A jaką historię Tobie opowie?


Monika Górska | 24 października 2025

W poniedziałek, 20.10. 25 usłyszałam opowieść, która niepostrzeżenie wślizgnęła się do mojego serca. I czuję, że rozgości się w nim na dłużej. Nawet, jeśli to opowieść bez słów…

Jeśli znasz moje storytellingowe szkolenia, to wiesz, że moc opowieści oceniamy skalą emocji, które wywołuje. A emocje najprościej można rozpoznać po reakcji fizjologicznej naszego ciała. Gęsia skórka, ściśnięte gardło, drżenie ciała, łzy, śmiech i szybsze bicie serca, to najprostsze wskazówki.

Nie pamiętam już, kiedy w moim życiu tak się zdarzyło, że te wszystkie sygnały pojawiły się u mnie naraz. I trwały jeszcze długo, po wybrzmieniu ostatnich akordów.

Shiori Kuwahara, która zamykała finałowe przesłuchania tegorocznego Konkursu Chopinowskiego, opowiedziała mi Chopina. Tak, jak go poznała i zrozumiała. Takiego, jak poczuła, całą sobą. 

Jak pewno wiesz, w tym roku w konkursie jury wprowadziło nowość. W finałach oprócz, jak do tej pory, zagrania do wyboru koncertu e-moll lub f-moll, trzeba było zagrać także poloneza-fantazję As-dur. Ta decyzja wywołała w środowisku muzycznym ogromną ilość komentarzy i krytyki. Ja ją rozumiem. 

I jestem wdzięczna jury, bo dzięki temu odkryłam nieznany mi dotąd utwór tzw. późnego Chopina. Przez te ostanie tygodnie zdążyłam się z nim oswoić a potem zaprzyjaźnić. Słuchałam różnych wykonań, w tym chwytającą za serce interpretacją Artura Rubinsteina.

Chopin napisał poloneza-fantazję mniej więcej trzy lata przed śmiercią. Długo nie wiedział, jak go nazwać. Nikt chyba inny w historii muzyki nie skomponował takiej formy. Współcześni go nie rozumieli. Liszt z początku ostro skrytykował, że to “chorobliwy styl”, “patologiczna kompozycja”. Dopiero po prawie 30 latach dojrzał w nim całe “ukryte piękno”.

Do heroicznego poloneza Chopin dodał fantazyjne nuty zadumy. Jakby to była rozmowa z sobą samym. Spojrzenie w przeszłość i pytanie o przyszłość.

O tym wszystkim opowiedziała mi wczoraj Shiori. Jakby podsłuchała tę jego rozmowę.

Opowiedziała ją po swojemu, po kobiecemu. Tuż przed nią, wielki przegrany tego konkursu, Gruzin Davit Khrikuli opowiedział tę historię mocniejszym głosem. Bohaterskie nuty mocno wysuwały się na pierwszy plan. Jak u mężczyzny, który wie, że coś w jego życiu się już bezpowrotnie kończy, ale jeszcze walczy o siebie z wczoraj.

Shiori, z wielką delikatnością i subtelnie, wsłuchiwała się w każdą nutę jak w słowo. I w ciszę między tymi słowami. I opowiedziała mi jeszcze więcej niż David Khrikuli. A może po prostu dopełniła tę jego historię? Bardziej pytaniami niż odpowiedziami.

Usłyszałam u niej głos dojrzałego Chopina, który rozumie już, że to wszystko, co dotąd w jego życiu było mocą, potęgą, energią, co budziło respekt i było niepodważalne, teraz stawia mu nowe pytania.

Skąd była ta moc? I co się stanie, kiedy jej zabraknie? Usłyszałam opowieść Fryderyka o przemijaniu i rachowaniu swego sumienia. Zadumę nad tym, kim jestem dzisiaj i kim byłbym, gdyby nie to moje wczoraj. I kim będę, kiedy przyjdzie jutro. Pełną tęsknot i pragnień, które nigdy nie umierają.

Chopin był mocno wierzącym katolikiem. Czytał Pismo Św., znał na pamięć i często cytował jego fragmenty. Nie wiem, czy Shiori czytała przejmujący list ks.Aleksandra Jełowickiego o konaniu Chopina. I znała jego ostatnie słowa: Jezus, Maryja. Józef. Jestem już u źródła szczęścia.

I nie wiem też czy, w co i jak wierzy japońska pianistka, która kilka dni temu obchodziła u nas w Polsce swoje 30. urodziny. Ale mam wrażenie, że w tym polonezie-fantazji usłyszała, w Kogo i jak wierzy Chopin. I ja Go też tam usłyszałam… W ciszy między dźwiękami.

W ostatniej, końcowej nucie opowieści Shiori wybrzmiała dla mnie zgoda Fryderyka na siebie i na to, co ma przyjść.

Postawiła kropkę z dyskretną mocą, która połączyła w jedno świadomość własnej wartości z ciszą niewiadomej. Ta cisza trwała długo jeszcze po oderwaniu palca z klawisza…

A potem rozwinęła tę opowieść w koncercie e-moll, gdzie przeniosła nas, jakby flashbackiem o 16 lat wcześniej, do czasów zakochanego, młodego Chopina. Do tych dni między snem a jawą, w rozmarzeniu wiosennej nocy przy księżycu, w tęsknocie za ukochaną śpiewaczką Konstancją – w II części Larghetto. Romance. 

Lekko, śpiewnie i z wdziękiem opowiadała nam o Chopinie żyjącym pełnią, z duszą i fantazją. Jak w 1930 roku, kiedy pisał swój drugi koncert (choć nazywany pierwszym). 

Bo wszystko może się jeszcze zdarzyć…

I kiedy po ostatnich akordach tej muzycznej opowieści nie było końca oklaskom na sali, a występ Shiori przyciągnął rekordową ilość, ponad 71 tys. słuchaczy przed ekrany komputerów… i kiedy komentujący w studio dziennikarze radiowej Dwójki po raz pierwszy chyba dali upust swoim nadziejom, i emocjom, tej nocy również okazało się, że…. wszystko może się jeszcze wydarzyć. Albo raczej nie…

Zamiast pierwszego miejsca, na które tak czekaliśmy, czwarte, ex-aequo z Chinką Tianyao Lyu. 

Po werdykcie jurorów Internety zagrzmiały: Chopin przegrał.

Sama tyle razy byłam jurorem w międzynarodowych konkursach filmowych, więc wiem, jak to się dzieje za kulisami. Jakie emocje temu towarzyszą, jaki lobbing między jurorami, dysputy a czasem niemal bójki, choćby na słowa. A tu aż siedemnastu jurorów, jeśli dobrze policzyłam, z dziewięciu krajów.

No cóż… Z bólem serca, ale z szacunkiem przyjmuję werdykt.

Dla mnie i tak Shiori Kuwahara ten konkurs wygrała. Chopinem.

A kto go wygrał dla Ciebie?

Posłuchaj jej opowieści. Jestem ciekawa, jaką historię Tobie opowie: 

https://youtu.be/8gphqTkmnR8?si=maHToCojERGVDjXJ

Fot. finałowe przesłuchanie Shori Kuwahara, stopklatka z nagrania Polskiego Instytutu Fryderyka Chopina  

BESTSELLER Trzy tomy poczytnej trylogii zaufania autorstwa dr Moniki Gorskiej


Dołącz do dyskusji: