O co pytasz?


Monika Górska | 9 lutego 2017

Kiedyś moja Bardzo Mądra Ciocia Kasia powiedziała mi – pucołowatej dziewczynce z kitkami, w wyświechtanym fartuszku po starszej kuzynce: Życie to zadanie domowe.

– No, tak ciociu, ale jak ja nie będę potrafiła go odrobić?
– Nie martw się, Moniko, Bóg daje nam to, o co nas prosi.
– A skąd będę wiedzieć, co mam robić?
– Zapytaj Go po prostu.
– A co jeśli mi nie odpowie?
– A co jeśli Go nie zapytasz?

Znacznie później wyczytałam gdzieś, że pytania są dźwignią myślenia, a z badań wynika, że dzięki pytaniom lepiej się uczymy i wydajniej pracujemy – aż o 150 %.

A ponieważ bardzo lubię się uczyć, także na swoich błędach, które dzięki temu stają się całkiem znośną do przełknięcia pigułką i BARDZO chcę coraz wydajniej pracować, zadaję pytania. Coraz więcej pytań.

Ty też to robisz? Jak często? I komu zadajesz pytania? Twoim klientom? Współpracownikom? Studentom? Sobie? Robisz to spontanicznie? Czy masz na to jakiś plan? Rzucasz luźne pytania, czy jak ja ostatnio do Ciebie, rozsyłasz ankiety z pomocą wujka Google i analizujesz odpowiedzi?

Mówiłam już, że zadaję dużo pytań?

Pytania, których nie zadasz, są jak drzwi, które zostaną zamknięte.

DZIĘKUJĘ, że na początku lutego, kiedy poprosiłam Cię o wypełnienie mini-ankiety, otworzyłeś moje drzwi, z takim rozmachem.

Nie masz pojęcia, ile to dla mnie znaczy, że chciało Ci się poświęcić mi swój czas i odpowiedzieć na dwa ważne dla mnie pytania.

Przyznam Ci się, że myślałam, że zbiorę kilka praktycznych informacji i wskazówek, co mogę następnym razem zrobić lepiej. Kiedy zaczęłam czytać, nie mogłam się dosłownie oderwać od naszych wspólnych historii. Okazało się, że rzeczy, które robiłam dwa, trzy lata temu, czasem na drugim końcu Polski, dzisiaj przynoszą owoce. Te odpowiedzi rysują mapę, na której drogi dochodzenia do celu nie tylko wyznacza to, co umiemy i robimy, ale kim jesteśmy i jeszcze ważniejsze – kim ludzie dzięki temu wszystkiemu się stają.

Wybacz mi tę szczyptę patosu, ale, no sam powiedz, czy to nie jest piękne? Mi aż dech zapiera, kiedy widzę, jak słowa zaczynają żyć swoim życiem. I owocować.

Masz ochotę przejść kilka ścieżek na tej mapie? Może odnajdziesz wśród nich Twoją?

Co zrobiłam źle? Co było najważniejszym powodem, dla którego nie zdecydowałeś się przyłączyć do Mistrzowskiej Szkoły Storytellingu Biznesowego, Storytelling for Business Success?

Najważniejszym powodem, dla którego nie ma mnie z Wami jest zakaz klonowania ludzi 😉 i moja nieumiejętność teleportacji 😉 ale spokojnie, pracuję nad tym. Do zobaczenia? 🙂
……………………………………………………………………………………………

Moniko miła, wszystko, co zrobiłaś, zrobiłaś doskonale:)

Ja po prostu mam 70 lat, zaliczyłam już ponad tuzin szkoleń z „sukcesem” i „biznesem” w tle.

Podziwiam Twoje STORY, o czym już dałam znać w którymś liście do Ciebie.

Ale…. studiuję sobie filozofię i fotografię, piszę sobie felietony emerytalne do swojej gazety. Wciąż pracuję zawodowo, korzystając ze zdobytej na szkoleniach wiedzy.

Brakuje mi czasu na wiele rzeczy, a nie znoszę bylejakości.

Będę dalej czytać twoje świetne opowieści.

Serdecznie pozdrawiam Ciebie i Twoich współpracowników.
……………………………………………………………………………………………

Muszę Ci się do czegoś przyznać. Ostatnio popełniłam błąd, z którym walczę i nad którym myślałam, że zapanowałam. Odłożyłam na później przeczytanie maili od Ciebie. Codziennie wyrzucałam ze skrzynki wszystkie spamy, Twoje wiadomości zostawiając do przeczytania…na potem. Dzisiaj jest ten dzień. Czytam i widzę, że mogłam spróbować, za 7 zł, ale przepadło. Tak więc moim skromnym zdaniem, nie zrobiłaś nic źle. Cieszę się, że w końcu przeczytałam Twoje maile i od dziś zacznę je czytać regularnie, z jednodniowym poślizgiem najwyżej:-)
Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego!
……………………………………………………………………………………………

 

Co sprawiło, że przyłączyłeś się do Mistrzowskiej Szkoły Storytellingu Biznesowego?

Pewnego dnia… a było to jakiś czas temu. Może od tego czasu minął rok, a może nawet więcej. Czytałam swoją ukochaną książkę – „Żyć jak Leonardo da Vinci”. I zapragnęłam być Mistrzem. Nie tylko w malarstwie i tworzeniu wizerunku – myślę, że tu mam sukcesy. Zapragnęłam być mistrzem w tym, jak zaprezentować to, co robię, w taki sposób, by ludzie zwrócili na to uwagę. Kłopot był w tym, że nie potrafiłam tak o tym pisać, by wywołać emocje. Były to jedynie gołe informacje. Informacji na świecie jest tyle, że ludzie już ich nie widzą.

Wpisałam zatem w google frazę – „jak pisać tak, by ludzie cię czytali”

EUREKA

Na pierwszym miejscu pojawiła mi się Monika Górska!!!

Poczytałam bloga, zrobiłam subskrypcję i tak się zaczęła moja przygoda z Moniką.

I jestem!

……………………………………………………………………………………………

Skorzystałam z promocyjnego pakietu Twoich prezentacji video i zakochałam się w opowieściach – które przecież towarzyszyły mi do tej pory, ale teraz dostrzegłam, że nie jest to tylko taki sobie środek do celu, tylko… cel, by dotrzeć do samego środka.
……………………………………………………………………………………………

Wzięłam udział w Pani wykładzie w Kielcach dokładnie 2 grudnia 2014 roku i do dziś pamiętam Pani ładnie poukładane puzzle tworzenia opowieści, których ja od ponad 20 lat w życiu i w biznesie używałam do wszelkiej komunikacji, a Pani o tym po prostu tego dnia opowiadała używając swojej wiedzy i doświadczenia. Czułam wtedy tak, jakby ponazywała Pani wszystko to, co ja dotychczas zrobiłam. Potem zapisałam się na Pani newsletter i przyznam szczerze, że niewiele z nich otworzyłam i przeczytałam, ale wciąż wiedziałam od kogo on za każdym razem jest 🙂 Mam ich niezły zbiór w swojej skrzynce mailowej, żadnego nie usunęłam, może kiedyś je przeczytam. Kilka dni temu zatrzymała mnie Pani reklama na FB o Pani szkole. Nie zastanawiałam się, nie analizowałam, po prostu się zapisałam. No i właściwie dopiero dziś do mnie naprawdę dotarło, co zrobiłam i że stoję przed kolejną odpowiedzialnością, którą wreszcie po latach 20 lub nawet 30, chcę wziąć – tym razem za siebie samą, nie za innych. Mam nadzieję, że wytrwam. Dziękuję Pani Moniko, że Pani jest 🙂
……………………………………………………………………………………………

Moniko! Powodów było na pewno kilka. Kilka lat temu brałam udział w spotkaniu, które prowadziłaś dla KKP. Od dłuższego czasu śledzę Twój profil na FB. Widuję Cię „w realu” u o.o. Dominikanów. Ale chyba najbardziej przyciągnął mnie Twój skuteczny marketing. Maile wysyłane w ilościach graniczących ze spamem 😉 A jednak przeze otwierane i, mniej lub bardziej dokładnie, czytane. Zagrałaś na moich emocjach. Jestem tego świadoma. Ale postanowiłam, że ja też chcę posiąść tę sztukę! Jestem z Tobą 🙂
……………………………………………………………………………………………

Przez 2 kreski. A w zasadzie dwie plamy. Jedna czerwona, druga niebieska. 16 lat pracy w różnych korporacjach, na coraz wyższych stanowiskach, za coraz większe pieniądze i coraz lepsze samochody. Jedno mieszkanie, drugie, dom. Jeden kraj, drugi, trzeci.. I wydawało mi się, że tak jest dobrze. Że o to chodzi w życiu. A później ten cholerny test Insights. I zasłyszane przypadkiem w toalecie, że ta J…..  to 'cold bitch’. Kuzwa… ja?!? A później przez przypadek przeczytałam Twoja książkę. I uświadomiłam sobie, że ja tak naprawdę nie mam marzeń. Kuzwa.. drugi raz.. o niczym nie marze?!? A później miałam potrzebę, z której zrodził się pomysł, a z pomysłu – projekt biznesowy. I światełko w tunelu, że może to dobry początek, aby odejść z korporacji, bo chyba to nie moje miejsce na tym świecie. Sprawdziłam Cię, bo oczywiście moja czerwono-niebieska natura zwyciężyła. Przejrzałam Twoja stronę, fb, różne wpisy i referencje. Zapisałam się na Twój bezpłatny mini kurs i swoją pierwszą biznesowa opowieść zbudowałam na podstawie Tego, o czym mówiłaś i pisałaś. I już wiedziałam, że tylko Ty możesz mi pomoc tak nauczyć się opowiadać biznesowo, że wzniosę swoją firmę na wyżyny. Więc się zapisałam.
……………………………………………………………………………………………

Usłyszałam o Tobie od koleżanki. Storytelling „obijał” mi się o uszy i oczy ostatnio (głównie u zagranicznych blogerów i na konferencjach). Z ciekawości weszłam na Twoją stronę. Zapisałam się na newsletter. Przysłałaś mi ofertę szkoły. Lubię kursy online, więc zaczęłam się zastanawiać. Choć pomyślałam, że koszt ogromny, a ja całkiem nieźle opowiadam, więc pewnie to już jakaś kursofobia z mojej strony… Ale przekonałaś mnie tym 1szym miesiącem za 7 zł. Co mi szkodzi – pomyślałam. Jak nie dla mnie to zrezygnuję. 7 zł to nie majątek. Nawet nie wiem dlaczego (tzn. teraz wiem – przecież jesteś mistrzynią budowania wciągających opowieści) przeczytałam ebook o Kanionie (miałam tylko zerknąć do środka, a mnie wciągnął i przeczytałam cały). Popłakałam się czytając o śmierci Twojej mamy (moja mama 2 lata temu zmarła na raka) i wycieczkach z ciocią Jolą (x lat później jeździłam z nią w góry, też jestem z Poznania). Kupiłaś mnie tą opowieścią. Kiedy emocje opadły uświadomiłam sobie, że znasz się na tym, czego uczysz. Ten pierwszy moduł powalił mnie na łopatki. Masz wiedzę i jesteś fantastyczną nauczycielką. Zostaję z Tobą i opowiadam wszystkim o Tobie. Dzięki za to co robisz.
……………………………………………………………………………………………

Monika, na pewno pojawiłaś się w odpowiednim czasie ze swoją historią z książki, z darmowym kursem, ze wszystkim kim jesteś. I ja to wchłonęłam jednym tchem, a wierz mi, że czasu jak na lekarstwo i jeszcze ta zima… 🙂 Jak jakaś czarodziejka! A Ty prosisz o konkrety…?
Już wiem! Pierwsze ćwiczenie z kursu darmowego, „wyobraź sobie, że jesteś na swoim pogrzebie”. To mnie wbiło w krzesło. Poryczałam się zanim dosłuchałam do połowy. Coś mi się przypomniało. Wiesz…, zupełnie niedawno, byłam bardzo starą kobietą, której już nic w życiu nie spotka, już na nic w życiu nie czeka. Czułam się przetrwalnikowo, jak na końcu życia. Czułam też, że świat mnie nie zna, taką jaką jestem. I że zabiorę to do grobu po prostu.
Potem siedziałam przed monitorem, na ekranie Ty. Pomiędzy słowami, które padały, usłyszałam, że nie ma lepszej opowieści o mnie, niż ta, którą mam w sobie. „Bądź swoją najlepszą opowieścią”. Twoje maile też podobnie się kończą. I postanowiłam wyjść poza swoją strefę komfortu. I jak tylko przyszedł mail o zapisach do szkoły, zapisałam się 🙂 Te 4 lekcje były jak przystawka, ale na pewno to wiesz 🙂
Jeszcze chwilę krytykowałam w środku tę decyzję, na różne sposoby… Potem nagrałam video (konkursowe) i po opublikowaniu od razu dostałam tyle dobrego feedbacku od znajomych… Wieczorem tamtego dnia miałam chyba stan podgorączkowy 🙂 Takie emocje. Ale czułam już, że to będzie niezwykła przygoda. I że chcę więcej.
Bardziej konkretnie nie umiem 🙂
……………………………………………………………………………………………

Czasem ktoś mnie pyta – to przecież zabiera cały Twój czas! Dlaczego ty TO robisz?

Dlatego!

 

Podziel się tym wpisem:
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter
Share on LinkedIn
Linkedin


Dołącz do dyskusji: