A kim był dla Ciebie?
Monika Górska | 30 marca 2023
I wtedy ją zobaczyłam…
Niebo nad Rzymem robi się już pomarańczowo-różowe. Na całej długości ulicy, od Zamku św. Anioła aż do Bazyliki św. Piotra, stoi tasiemcowa kolejka. Mieszają się w niej kolory skóry, ubrań i habitów, transparenty, flagi z czarną wstążką i języki ze wszystkich stron świata. Ludzie na wózkach i dzieci pchane w wózkach przez rodziców, starsi i młodsi, całe rodzinki, grupy przyjaciół i samotni. W rękach przesuwają paciorki albo węzełki różańców, czasem migną w tłumie prawosławne czotki, mam wrażenie, że dostrzegam także buddyjskie mali, czy frędzle muzułmańskiej tashiby.
I te ich buty. Znoszone i prosto ze sklepu, sportowe i eleganckie, pełne i na paseczkach, wszystkie zakurzone drogą. Stoją tam, na rozgrzanym bruku i od czasu do czasu posuwają się w ślimaczym tempie do przodu, od wczesnego świtu po późne godziny wieczorne. I nie wiedzą, czy dojdą, bo w nocy zamykają bazylikę, żeby ją odświeżyć przed kolejnym dniem. I tak dzień po dniu, noc po nocy. Przez pięć dni. Sto godzin. To chyba najdłuższa kolejka świata.
I nagle dociera do mnie, że jestem świadkiem czegoś absolutnie wyjątkowego, niespotkanego jak dotąd w historii. Że takie kolejki w Europie w ogóle się nie zdarzają. My w Polsce może jeszcze je pamiętamy. Ale na Zachodzie?
Najprawdopodobniej ci ludzie w swoim życiu stali tylko w kolejce do kina albo na koncert. A tutaj stoją po kilkanaście godzin, by pożegnać się z papieżem. Nawet nie będą mogli się przed nim zatrzymać! A jedynie, poganiani ręką przez kierujących ruchem, przejść tylko by przez kilka sekund spojrzeć na niego po raz ostatni.
Ta kolejka opowiada mi historię o tym, kim ten papież jest dla ludzi. Co w nim takiego jest, że go tak wszyscy kochamy? … my, ludzie świeccy. Nie mamy wątpliwości. Dla nas już jest święty.
Wśród hierarchów jego historia nieraz bardziej przypomina dramat. A miejscami nawet tragedię. Ile upokorzeń dźwigał na co dzień za Spiżową Bramą, to tylko on jeden wie. Jak to było? Tam, w Nazarecie, kiedy chcieli Jezusa zrzucić ze skały?… Nie masz proroka we własnym kraju?
W Polsce kilometry zniczy wzdłuż ulic i dróg. W niemal każdym oknie migocze świeca. W kościołach, na placach, skupieni, płaczący ludzie. I tak wielka cisza.
Tutaj inaczej. Ktoś żuje gumę, ktoś rozmawia przez telefon. Śmiechy, głośne rozmowy, ktoś w oddali śpiewa “Barkę”. Zmęczone upałem i brakiem snu, czasem zatroskane, a czasem wyraźnie znudzone twarze. Nieważne. Ale tu są. Miłość to obecność.
Nawet przez moment się nie zastanawiam. Wyciągam kamerę i zaczynam dokumentować to, co widzę. Już wiem, że wrócę tu jutro o świcie.
Nocuję u św. Sabiny, na Awentynie, w pięknym w swej surowości klasztorze pamiętającym jeszcze św. Dominika. Z moich okien widok na gaj pomarańczowy i panoramę Rzymu w dole. Oddycham z zachwytem – zapach pinii miesza się z rozgrzaną ziemią…
Następnego dnia szybka kawa i wczesnym rankiem ruszam z kamerą do zamku św. Anioła. Ustawiam się w kolejce.
Krok za krokiem idę, modlę się, przyglądam się ludziom. Ich twarzom. Filmuję. Przystaję. I znowu ruszam. Przystaję. Klękam, kładę kamerę na ziemi, filmuję buty… Ruszam znowu… Łopoczą transparenty. Jeden napis zatrzymuje mój wzrok. “Santo subito”. Święty natychmiast. Potem kilka milionów ludzi podczas pogrzebu Jana Pawła II będzie skandować te słowa na placach Rzymu.
Słońce pali niemiłosiernie. Na szczęście wszędzie po drodze rozdają butelki z wodą. Co za ulga! Późnym popołudniem docieram na plac św. Piotra. Jeszcze ostatnie przejście przez ulicę i będę wśród kolumn Berniniego. Teraz już będzie z górki.
Nagle z drugiej strony barierki podchodzi do mnie ktoś z obstawy. Pokazuje na mój identyfikator telewizyjny i kamerę.
– You Press?
– Yes, Polish TV – odpowiadam z uśmiechem.
– To Pani nie może iść w tej kolejce! Sektor dla prasy jest tam! – I wyciąga mnie z kolejki.
I nagle jakby ktoś odkręcił kurek. Łzy ciurkiem ciekną mi po twarzy. No nie może mi tego zrobić. To po to szłam przez kilkanaście godzin, żeby tuż przed końcem, zostać wyrzucona z kolejki? Jak stałam za dzieciaka od 4 rano z kartkami po szynkę do mięsnego przed Wielkanocą i kobieta przede mną kupiła ostatni kawałek, to nie czułam się tak tragicznie jak teraz. Próbuję jeszcze negocjować.
– Proszę, niech pan weźmie kamerę.
– Ja nie muszę filmować. Ja tylko muszę pożegnać się z papieżem. Słyszy mnie pan! Muszę!
Nie ma litości. Wyciąga mnie z kolejki i odprowadza do sektora dla prasy. W gardle stalowa obręcz. Nie mogę jeszcze w to uwierzyć. Taki koniec tej historii? I co teraz?
Nagle widzę go. To przecież Adam Bujak! W ręku aparat, a w oczach łzy, jak ja. Podchodzę do niego nieśmiało i mówię:
– Czy Pan wie, że wcale nie miałam tu być? I jestem tu dzięki Panu i Pana opowieściom… Jestem Panu taka wdzięczna! Choć właśnie wyrzucili mnie z kolejki i nie wiem, jak mam do niej wrócić… A które to okno papieża?
– O, widzi Pani ten gzyms na samym szczycie dachu? Tam jest droga krzyżowa, po której chodziliśmy z papieżem. A okno jego sypialni jest na trzecim piętrze, pierwsze z brzegu…. Niech Pani na razie schowa kamerę i przede wszystkim identyfikator. Zobaczymy, co się da zrobić.
Idziemy w stronę barierek.
Nie mam pojęcia, jak to się dzieje. Zupełnie jakby Morze Czerwone się na chwilę otwarło i… nagle jestem już znowu w kolejce na placu…
Adrenaliny mam tyle, że mogłabym już stać kolejne kilkanaście godzin. Koło mnie siostry karmelitanki opowiadają coś ze śmiechem dwóm dziewczynom w kowbojskich kapeluszach, przytulony chłopak całuje się z dziewczyną, a z tłumu podnosi się nagle nad głowy obraz z Jezusem miłosiernym… Jezu, ufam Tobie… Przez moment czuję, jakbyśmy patrzyli sobie w oczy…
Z lekkim drżeniem rozglądam się na boki. Nie ma w pobliżu ochrony. Wyciągam kamerę i łowię ostatnie sceny z kolejki.
Zbliżam się już do schodów pod bazyliką i nagle… w wizjerze mojej analogowej jeszcze ukochanej Sony PD 170 zaczyna migać jakiś znaczek… Zaraz, zaraz, przekreślona kaseta?
– O Boże! To moja ostatnia taśma! A ja jeszcze nawet nie weszłam do bazyliki… No nie, to się nie dzieje!
cdn.
*Kolejka do bazyliki św. Piotra/fot. J. Bednarczyk /PAP