, pojawia się mała, stara kobieta. Jej siwe włosy rozwiewa wiatr. Ubranie ma brudne i postrzępione. Mamrocze coś do siebie i, zbierając jakieś rzeczy leżące na plaży, wkłada je do swojej torby.
Rodzice wołają dzieci do siebie i każą im trzymać się z daleka od tej starej kobiety. Kiedy ich mija, schylając się tu i tam i coś podnosząc, uśmiecha się szeroko do rodziny. Lecz jej uśmiech nie zostaje odwzajemniony.
Wiele tygodni później dowiadują się, że ta mała, stara kobieta postanowiła poświęcić całe swoje życie na zbieranie kawałków szkła, leżących na plaży, aby dzieci nie kaleczyły sobie stóp.
Spotykasz czasem takich ludzi, na swojej drodze?
A może ty nieraz czujesz, że jesteś taką osobą dla innych?
Za zdjęcie dziękuję Track Vu z Unsplash.
PS. Kiedy byłam jeszcze w drodze do domu, przyszła do mnie taka miła wiadomość:
Może najpierw się przedstawię, jestem turystką, która w Łebie, w sobotę kupiła od Pani książkę z dedykacją mojej przyjaciółki, która zachorowała na nowotwór piersi. Jadąc dzisiaj do domu, w czasie podróży przeczytałam ją prawie całą. Jest cudowna. Częściowo odkrywam siebie. Bardzo kocham Boga i jestem na maksa z nim zaprzyjaźniona, mam swojego orędownika — Charbela, który zanosi wszystkie troski, a zwłaszcza te zdrowotne do Pana naszego – Stwórcy. I ja jestem po operacji na nowotwór złośliwy. Operacją zaopiekował się Charbel, dlatego, skończyło się to bardzo szybko, bez chemioterapii i radioterapii. Jest Pani wspaniałą kobietą, pełną energii i taką proszę zostać jak najdłużej. Pozdrawiam pięknie i jeszcze piękniej dziękuję za to, że mogłam Panią spotkać.